146, Prywatne, Przegląd prasy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
15 lutego 2010 Pan Lech Wałęsa w wywiadzie z panią Orianą Fallaci swojego czasu powiedział:„ Anioły nie istnieją i ja nie jestem aniołem. Jestem raczej szatanem. Ale chodzę do kościoła każdego ranka, przyjmuję co ranka komunię, a jeśli mam jakiś cięższy grzeszek na sumieniu spowiadam się, mówię tak, bo w sumie jestem porządnym człowiekiem, nie mam wielu win do odpuszczenia”(???)I to wszystko w jednym zdaniu.. Że anioły nie istnieją, a on jest szatanem i chodzi do kościoła, chyba do Kościoła Szatana i przyjmuje komunię, ale musi być po spowiedzi, bo jak ma cięższy grzeszek na sumieniu to musi się wyspowiadać i że jest porządnym człowiekiem, a w tej sprawie dr Cenckiewicz jest innego zdania, odgrzebując papiery” Bolka”.. No i nie ma wielu win, z czym nie zgadza się pani Anna Walentynowicz., publikując swojego czasu publicznie pytania do Lecha Wałęsy. Aniołów nie. ma? A Jurek Owsiak przebrany za anioła? Wśród” dobrych aniołów”? Ile można napaplać w tak krótkim zadaniu? Zapaplać każdą sprawę- jak to w demokracji paplającej . Bo pan Lech Wałesa: „demokratycznie, półdemokratycznie a nawet niedemokratycznie buduje demokrację”(Paweł Zyzak „Lech Wałęsa – Idea i historia- Biografia polityczna legendarnego przywódcy „ Solidarności” od 1988 roku.” A paplania w Komisji Hazardowej jest wiele. Paplają wszyscy; i pozwani i funkcjonalni, czytają nawet wiersze –jak poeta Stefaniuk z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nie papla jedynie pan Ryszard Sobiesiak. Twardy gość! Nic nie wie i nic sobie nie przypomina. Poustawiał dziennikarzy i wie, że koryto należy umyć po zjedzeniu świń. I wcale nie chodzi o to, żeby koryto świniom zabierać. Ale nadal wymieniać je przy korycie.
Kto za nim stoi, że taki chojrak? Służb specjalnych mamy w Polsce siedem: ostatnią powołał pan Donald Tusk w ramach walki z korupcją szerzącą się w demokracji, niczym pożar w lesie.. Ostatnio z korupcją walczył pan Kamiński, człowiek apolityczny Ligi Republikańskiej, potem związany z apolitycznym Prawem i Sprawiedliwością. Zaatakował ważnych członków Platformy Obywatelskiej, a wcześniej założył podsłuchy Samoobronie. Mówi się, że nie miał pozwolenia. Ale jakoś nikt się tym nie przejmuje. Był rozkaz wykończyć Samoobronę- wykończył. I jeszcze Andrzej Lepper mówił, że sfałszował papiery przeciw niemu. Ale tego chyba też nikt nie sprawdza- jak to w demokratycznym państwie bezprawia., realizującym zasady społecznej niesprawiedliwości. Wyroki już zapadły. Nikt nie będzie tego odkręcał. Zresztą rozkaz już padł.. Tak ja strzał z Aurory! Teraz kwas octowy można znaleźć jedynie w pocie czoła.. W Polsce tymczasem pojawili się prawdziwi antysemici . Jest to Związek Postępowych Gmin Żydowskich „ Beit Polska”, do którego należy” Beit Warszawa” który chce się zarejestrować w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Najbardziej Administracji.. Ale nie w smak to Związkowi Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce, który twierdzi, że Związek Postępowych Gmin Żydowskich” uzurpuje sobie prawo do funkcjonowania jako gmina żydowska”(???) Nie wiem jaką opinię ma na ten temat Związek Postępowych Gmin Żydowskich, bo on może uważać tak samo. Który z tych związków jest bardziej postępowy? I który ten właściwy? Tym bardziej, że zgodnie z tradycją żydowską, w danym mieście może działać tylko jedna gmina żydowska. Jak tolerancja będzie się pogłębiać, wkrótce w każdym mieście będą o siebie rywalizowały gminy żydowskie i te postępowe, i te postępowe jakby mniej.. A jak zrobi się tłok- będą rywalizowały nawet po trzy. Będzie się można przyłączyć, do tej, która zaoferuje najwięcej.. Wiatr wieje z tej strony.. Kto się zorientował już- zyska już; kto potem- zyska – potem; a kto straci? Zobaczymy! No i nie wiadomo kto zostanie okrzyknięty antysemitą.. Wiatr też wieje z Unii Europejskiej. Wiatr podwyżek. Właśnie czerwoni komisarze zadecydowali, że firmy ubezpieczeniowe muszą podnieść swój kapitał zakładowy o 30% w ciągu trzech najbliższych lat(???). Oznacza to podwyżkę składek ubezpieczeniowych i zbiednienie tych , co te składki płacą.. Czerwona Europa czerwienieje jeszcze bardziej. .Chyba już teraz – wyłącznie ze wstydu. Znowu im wzrośnie bezrobocie, a ONI będą z nim walczyć, powołując kolejne instytucje do walki z bezrobociem. Zanim jeszcze panowie Tusk i Sikorski wprowadzą nas do pierwszej ligi europejskiej.- co zapowiadają. Do pierwszej Ligii europejskiego bezrobocia.. Natomiast w Stanach Zjednoczonych dopiero co powiększali dług tzw. publiczny do 12, 4 biliona złotych. To było w styczniu, ale okazało się, że to za mało. Izba Reprezentantów zwiększyła dług do 14, 3 biliona dolarów(???). Wojny kosztują, szczególnie wojny w imię poszanowania demokracji, praw człowieka, tolerancji, a przeciwko- ksenofobii, antysemityzmowi i obskurantyzmowi.. I bezrobocie też będzie rosło! Życie na kredyt kosztuje… I pomyśleć, że jeszcze ileś lat temu, ludzie w Ameryce żyli z tego co wypracowali.. Jak to napisał jeden uczeń w wypracowaniu w państwowej szkole:” Roland był bardzo towarzyski. Nawet po śmierci towarzyszy znosił ich trupy z pola walki”(???) Ameryko! I wszystkie psy wojny! Nie idźcie tą drogą... Państwowa telewizja również nie powinna iść tą drogą, Drogą zadłużania się. Za ubiegły rok państwowy moloch wykazał 200 milionów złotych strat.(???). Mimo tylu reklam.. Nawet obniżenie pensji Wincentemu Kraśce, pardon- Piotrowi Kraśce – nic nie pomogło. Wincenty Kraśko to dziadek pana Piotra Krasko, prezentera telewizyjnego. Pan Wincenty to działacz Polskiej Partii Robotniczej, nawet naczelny „Słowa Ludu”, wychodzącego w Kielcach i Radomiu. Również kierownik Wydziału Kultury Komitetu Centralnego i sekretarz KC. Bardzo wprowadzający życiorys do wielkiej kariery w III Rzeczpospolitej.. Wystarczy obejrzeć w niedzielę nowy program pana redaktora Jacka Żakowskiego.. Obok pana Marka Ostrowskiego, z lewicowej ”Polityki ”, w której zresztą pracuje pana Jacek Żakowski, pani Katarzyna Nazarewicz, a obok niej pan dr Maciej Gdula. Z „Krytyki Politycznej” Pani Kasia, to córka pana Ryszarda Nazarewicza, szefa wywiadu GL-AL. w okręgu Częstochowa.., pozbawionego praw kombatanckich w 1953 roku. Pani Kasia robi wielką karierę.. A to w „ekspresie Wieczornym”, a to w „Premierach”, a to” Na żywo””, „ Naj”, „Playboy”, „Voyage”. I oczywiście TVP; i przy kawie, i przy herbacie.. Kobieta o lewicowych poglądach. Pan dr Gdula - pracuje w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego; w 2006 roku obronił doktorat poświęcony „dyskursom eksperckim o miłości”(??). Propaguje leninizm razem panem Sławomirem Sierakowskim w „Krytyce Politycznej”, która to Krytyka otrzymała cenny lokal w Warszawie na rogu Nowego Świata i Świętokrzyskiej, dzięki Platformie Obywatelskiej, i panu burmistrzowi Bartelskiemu- dawniej działaczu Unii Polityki Realnej. Wstyd! Tata pana Macieja Gduli- też był jakimś ważnym sekretarzem w poprzedniej komunie. Po co przypominam związki z przeszłością? Bo to nie jest przypadek moim zdaniem… Czas na zmianę pokoleniową. To znaczy miejsca ojców , zajmują dzieci.. Teraz to „Europejczycy..”- pełną gębą..- nami rządzą.. Władze państwowej telewizji, w związku z długami firmy , zobowiązały wszystkich pracowników do przedstawienia zaświadczenia o zapłaconym abonamencie(???) Obawiam się, że to może nie wystarczyć. Można- w ramach sąsiedzkiej pomocy- dołączyć do pomysłu , zaświadczenia o niezaleganiu z abonamentem pracowników poczty. Dlaczego poczty? Bo o poczcie ciepło wyrażał się sam Lenin, ten geniusz organizacji socjalizmu i komunizmu, duchowy przywódca rządzących Polską urwisów politycznych.. „Zorganizować całą gospodarkę na wzór funkcjonowania poczty, by z całego społeczeństwa zrobić jeden urząd i jedną fabrykę, zaś wszystkich obywateli przekształcić w najemnych pracowników państwa”(???). Czy to nie genialne? I czy wkrótce wszyscy nie będziemy najemnymi pracownikami państwa jeśli już nie jesteśmy? Niektórzy się nawet łudzą, że posiadają „prywatną własność”. .Okres leninowskiego NEP-u już się pomału kończy.. Czas na slogan” Grab. Zagrabione!”. Nie żyje wiecznie żywy Lenin! P.s. Do mauzoleum Lenina schował się nawet tow. Stalin, ten co usta słodsze miał od malin, jak pisała poetka Szybmorska -gdy Hitler podchodził w 1941 pod Moskwę. Jak socjalistyczna Wielka Trwoga- to do Wielkiego Lenina. Pod jego opiekuńcze skrzydła.. WJR
Nowy dowód życia nie ułatwi Wprowadzenie przez rząd premiera Donalda Tuska dowodów elektronicznych od roku 2011 na razie nie wzbudza w Polsce żadnych dyskusji, żadnych polemik w mediach, żadnego zainteresowania ani ze strony obywateli, ani instytucji, które z definicji powinny zajmować się funkcjonowaniem danych biometrycznych w administracji publicznej. I tak generalny inspektor ochrony danych osobowych nie zgłosił uwag ani do ustawy o paszportach biometrycznych, ani do ustawy o nowym dowodzie elektronicznym. Zachowanie GIODO może budzić zdziwienie z uwagi na debaty, jakie towarzyszyły podobnym aktom prawnym w innych krajach Unii Europejskiej, np. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Tym bardziej że przetwarzanie danych biometrycznych budziło i nadal budzi wiele kontrowersji. Sporadyczne publikacje naukowe oraz wystąpienia konferencyjne poświęcone ochronie danych osobowych ukazują główne kierunki sporu pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami wykorzystywania danych biometrycznych. Wśród głównych argumentów podnoszonych przez przeciwników identyfikacji biometrycznej możemy wyróżnić: ograniczenie prywatności poprzez kontrolę przemieszczania się obywateli, problem przechowywania danych biometrycznych, możliwość kontroli osoby bez jej wiedzy i zgody (współczesne technologie to umożliwiają), możliwość przechwytywania informacji, fakt, iż niektóre dane biometryczne mogą ujawniać dane o zdrowiu, czy też poczucie utraty wolności osobistej przez obywateli. Przeprowadzone badania opinii publicznej świadczą o tym, że polskie społeczeństwo jest podzielone w kwestii biometrii. Należy jednak podkreślić, że dotychczasowe badania były przeprowadzane przez pracowników naukowych zajmujących się biometrią, a nie przez wyspecjalizowane ośrodki badania opinii publicznej. Pracownicy Wojskowej Akademii Technicznej przeprowadzili badania naukowe pt. "Biometria w systemie bezpieczeństwa człowieka - moda czy konieczność" (Aneta Krysowaty, Ireneusz Krysowaty, Paweł Niedziejko, Nie bójmy się biometrii, "Zabezpieczenia", z 24 II 2008). Oprócz danych - zawartych na rysunku - z których wynika konieczność rozwoju biometrii, badania potwierdzają również, że społeczeństwo polskie obawia się upowszechnienia metod identyfikacji ludzi przy pomocy danych biometrycznych, np. linii papilarnych kciuka. Na podstawie tych samych badań stwierdzono jednak, że aż 58 proc. ankietowanych uważa, iż biometria doprowadzi do ograniczenia wolności i swobód obywatelskich, 36 proc. nie umiało jednoznacznie zająć stanowiska, a przeciwnego zdania było zaledwie 6 proc. badanych. 58 proc. ankietowanych obawia się również, że technologia biometryczna będzie niewłaściwie używana przez podmioty publiczne i mimo jasno sprecyzowanych celów pobierania danych biometrycznych będą one de facto wykorzystywane w innych celach. Podkreślam, że badania te były wykonane przez specjalistów od biometrii, a więc przez ludzi zainteresowanych jej rozwojem, co nie jest zgodne z postulatem naukowej obiektywności. Wydaje się, że takie sondaże powinny jak najszybciej przeprowadzić wyspecjalizowane ośrodki badań opinii publicznej. Jest to tym bardziej konieczne, że MSWiA - inicjator wydawania dowodów biometrycznych - nie przekazuje społeczeństwu żadnych informacji na temat tych dowodów. Nie stworzono - tak jak w innych państwach UE - portalu informacyjnego o dowodzie biometrycznym, urzędnicy nie odpowiadają obywatelom na pytania drogą elektroniczną. Jest to szokujące w epoce społeczeństwa informacyjnego. Dyskusja społeczna o dowodach biometrycznych jest koniecznością także dlatego, że nowa ustawa o dowodach osobistych nie bierze w ogóle pod uwagę podstawowych założeń dowodów elektronicznych wydawanych w krajach UE, które posiadają tzw. strefę MRZ (Machine Readable Zone). Jest to strefa czytana maszynowo, umożliwia ona zdalne odczytanie danych przez urządzenia do tego przeznaczone. Jej funkcjonowanie ściśle określają normy obowiązujące w UE. Jeżeli dowód elektroniczny nie posiada strefy MRZ, to nie może służyć jako dokument paszportowy w krajach strefy Schengen. W nowej ustawie o dowodach osobistych opracowanej w MSWiA nie ma o MRZ ani słowa! To uchybienie kompromituje nie tylko MSWiA, ale także inne ministerstwa, ponieważ ustawa jest już po tzw. uzgodnieniach międzyresortowych. Rząd chce zlikwidować - jako informację obowiązującą dotychczas w dowodzie osobistym - nie tylko miejsce zameldowania, ale nawet adres zamieszkania obywatela. Jakie będą tego konsekwencje? Trudno sobie w tej sytuacji wyobrazić np. procedurę odbierania listów w placówkach Poczty Polskiej. W dużych miastach w przypadku popularnych imion i nazwisk może pojawić się kilka osób o takim samym imieniu i nazwisku. Na jednym z portali społecznościowych dla hasła "Jan Kowalski, zamieszkały w Warszawie" otrzymano wynik 512 osób. Można sobie wyobrazić, że kilka osób o takim samym imieniu i nazwisku mieszka na jednym osiedlu i podlega pod ten sam urząd pocztowy. W przypadku odbierania listów, a tym bardziej przekazów pieniężnych (np. rent i emerytur!), na nazwisko Jan Kowalski może się po nie zgłosić kilka osób i trudno przewidzieć, w jaki sposób nastąpi identyfikacja osoby uprawnionej do odebrania konkretnej przesyłki. Z tego wynika, że obywatel będzie musiał najprawdopodobniej dysponować wydrukiem wydanym przez urząd gminy, który potwierdzi, że to właśnie on mieszka pod wskazanym adresem, czyli że po reformie premiera Tuska będziemy mieli nie jeden, a dwa dowody osobiste. W czyim interesie przeprowadza się tego typu reformy? Nie trudno zgadnąć: adres zamieszkania umieści się na kolejnej plastikowej karcie, którą jakaś firma informatyczna wyprodukuje. Zarobi firma - straci obywatel. Czyż nie lepiej - tak właśnie zaplanowano dowody biometryczne za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego - umieścić adres zamieszkania w elektronicznej części dowodu osobistego? Takie rozwiązanie umożliwiłoby sprawną identyfikację osób, a jednocześnie nie pociągałoby za sobą obowiązku wymiany dowodu w przypadku zmiany miejsca zamieszkania. Co więcej, Poczta Polska oraz banki zadeklarowały chęć zakupu odpowiednich czytników z własnych środków, co dodatkowo nie obciążałoby budżetu państwa. Zdumiewający jest przy tym fakt, że nowa ustawa o dowodach osobistych przechodziła procedurę uzgodnień międzyresortowych i Ministerstwo Infrastruktury, któremu podlega Poczta Polska odpowiedzialna za doręczenie listów poleconych, nie zgłosiło do ustawy o dowodach osobistych żadnych uwag! Na koniec konkluzja: podstawową zasadą rządu powinna być całkowita transparentność podejmowanych przez poszczególnych ministrów decyzji związanych z absorpcją środków unijnych. W szczególności dotyczy to projektów informatycznych finansowanych przez Unię Europejską. Rząd premiera Donalda Tuska działa według dokładnie odwrotnej zasady, decyzje podejmuje nie wiadomo kto, nie wiadomo w jakim trybie, nie wiadomo gdzie (na cmentarzu, w parku, na wczasach, w gabinetach?), a jeśli już ktoś ją podejmie, to bynajmniej nie fatyguje się, by poinformować o niej społeczeństwo. Piotr Piętak
Bezpieka Ludzie lubią takie słowa jak „Miłość” czy „Prawda” - dlatego w słynnej anty-utopii śp. Eryka Blaira (ps.”Jerzy Orwell"") „Rok 1984” ministerstwo spraw wewnętrznych, zajmujące się torturowaniem ludzi, nazywa się „Ministerstwem Miłości”, a urząd zajmujący się fałszowaniem historii nazywa się „Ministerstwem Prawdy”. Jak mawiali Rzymianie: „Populus vult decipi – ergo: decipiatur!”. L*d jest jak kobieta: ulega magii słów. Nie jest ważne, czy Władzuchna robi dla L**u dobrze – tylko: czy mówi, że „chce dla L**u dobrze?”. Zdecydowana większość kobiet woli mężczyznę, który ładnie bajeruje – od faceta, który rozumie miłość do niej w ten sposób, że troszczy się o jej przyszłość, zapewnia dom, pieniądze... Słowa są o wiele tańsze, niż pieniądze. O wiele łatwiej jest ogłosić 15 uchwał o „Jedności Ziem Odzyskanych z Macierzą” niż wybudować przyzwoitą drogę ekspresową do Wrocławia czy Szczecina. Łatwiej jest zapewniać, że „Dbamy o rozwój gospodarki” niż powiedzieć: „Chromolę Was, Polacy, mam Was głęboko w nosie, radźcie sobie jak umiecie, ja wyjeżdżam na dwa lata na Bora-Bora. Aha: przy okazji zawiadamiam, że likwiduję podatek dochodowy”. Taka nieludzka władza już po tygodniu nie miałaby do czego wracać. L*d wybrałby sobie lepszą Władzę, która by się o Niego zatroszczyła. Rzecz jasna, by się móc lepiej troszczyć, podniosłaby podatki o 2%. Takim hasłem, które uwielbia L*d jest „bezpieczeństwo”. Wychodząc naprzeciw temu zapotrzebowaniu każdy tyran izbę tortur nazywa przynajmniej „Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego”. I już pod tym hasłem można wprowadzać najdziksze ograniczenia wolności. Można montować kamery inwigilujące nas na każdym kroku, jazdę na nartach w kaskach – a w przyszłości nawet w plastikowy pancerzach (o ile producenci pancerzy dadzą odpowiednią łapówkę Najjaśniejszemu Sejmowi; pięć lat temu potrzebne było 3,5 mln dolarów – teraz pewnie z 5 mln €urosów?). Mogą zakazywać palenia we własnych samochodach i mieszkaniach... Ostatnio w trosce o nasze bezpieczeństwo, minister spraw wewnętrznych i administracji w projekcie swojego rozporządzenia w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, chce zakazać używania urządzeń do pieczenia (grilli, rożna) z otwartym paleniskiem na balkonach, loggiach, tarasach i dachach budynków mieszkalnych wielorodzinnych. Z tego by wynikało, że palenie grilla wewnątrz drewnianego domku nie jest zagrożeniem przeciwpożarowym – natomiast palenie na balkonie murowanego domu: jest! Oczywiście: osiedle może mieć w swojej konstytucji punkt, że nie wolno robić grilli – i wtedy co najwyżej nie kupię domu na takim osiedlu. Kupie na innym, gdzie wolno. Natomiast tu Władza działa niedopuszczalnie, bo pod jawnie fałszywym pretekstem... ale jakim ważnym: bezpieka über alles! JKM
NIEKOŃCZĄCE SIĘ KŁOPOTY GRZEGORZA BRAUNA Jutro o godz. 9 w Sądzie Rejonowym dla Wrocławia-Fabrycznej, ul Podwale 30 odbędzie się proces przeciwko Grzegorzowi Braunowi, twórcy takich filmów jak "Plusy dodatnie, plusy ujemne" i "Towarzysz generał". Reżyser został oskarżony o... pobicie kilku policjantów. W kwietniu 2008 r. we Wrocławiu Grzegorz Braun był świadkiem kończącej się już demonstracji mającej uczcić rocznicę zbrodni katyńskiej. Na ulicy Katedralnej, otoczeni przez policję uzbrojoną w broń długą i miotacze gazu łzawiącego, pozostali jedynie spokojnie zachowujący się nacjonaliści z NOP i ONR. Ze zdumieniem obserwując pokaz siły w wykonaniu policji, Braun zapytał dowódcę o zamiary wobec demonstrantów, a po krótkiej chwili sam został zaatakowany przez policjantów w cywilu: chwycili mnie już za ramiona i zaczęli ciągnąć „na stronę”. Zrobiło się ich więcej – może czterech, może sześciu. Trudno mi było liczyć, bo tymczasem ci pierwsi wykręcili mi już ręce – co w naturalny sposób zawęziło moje pole widzenia, jako że jednocześnie mój kark przygięty został do ziemi. Pamiętam, że kilkakrotnie wypowiedziałem słowa: „Nie stawiam oporu”. W odpowiedzi zostałem powalony na bruk – przy czym ktoś strącił mi okulary. Ręce wykręcone na plecy zostały skute kajdankami, które jeden z anonimowych napastników zacisnął jeszcze dodatkowo, by bardziej bolało. Owszem, bolało – ale nie to najbardziej. Bo zaraz potem któryś z dziarskich chłopców wyłamał mi palce. Reżyser został przewieziony na komisariat, gdzie spędził trzy godziny, w tym czasie sporządzono protokół z zatrzymania, którego jednak nie podpisał. Złożył natomiast zeznania: chciałem, by moja relacja natychmiast przyjęła formę urzędową. Co znamienne: na pytanie, w jakim charakterze mam być przesłuchany, kolejny funkcjonariusz (łącznie przewinęło się ich może ok. tuzina) oznajmił, że - w charakterze świadka”. Zapytany przeze mnie, odkąd to świadków sprowadza się w kajdankach i po uprzednim „rzuceniu na glebę”, wyjaśnił, że „nie ma informacji o jakichkolwiek podejrzeniach” i nie ma „podstaw do stawiania mi żadnych zarzutów”. Podyktowałem zatem do protokołu opis zdarzeń, których byłem „świadkiem” we własnej sprawie. Po zwolnieniu reżyser postanowił wnieść skargę na działanie policji i wyegzekwować wyjaśnienia, przeprosiny i obietnicę poprawy. Na złożoną skargę policja zareagowała wniesieniem doniesienia na Grzegorza Brauna, zarzucając mu pobicie kilku (sic!) policjantów i utrudnianie policyjnej interwencji. Proces przeciwko Braunowi rozpoczął się latem 2008 r., grozi mu 5 lat więzienia, do dnia dzisiejszego odbyło się kilka rozpraw, które za każdym razem były wyłączone z jawności. Jak stwierdza sam reżyser: „Oskarżono mnie o to, że poturbowałem kilku policjantów i usiłowałem ich nakłonić do zaniechania czynności służbowych. Sprawa byłaby tylko śmieszna, no bo w gruncie rzeczy powinienem być dumny z tego, że ktoś przedstawia mnie jako takiego człowieka, który jest na tyle energiczny i nielękliwy, że bije się z pół tuzinem policjantów, więc byłoby to śmieszne, gdyby nie to, że policja i prokuratura najwyraźniej dążą do tego, by posadzić mnie w więzieniu”.Najbliższa rozprawa odbędzie się 16 lutego o godz. 9, w Sądzie Rejonowym dla Wrocławia-Fabrycznej, ul Podwale 30.Po wyemitowaniu filmu Grzegorza Brauna „Towarzysz generał” przedstawiającego prawdę o W. Jaruzelskim można oczekiwać każdego wyroku, dlatego: Bądźmy świadkami w tej sprawie. Ryszard Kapuściński
Grzegorz Braun jest znanym reżyserem-dokumentalistą, autorem m.in. filmu o Lechu Wałęsie “Plusy dodatnie, plusy ujemne” oraz o Wojciechu Jaruzelskim “Towarzysz Generał”. Nie chcemy się za wiele domyślać, ale osoby jego pokroju muszą być porządnie znienawidzone przez byłą SB-cję i ich współpracowników, bo są dowodem, iż jeszcze nie wszystkich Polaków udało się przemienić w zastrachane gówienka albo zwykłe kurwy. Jutro przed Sądem Rejonowym we Wrocławiu rusza proces poturbowanego przez policjantów reżysera Grzegorza Brauna, współautora filmu “Towarzysz Generał”
Poskarżył się na policję, sam jest oskarżony Zatrzymany przez policję wiosną 2008 roku Grzegorz Braun – reżyser, scenarzysta i publicysta, broni swego dobrego imienia przed wrocławskim sądem. Choć bez powodu brutalnie powalono go na ziemię, skuto w kajdanki i poturbowano, to w reakcji na skargę sam został oskarżony o nakłanianie funkcjonariuszy do zaniechania czynności służbowych i pobicie jednego z nich. Proces na wniosek policjanta oskarżającego reżysera toczy się za zamkniętymi drzwiami. Grzegorz Braun, reżyser, scenarzysta i publicysta, został zatrzymany przez nieumundurowanych funkcjonariuszy policji w kwietniu 2008 roku, kiedy we Wrocławiu odbywała się demonstracja NOP i ONR, zorganizowana z okazji rocznicy mordu w Katyniu. Braun nie był uczestnikiem manifestacji, lecz jej obserwatorem. Kiedy reżyser dotarł na miejsce, demonstracja była już spacyfikowana przez policjantów uzbrojonych w broń długą i miotacze gazu łzawiącego. Mimo zapewnień, że nie stawia oporu, reżyser został powalony na bruk i skuty w kajdanki przez zabezpieczających akcję cywilnych funkcjonariuszy. - Ja tylko chciałem, by cywile się wylegitymowali. Jeżeli jakiś policjant traci panowanie nad sobą, kiedy się go prosi o tak prostą sprawę, to co zrobi, gdy znajdzie się w rzeczywiście trudnej sytuacji? – zauważa Braun. Chwilę później któryś z funkcjonariuszy wyłamał zatrzymanemu palce. Potem reżyser trafił na komisariat, gdzie był przetrzymywany przez trzy godziny. Sporządzono protokół z zatrzymania, którego Braun nie podpisał.- Złożyłem za to zeznania, bo chciałem, by moja relacja przyjęła formę urzędową. Co znamienne: na pytanie, w jakim charakterze mam być przesłuchany, funkcjonariusz oznajmił, że “w charakterze świadka”. Zapytałem go, odkąd świadków sprowadza się w kajdankach i “rzuca na glebę”. Wyjaśnił mi, że “nie ma informacji o jakichkolwiek podejrzeniach” i nie ma “podstaw do stawiania mi żadnych zarzutów” – relacjonuje reżyser. Po zajściu Braun złożył skargę na postępowanie policji we wrocławskim sądzie oraz na ręce miejscowego komendanta policji. Szczegółową relację Brauna opublikował w maju 2008 r. miesięcznik “Opcja Na Prawo”. - Komendant nie odpowiedział na moje pismo, tylko czekał na rozstrzygnięcie sądu. Ten jesienią 2008 roku oddalił moją skargę, nie przesłuchawszy żadnych świadków. Potem podobnie uczynił komendant – dodaje. W zamian wrocławska policja wszczęła dochodzenie wobec Brauna. Reżyser został wezwany na komisariat i był przesłuchiwany przez tego samego funkcjonariusza, który w czasie kwietniowego zajścia podkreślał, że reżyser występuje w charakterze świadka. Teraz Braunowi zarzucono “nakłanianie policjantów do zaniechania czynności służbowych” i poturbowanie jednego z nich. Sprawa trafiła na wokandę jesienią 2008 roku. Braunowi grozi kara do pięciu lat pozbawiania wolności. Już na pierwszej rozprawie na wniosek policjanta, głównego oskarżającego, sąd wykluczył możliwość udziału publiczności w kolejnych rozprawach. - Gdybym był istotnie winien tego, o co mnie oskarżają, to znaczyłoby to, że jestem perfidnym łobuzem, groźnym nie tylko dla otoczenia, ale i dla państwa, bo targnąłem się nie tylko na funkcjonariusza, ale jeszcze rozpowszechniam – z punktu widzenia policji i prokuratury – jakieś fałszywe informacje, wręcz oczerniam organa władzy państwowej. Należałoby więc nie utajniać rozprawy, ale pokazać mnie całemu światu i publicznie napiętnować – dodaje. W efekcie zarówno dziennikarze, jak i publiczność przestali pojawiać się w sądzie. Do tego w prasie ukazały się wzmianki opisujące zdarzenie na podstawie informacji uzyskanych od policji i prokuratury. - Żaden z tutejszych “dziennikarzy śledczych” nie trudził się, by uzyskać jakikolwiek mój komentarz. Sprawa trwa już półtora roku rok, a ja, nie licząc najbliższych i adwokata, zostałem sam wobec zmowy moich fałszywych oskarżycieli – dodaje Braun.
Obecnie trudno przewidzieć, jak długo sprawa będzie się toczyć przed sądem. Na rozprawy nie stawia się bowiem świadek powoływany przez Brauna, a sąd nie korzysta ze środków “zachęcających” do stawiennictwa. Ów świadek to zastępca szefa komisariatu, na który dowieziono reżysera w kwietniu 2008 roku. - Z mojej perspektywy jest to świadek ważny, bo wydaje mi się, że dwa lata temu miał on świadomość, iż jego koledzy “przedobrzyli”. Doprowadził do tego, że mogłem zadzwonić do bliskich i adwokata, co wcześniej mi uniemożliwiano, po czym grzecznie odprowadził mnie do drzwi komisariatu. Chciałbym go zapytać, czy to jest rutynowe postępowanie wobec przestępcy, który ośmielił się targnąć na nietykalność funkcjonariusza – dodaje. W ocenie reżysera, choć nie ma świa...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]