148. ABY 0043 - Przeznaczenie Jedi 2 - Omen, -=-Star Wars-=-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przekład
Anna Hikiert
Redakcja stylistyczna
Magdalena Stachowicz
Korekta
Jolanta Gomółka
Elżbieta Steglińska
Ilustracja na okładce
Ian Keltie
Druk
Wojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o.
Tytuł oryginału
Fate of the Jedi#2: Omen
Copyright © 2009 by Lucasfilm Ltd. & ® or ™ where indicated.
All Rights Reserved.
Used Under Authorization.
For the Polish translation
Copyright © 2011 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241-4033-6
Warszawa 2011. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.
02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63
tel. 22620 40 13,22620 81 62
www.wydawnictwoamber.pl
Książkę tę dedykuję moim rodzicom, Jamesowi R. Goldenowi i Elizabeth C. Golden. Jest
ona owocem tych wszystkich niezapomnianych popołudniowych seansów, na które podrzucaliście
mnie, kiedy w kinach wyświetlano
Gwiezdne wojny.
BOHATEROWIE POWIEŚCI
Allana Solo - dziewczynka
Bazel „Barv” Warv - (Ramoanin)
Ben Skywalker; Rycerz Jedi - (mężczyzna)
Cilghal - Mistrzyni Jedi i uzdrowicielka (Kalamarianka)
Han Solo - kapitan „Sokoła Millenium” (mężczyzna)
Jagged Fel - przywódca Rady Maffów (mężczyzna)
Jaina Solo - Rycerz Jedi (kobieta)
Javis Tyrr - dziennikarz (mężczyzna)
Kenth Hamner - pełniący obowiązki Wielkiego Mistrza Zakonu Jedi (mężczyzna)
Leia Organa Solo - Rycerz Jedi (kobieta)
Luke Skywalker - Wielki Mistrz Jedi (mężczyzna)
Natasi Daala - przywódczyni Galaktycznego Sojuszu (kobieta)
Natua Wan - Rycerz Jedi (Falleenka)
Tadar’Ro - oficer łącznikowy (samiec rasy Aing-Tii)
Vestara Khai - nowicjuszka i uczennica Sithów (kobieta)
Wynn Dorvan - asystent admirał Daali (mężczyzna)
Yaqeel Saav’etu - Rycerz Jedi (Bothanka)
Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce…
PROLOG
Orbita Ziost, dwa standardowe lata temu
Dician wyczuła planetę, zanim jeszcze ta pojawiła się na monitorze głównego mostka
„Zatrutego Księżyca”. Wiedziała, że ten pozornie niegroźny, biało-zielono-niebieski świat także ją
widzi - i uśmiechnęła się drapieżnie. Jasne, geometryczne tatuaże na jej twarzy mocno
kontrastowały z ciemną skórą. To właśnie to miejsce zobaczyła przed chwilą oczami duszy, jako
niemą odpowiedź na pytanie o obiekt, którego szukała w pobliżu. Rozkazała załodze fregaty dać
całą naprzód. Muszą zdążyć na czas.
Dokąd zmierzasz, moja piękna? - zagadnęła w myśli.
Ślepcom o martwych zmysłach ta planeta mogła się wydać taka sama jak każda inna: świat
pokryty oceanami i lądami, porośniętymi w większości lasem, o biegunach przykrytych polarnymi
czapami, zasnuty kłębami białych chmur.
Takie wrażenie było jednak zwodnicze. To nie był świat podobny do innych - i Dician
doskonale o tym wiedziała.
To była Ziost, kolebka Sithów.
Nieliczni członkowie Zakonu ukrywali się teraz na Korriban, na którą Dician zamierzała
wkrótce wrócić... ale nie teraz, jeszcze nie; nie bez łupu, po który tu przybyła.
Kiedy uświadomiła sobie, że pochyla się lekko w fotelu, zniecierpliwiona opadła na oparcie
i delikatnie, ale stanowczo stłumiła podekscytowanie. Nie może pozwolić, żeby emocje wpłynęły
na jej misję.
- Wayniss, sprowadź nas na orbitę - poleciła. Pracowała w wywiadzie i jej łagodny,
melodyjny głos często utwierdzał innych w przekonaniu, że z jej strony nic im nie grozi, ale jej
załoga wiedziała aż za dobrze, czego można się po niej spodziewać.
- Tak jest, pani kapitan - zameldował pierwszy pilot „Zatrutego Księżyca”. Wayniss był
małomównym i rzetelnym pilotem. Niewrażliwy na Moc, wypełniał rozkazy sumiennie i pilnie,
dopóki sowicie mu płacono. Na swój sposób ten siwiejący ekspirat był uczciwy, honorowy i
prostolinijny, całkiem jak prawowity obywatel galaktyki. I jak dotąd, w tej misji świetnie sobie
radził.
- Widać gdzieś naszą sferę? - spytała Dician Ithilę, operatorkę czujników. Hapanka
nachyliła się nad panelem, marszcząc w skupieniu czoło. Jej twarz można by uznać za piękną,
gdyby nie paskudne blizny szpecące jej prawą stronę.
- Nic z tego - odparła Ithila. „Zatruty Księżyc” schodził właśnie na orbitę planety i w
przednich iluminatorach pojawiła się Ziost. - Żadnych sygnałów z powierzchni planety. - Odwróciła
się w stronę kapitan. - Wygląda na to, że nic z tego.
Dician znów się uśmiechnęła. Nie mogło być mowy o pomyłce. Teraz musi tylko znaleźć
stateczek i...
Usadowiła się wygodniej i skupiła wzrok na powoli obracającej się w iluminatorze kuli.
Czekała. Ziost odwzajemniła jej spojrzenie i Dician poczuła w sercu ukłucie tęsknoty. Miała ochotę
wylądować „Zatrutym Księżycem” gdzieś w lesie i spacerować wśród drzew, tak jak czynili to inni
Sithowie na przestrzeni minionych wieków. Wiedziała jednak, że nie może sobie na to pozwolić.
Nie po to tu przybyli. Teraz musi się skupić na interesach Zakonu, Jednego Sitha; nie może myśleć
o własnych zachciankach. Może pewnego dnia postawi stopę na powierzchni tego świata... jednak
na pewno nieprędko. Ten dzień nie nadszedł. Jeszcze nie.
Muszą się spieszyć.
Jakiś czas później Ithila znów się odezwała:
- Wykrywam ją czujnikami dalekiego zasięgu, pani kapitan - poinformowała.
Dician wyprostowała się i podniosła głowę.
- Wszyscy świetnie się sprawiliście - pochwaliła załogę. - A teraz, jak by to powiedział nasz
pilot przemytnik, czas dobić targu.
Nadeszła wielka chwila Dician. Teraz wszystko zależy od niej. Nie może sobie pozwolić na
najmniejsze potknięcie. Musi uważać na każdy swój krok.
Wyczuła statek, zanim jeszcze Ithila przesłała jego obraz na jej osobisty wyświetlacz. Była
tam... Sfera medytacyjna Sithów. Dician przez chwilę przyglądała się w milczeniu pomarańczowo-
czerwono-żółtej kuli, zwieńczonej parą nietoperzych skrzydeł. Sfera przypominała jej olbrzymie
oko.
- Witaj, moja piękna - zamruczała uwodzicielsko.
Sfera milczała.
- Jak widzisz, spodziewaliśmy się ciebie. Po co przybyłaś na Ziost?
Dom
- niechętna odpowiedź wykiełkowała głęboko w umyśle Dician. Głos był męski i
brzmiała w nim najwyższa koncentracja. Kobieta zadrżała lekko z euforii. To nie był pieszczoch,
którego dałoby się ugłaskać, ale wierzchowiec, którego należało okiełznać. Takie wyzwanie
wymagało wielkiej siły i niezłomnej woli. Na szczęście Dician miała pod dostatkiem i jednej, i
drugiej.
Mam dla ciebie miejsce lepsze niż ten opuszczony świat
- przekazała statkowi w myśli.
Wiedziała, że kojący głos na nic się tu nie zda. Musi się maksymalnie skoncentrować i wykorzystać
jak najlepiej swój dar przekonywania.
Stateczek ani na chwilę nie zboczył z kursu, ale Dician spostrzegła, że przykuła jego uwagę.
Słuchał jej.
Jesteś sferą medytacyjną Sithów -
przekonywała go w myśli. -
Chodź ze mną. Zaprowadzę
cię do Sithów. Będziesz nam służył, bo jest ci to pisane.
Wyobraziła sobie Korriban, na którym
przebywało nie dwoje, ale o wiele więcej Sithów, tworzących teraz jedność - Jednego Sitha;
uczniów wymagających szkolenia, spragnionych wiedzy o Ciemnej Stronie, koniecznej do
odzyskania należnej im potęgi i chwały.
- Zwalnia - oznajmiła nerwowo Ithila. - Wkrótce się zatrzyma.
Dician nie zawracała sobie głowy tłumaczeniem Hapance, że już o tym wie. Ani myślała
zdradzać, że ze sferą wiąże ją prawie intymna więź.
Wszystko wskazywało na to, że pojazd jest szczególnie zainteresowany młodzikami i Dician
doskonale to rozumiała - został w końcu zaprojektowany głównie w celach szkoleniowych. Miał
chronić i nauczać, a także przygotowywać młodzież do pójścia za jej przeznaczeniem.
Polecisz z nami na Korriban
- powiedziała w myśli do sfery. -
Będziesz służyć mnie, Dician,
i nauczać młodych. Wypełnisz swoje przeznaczenie...
Za chwilę wszystko się rozstrzygnie. Dician czuła, że sfera sonduje ją uważnie i
natarczywie. Nie wstydziła się swojej potęgi i pozwoliła, żeby pojazd ujrzał ją w całej okazałości.
Żeby wyczuł jej wolę, pragnienie, pasję, przemożną chęć dążenia do doskonałości...
Doskonałość -
powiedział pojazd i zamyślił się, jakby smakował słowo, które właśnie
wypowiedział.
Tylko ona pozwala w pełni korzystać z Ciemnej Strony
- odparła Dician. -
Pomożesz mi
osiągnąć doskonałość. Dla Sithów.
Doskonałości nie można osiągnąć w ukryciu.
- Odpowiedź sfery zaskoczyła Dician i kobieta
zamrugała, zdezorientowana.
To po prostu przezorność
- wyjaśniła pospiesznie. -
Będziemy trzymać się na uboczu, rosnąć
w siłę, a potem upomnimy się o to, co nasze.
Kiedy stateczek rozważał jej słowa, umysł Dician kąsały wątpliwości. Zdławiła je szybko i
bezlitośnie. Zasłoniła się przed nimi tarczą stanowczości.
Jedi rosną w siłę
- stwierdziła wreszcie sfera. -
To nie czas na ukrywanie się i podkulanie
ogona. Nie zamierzam służyć. Znajdę lepszy cel.
Dician czuła, że sfera zamyka się przed nią i sprzeciwia jej żądaniu. Na jej policzki
wypłynął rumieniec. Jak mogła odrzucać tak lekkomyślnie jej prośbę?
- Pani kapitan? - zagadnęła Ithila. - Sfera podjęła kurs na Ziost.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]