142. Shelton Helen - Randka w ciemno, harlekinum, Harlequin Medical Romance
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
HELEN SHELTON
Randka w
ciemno
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Chirurg ortopeda? – Susan z przerażeniem spojrzała na
starszą siostrę. – Annabel, ty oszalałaś! Jedziesz taki kawał drogi
i wyciągasz mnie z ważnego spotkania tylko po to, żeby mi
zawracać głowę jakimś samotnym ortopedą?
– Ma metr osiemdziesiąt trzy – ciągnęła Annabel nieco
zirytowana – a to twoje spotkanie wcale nie było ważne. Wjem od
sekretarki, że jakiś facet z firmy farmaceutycznej wciskał wam
darmowe próbki, a przecież tego nie znosisz. A co do naszej
sprawy – zerknęła na trzymaną w ręku kartkę – to on ma ciemne
włosy, zielone oczy i jest Skorpionem...
– Nie obchodzi mnie jego znak! – jęknęła Susan. – No i jeszcze
ortopeda! Nie, nie, i jeszcze raz nie! Nie rób mi tego, Annie.
Wiem, że twoim zdaniem mi pomagasz, ale głęboko się mylisz,
przysięgam. Wybrałaś niewłaściwego człowieka.
– Dlaczego jesteś taka uprzedzona do ortopedów? Susan
wahała się dobrą chwilę.
– Nie są inteligentni – poinformowała wreszcie siostrę. – To
ludzie czynu, ale intelektualnie... szkoda gadać. A poza tym wcale
nie jestem uprzedzona. To fakt.
– Skorpion byłby dla ciebie idealny – ciągnęła Annabel jakby
siostrze na przekór. – Może trochę lepszy byłby Koziorożec, ale
Skorpion jest też znakomity.
Susan głęboko odetchnęła.
– Idź stąd! – syknęła.
– Na litość boską, Susan! – Annabel przybrała skruszoną minę,
jakby niezadowolenie siostry wreszcie do niej dotarło.
– Może choć raz w tym swoim okropnie nudnym życiu
posłuchałabyś kogoś innego niż pacjenta! Powoli zamieniasz się
w starą pannę. Przecież ja to robię dla twojego dobra!
Zaskoczona ostrzejszym tonem siostry, która zazwyczaj
postępowała nieco bardziej dyplomatycznie, Susan otworzyła
lekko usta. Widząc jej zdumioną minę, młodsza z kobiet
wymownie spojrzała na gazetę, którą trzymała w dłoni, i zaczęła
recytować:
– Ma trzydzieści sześć lat i własny dom...
– Nie jestem starą panną.
– Jeszcze nie, ale zanim się obejrzysz...
– I moje życie nie jest nudne.
– Ależ jest! – prychnęła Annabel. – Nudne i żmudne. Praca,
praca, praca: to cała ty. A ile, twoim zdaniem,
trzydziestoczteroletnich dziewic wędruje jeszcze po tym świecie?
– Podejrzewam, że całkiem sporo – odparła Susan sztywno.
– Są to kobiety religijne oraz takie, które pragną zachować
cnotę dla kogoś bardzo szczególnego, kogo pokochają.
– I stare panny – dodała cierpko siostra – które nie są
specjalnie religijne i tak dalej, ale po prostu żaden mężczyzna
nigdy ich nigdzie nie zaprosił, toteż nie miały okazji nie zachować
cnoty.
– Do widzenia.
– Drętwe wykłady i doktor Dunkin Donat się nie liczą.
– Duncan Dilly – poprawiła ze złością Susan.
– Dobrze, niech mu będzie. – Annabel wzniosła oczy do nieba.
– Ten facet to skamielina.
– Duncan to bardzo miły człowiek. Jest naukowcem i zdolnym
psychiatrą – oznajmiła Susan lojalnie. – Ja go lubię.
– Lubisz? – Annabel wykrzywiła usta. – Dosyć o tym nudziarzu.
Więcej życia widziałam w psiej kości.
– I tak oto wróciłyśmy do tematu naszego chirurga ortopedy –
mruknęła Susan smętnie. – Ortopedzi to neandertalczycy w
świecie medycyny – oświadczyła. – Bardzo mi przykro, że
obrażam całą profesję, ale wszyscy lekarze wiedzą, że to prawda.
W psiej kości jest więcej rozumu niż w ortopedzie. Brakuje im
także poczucia humoru, daru wymowy i obycia towarzyskiego.
Proszę cię, Annabel, daj mi spokój.
– Susie, nie możesz spędzić życia w samotności.
– Nie mam nic przeciwko temu, żeby poznać kogoś...
interesującego – przyznała Susan z ociąganiem, wnosząc z
triumfalnej miny siostry, że tamta tak łatwo się nie podda. – Masz
rację, rzadko się z kimś spotykam i czasami istotnie czuję się
trochę samotna... – już niemal wszyscy z jej dawnych przyjaciół
założyli rodziny i nie bardzo miała się z kim umawiać – ale ten
facet to kompletna pomyłka. Znajdź mi kogoś, z kim dałoby się
przynajmniej sensownie porozmawiać, a wtedy pomyślę.
– Najpierw jednak pomówmy z tym... – odrzekła siostra,
zerkając na gazetę. – Gdzie to ja skończyłam? Aha! No więc on
ma trzydzieści sześć lat, własny dom, nigdy nie był żonaty...
– Homoseksualista – obwieściła Susan ze zwycięską miną.
– Oni mają oddzielną kolumnę i... nie ma go tam – odparła
sucho Annabel, lustrując szybko gazetę. – Lubi blondynki,
brunetki i rude. – Czytała coraz głośniej, jakby w nadziei, że jej
podniesiony głos stłumi pogardliwe prychnięcia wydawane przez
siostrę. – Jego hobby to żeglarstwo, squash, nurkowanie,
wspinaczka i rugby.
– Masz rację, lepiej nie mogłaś znaleźć – zauważyła Susan
zgryźliwie. – Zważywszy na to, że moje hobby to czytanie,
robienie na drutach, oglądanie telewizji i wyszywanie, pasujemy
do siebie jak ulał.
– Nie umiesz wyszywać, nie masz telewizora, a na drutach
zrobiłaś jedynie kwadratową serwetkę pełną dziur, a i to było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]