14. Odbicie, Opowiadania fanów(1)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

14. Odbicie

 

Następnej nocy miałam identyczny sen co poprzednio. Cullenowie zjawili się w Volterrze wraz ze sforą i jeszcze innymi wampirami. Płomyk nadziei rozpalił moje serce. Może jednak moja rodzina miała po mnie przybyć. Do cholery byłam więziona już sześć dni! za niecały tydzień miałam zginąć śmiercią tragiczną.

Demetri cały czas mnie pilnował. Jeśli gdzieś musiał wyjść prosił o zastępstwo Aleca, z uwagi na słowa Kaujsza, że kiedyś Demetri opuści loch. Sama się tego bałam. Nie chciałam stanąć oko w oko z tym okropnym wampirem. Wystarczyło, że jak o nim pomyślałam to czułam jego uderzenie.

Dzisiejszego ranka (bynajmniej tak mi się wydawało, że jest ranek) obudziłam się zlana potem. Od razu przy moim boku pojawił się Demetri. Gładził mnie kojąco swoją zimną dłonią po włosach i policzku. Było to bardzo cudowne doświadczenie.

Od kiedy wampir zaczął przebywać razem z ze mną w celi, wiedziałam że kryje się w nim cząstka dobra. Teraz ta cząstka dominowała, z czego byłam bardzo zadowolona. Udało mi się nawrócić wampira.

-Scarlett powinnaś coś zjeść – usłyszałam jego głos – od kiedy nawiedził cię ten sen bardzo mało jesz.

-Zaraz coś zjem, obiecuję – powiedziałam.

-Tylko nie rób sobie nadziei. To może być proroczy sen, ale nie musi.

Pokiwałam głową. Wiedziałam, że może to być tylko zwykły sen, ale chciałam wierzyć, że Cullenowie po mnie przybędą. Z tą myślą czułam się lepiej.

Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po jogurt. Niestety wampir nie wiedząc, czym się je taki jogurt nie dostarczył mi łyżki, w rezultacie czego musiałam go wypić. Przegryzałam produkt bułeczką.

Wstałam z łóżka i podeszłam do krat. U mojego boku zaraz pojawił się Demetri.

-Czy oprócz mnie jest tu jeszcze ktoś inny?

-Nie. Bardzo rzadko mamy więźniów. W sumie to prawie w ogóle. Ty jesteś trzecim więźniem. Przed tobą było to tyko dwóch ludzi.

-Co się z nimi stało? – zapytałam.

Demetri nie odpowiedział tylko spojrzał w bok. Mogłam się domyślić, że stali się deserem dla innych wampirów. Obstawiałam, że to Kajusz wyssał z nich krew. Szybko jednak odgoniłam od siebie te myśli, bo zaczynały mi się przypominać wydarzenia sprzed czterech dni.

Wróciłam na łóżko, Demetri oczywiście razem ze mną. Opatulił mnie kocem i przytulił mnie do siebie, delikatnie gładząc mnie po włosach. Jego oczy robiły się bledsze, nie były już krwistoczerwone. Dawno musiał się nie posilać.

Wampir poprosił mnie, żebym mu zaśpiewała, jak zawsze. Zaczęłam więc śpiewać, a tropiciel zamknął oczy i słuchał. Naprawdę podobał mu się mój śpiew. Scarlett Brandon zaklinaczka wampirów – zaśmiałam się w duchu. Nie wiedziałam dlaczego mój śpiew tak działał na wampiry. Wczoraj Alec próbował na mnie wypróbować swój dar. Jak się okazało i na jego dar jestem odporna. Jego dar polegał na odbieraniu zmysłów, jednak ja widziałam, słyszałam, czułam i miałam smak. Demetri powiedział mi, że Jane także próbowała na mnie swojego daru, ale jej się nie udało i była na mnie za to wściekła.

-Demetri – odezwałam się cichutko – chciałbyś żebym została wampirem?

Jedyna rzecz, która wkurzała mnie w tym wampirze, to że zawsze zwlekał tak z odpowiedziami, a niestety ja do cierpliwych osób nie należę.

-Tak i nie – odpowiedział w końcu – tak ponieważ żyłabyś wiecznie… wiecznie ze mną, a nie ponieważ nie mam prawa żądać od ciebie odebrania ci człowieczeństwa.

Pokiwałam głową i wtuliłam się w niego mocniej. Kilka razy próbowałam wyciągnąć od niego szczegóły przemiany, ale nigdy nie chciał mi o tym powiedzieć. Teraz też zapytałam, stwierdził że jestem uparta, ale i tak mi o tym nie powie.

-Ty też jesteś uparty – zaśmiałam się.

Zaczęłam nucić sobie piosenkę, patrząc przed siebie. Wampir ujął moją dłoń w swoją, ja pocałowałam go w opuszki palców i przyłożyłam jego dłoń do mojej piersi, gdzie biło mi serce. Kiedy skończyłam nucić powiedziałam.

-To serce bije tylko dla ciebie.

Demetri nachylił się do mnie i przyłożył swoje usta do moich, które zatopiły się w namiętnym pocałunku. Nasze języki się masowały, wampir mnie objął i przyciągnął do siebie, ja natomiast wpiłam swoje palce w jego włosy. Zapadaliśmy się w tym namiętnym pocałunku. Mimo, że wargi wampira były zimne jak lód, nasz drugi pocałunek był gorący. Znowu przerwał go Demetri, tyle że tym razem usłyszał kroki zbliżające się do mojej celi.

Wampir szybko wstał i stanął koło krat. Postać była już coraz bliżej. Demetri rozluźnił swoje mięśnie, więc i ja przestałam się bać. Widocznie rozpoznał kogoś znajomego, który nie miał złych zamiarów.

W mroku zobaczyłam, tylko że postać jest wysoka i masywna. Taką posturę tutaj miał tylko Felix. No i się nie pomyliłam.

Wysoki wampir wszedł do mojej celi, z uśmiechem na twarzy.

-Co się stało Felixie? – zapytał tropiciel.

-Mamy gości, przybyli Cullenowie i Aro mnie wysłał po Scarlett.

Demetri kiwnął głową i powiedział coś tak cicho, że tego nie usłyszałam. Felix kiwnął głową na znak zrozumienia i zniknął w mroku.

Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Cullenowie po mnie przybyli. Przybyli po mnie. Z moich oczy zaczęły lecieć łzy szczęścia, ale i nie tylko. Znaczyło to, też że będę musiała rozstać się z Demetrim.

Wampir podszedł do mnie i przytulił mocno do siebie.

-Moja ukochana. Przybyli po ciebie, więc musimy się pożegnać. Scarlett będzie mi ciebie tak okropnie brakować, roztopiłaś moje martwe serce. Zawsze będę przy tobie. Może nie ciałem, ale duchem – zerwał medalion ze swojej szyi – weź to, nie chcę, żebyś o mnie zapomniała. Bądź szczęśliwa Scarlett i wiedź, że odnalazłem to co mi w życiu brakowało, kocham cię ponad wszystko.

Położył mi medalion na otwartej dłoni i zamknął ją swoją. Schowałam podarunek do kieszeni. Teraz leciały mi łzy smutku. Może to i dziwne, ale nie chciałam opuszczać zamku, nie bez Demetriego. Wampir starł mi łzy z policzka.

-Demetri – załkałam – możesz żyć inaczej, możesz wrócić ze mną.

Jego twarz posmutniałam.

-Nie mogę Scarlett. Nie mogę tak po prostu opuścić Volterry.

-Ja cię kocham Demetri, kocham cię – mówiłam przez łzy, których było coraz więcej – nie chcę cię opuszczać.

-Jesteś moim aniołem.

Wampir przytulił mnie do siebie, a ja się na dobre rozpłakałam. na koniec złożyliśmy nasz ostatni pocałunek i wyszliśmy z lochu. Demetri raz jeszcze wytarł mi łzy i prowadził mnie trzymając mnie za rękę. Wyszliśmy z lochów i oślepiło mnie światło słoneczne. Aż mnie oczy od tego zabolały. Poprowadził mnie głównym korytarzem i w końcu weszliśmy do wielkiej komnaty. Koło wyjścia stało czternastu wampirów i cała sfora. Wśród wilków zobaczyłam tego wielkiego, szarego basiora. Kamień spadł mi z serca. Paul żyje i przybył mi na ratunek. Przed Cullenami stała Wielka Trójca, po ich bokach Jane wraz z Aleciem, Felix i jeszcze kilka nieznanych mi wampirów. Na ustach Ara widniał szeroki uśmiech zadowolenia. Właśnie to planował. Razem z Demetri stanęliśmy przy tronie Marka. Wampir chwycił mnie za szyję. Jednak jego uścisk nie był mocny. Domyśliłam się, że to tylko dla pozorów. Alice spojrzała na niego wilkiem, wilki zawyły tylko Carlisle wydawał się być spokojny, ale wiedziałam, że to tylko maska.

Zobaczyłam jak Bella stała bardzo skupiona, obok niej Edward i Emmett, który już rwał się do walki.

Aro zaczął się przechadzać w tą i powrotem z diabelskim uśmiechem na twarzy. Kajusz był wściekły, a Marek obojętny na to wszystko. Takie bynajmniej sprawiał wrażenie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.

Alice cały czas się we mnie wpatrywała, a Edwarda mina zmieniła się ze złej na zdziwioną. Zaciekawiło mnie dlaczego. Nie widziałam twarzy Demetriego i zastanawiałam się co ona wyraża. Moja wyrażała szczęście, smutek, ból i ulgę, wszystkie uczucia na raz. Nawet nie wiedziałam, że jest to możliwe.

Nikt się na razie nie odzywał. Jane cały czas była wpatrzona w Cullenów. Domyślałam się, że starała się użyć swojego daru, jednak tarcza Belli ją powstrzymuje.

W końcu odezwał się Aro.

-Długo kazaliście na siebie czekać moi drodzy. Naraziliście drogą Scarlett na wielkie niebezpieczeństwo.

-Opracowywaliśmy plan. Aro nie postąpiłeś fair, porywając Scarlett.

-Złamaliście zasady, po raz drugi, musieliście ponieść konsekwencję. Ale możemy się dogadać – zacmokał Aro.

Wszyscy na niego spojrzeli, a on tylko się uśmiechał.

-Zróbmy wymianę Edward za Scarlett, albo Alice za Scarlett.

No i tego się właśnie spodziewałam. Dary mojej babci i jej brata najbardziej interesowały przywódcę Volturi. Nie chciałam, żeby żadne z nich (pomimo, że nie lubiłam Edwarda) znalazło się w jego straży.

Nikt się nie odzywał, Aro wpatrywał się w swoich przeciwników, a Alice wraz z Edwardem spojrzeli na mnie, po czym odwrócili głowy na Ara. Demetri się lekko poruszył i jeszcze bardziej rozluźnił swój uścisk na mojej szyi.

-Nie ma mowy – odpowiedział w końcu Edward.

Alice spojrzała na niego wściekła. To samo zrobił Carlisle i Esme. Zaczęli coś bardzo cicho mówić, tak że ja nie usłyszałam co.

-Dobrze, może to was zachęci – usłyszałam szyderczy głos Kajusz, aż mnie ciarki przeszły.

Wszystkie wampirze oczy zwróciły się w stronę Kajusza. Ten podszedł do mnie i z uśmiechem na twarzy, uderzył mnie w brzuch. Zgięłam się w pół z bólu, w ostatniej chwili Demetri złapał mnie w pasie. Zaczęłam kaszleć i szybko łapać oddech. Usłyszałam jak Alice krzyknęła na niego i chciała się na niego rzucić, ale ktoś, pewnie Jasper, ją powstrzymał i jak Paul gniewnie zawarczał. Demetri najciszej jak potrafił szepnął mi do ucha słowo „przepraszam” i pomógł mi wrócić do poprzedniej pozycji.

W oczach moich wszystkich wampirów zauważyłam gniew i nieokiełznaną złość. Wszyscy wpatrywali się w Kajusza, a ten tylko się uśmiechał.

Zauważyłam, że Edward na ułamek sekundy spojrzał na Demetriego po czym szybko odwrócił głowę. Był mocno na czymś skupiony. Wyglądał jakby czytał cały czas myśli jednej osoby, jakby skupiał się tylko na jednej osobie. Ale na kim? Na Arze, Kajuszu, czy Marku? A może na Jane, albo na Felixa, albo Demetriego? Wpatrywał się przed siebie, więc nie można było odgadnąć kogo myśli kartkuje.

Ból nadal rwał mi brzuch, ale nic nie mogłam na to poradzić. Wszystkie wilki głośno zawyły, gotowe do rzucenia się na przeciwników. Nie chciała, żeby Paul to robił, dopiero co wyzdrowiał po ataku tropiciela.

-Zgoda – odezwał się Edward.

Wszyscy Cullenowie na niego spojrzeli, z zaskoczeniem w oczach.

-Zgadzasz się Edwardzie wstąpić do mojej straży?

-Tak, ale pod dwoma warunkami, pierwszy to że wymienisz mnie na Scarlett – Bella patrzyła na niego z niedowierzeniem, zapewne mój los ją wcale nie obchodzi i stwierdziła, że jej mąż po skradał zmysły – a drugi powiedź Jane, żeby znowu nie naciskała na Bellę.

Jednym ruchem ręki rozkazał Jane zaprzestanie ataku.

-Zgoda mój przyjacielu.

-Nie jestem twoim przyjacielem – burknął Edward.

Alice się lekko uśmiechnęła. Zobaczyła plan swoje brata i się o niego nie bała. Demetri na rozkaz Ara puścił mnie, a ja udałam się wolnym krokiem do Cullenów.

Edward stanął naprzeciwko Ara i kiedy znalazłam się pod barierą utworzoną przez Bellę, Edward się wycofał.

-Nie tylko my tu gramy nie fair.

-Oszukałeś nas! – krzyknął Aro.

-Tak jak ty nas – odpowiedział Carlisle.

Bella mocno się skupiła. Jane atakowała ją ze wszystkich sił, a jej przykładem poszedł jej brat Alec. Alice przytuliła mnie do siebie mocno i zaczęła głaskać po głowie. Jedna z naszych wampirzyc imieniem Kate wysłała prąd elektryczny, który poraził Kajusza. Przez chwilę jego ciało się trzęsło. Dzięki barierze Belli żaden atak nas nie dosięgną. Bella upadła na kolana, jednak nadal była skupiona. Ataki bardzo ją wyczerpywały. Kate od razu obdarzyła prądem elektrycznym Jane, która upadła i wiła się z bólu. Ja i Alice pomogłyśmy podnieść się Belli, a Edward zapytał jak się czuje. Odpowiedziała, że dobrze i jeszcze bardziej wzmocniła barierę.

Jane podniosła się z ziemi. Jej zawsze idealnie spięte włosy w kok, teraz fruwały w nieładzie. Z jej oczu ciskały błyskawice. 

Spojrzałam na Demetriego, cały czas patrzył na mnie smutno, tak samo jak ja na niego teraz patrzyłam. Usłyszałam wycie wilka, ale nie zwróciłam na to uwagi. To były ostatnie chwile, w których widziałam Demetriego. Chciałam, żeby ze mną uciekł, chciałam żeby był ze mną, żeby tu nie zostawał.

Wystraszyłam się kiedy coś mokrego dotknęło mojej ręki. Zobaczyłam, że to Paul się ze mną wita. Spuszczając niechętnie wzrok z tropiciela, pogłaskałam mojego przyjaciele za uszami, tak jak lubił i mimowolnie się do niego uśmiechnęłam.

Zaczęłam się rozglądać po moich towarzyszach. Emmett już się rozciągał tak samo jak dwoje nieznanych mi wampirów. Wilki też wszystkie szykowały się do ataków, Rosalie stała na obok swojego chłopaka i chyba go prosiła, żeby nie był zbyt pochopny. Jasper świdrował wzorkiem Kajusza, Ara i Marka, to samo robiła Alice. Kate co chwile ciskała swoja elektrycznością we wrogów, tylko Ara nie mogła dosięgnąć.

-Przestańcie! Wszyscy, Jane, Alec wy też! – zagrzmiał Aro.

Wszyscy jak na zawołanie przestali używać swoich darów, prócz Belli oczywiście która nas chroniła. Wszystkie wampiry i wilki spoglądali na Ara zdziwieni.

-Nie będziemy się przecież zabijać z takiego błahego powodu. Proponuję rozejm. Wszyscy zagraliśmy nie fair, my porywając Scarlett, wy używając podstępu. Proponuję, abyście odeszli w pokoju z jednym tylko warunkiem.

-To znowu jakaś twoja sztuczka? – zapytał Carlisle.

-Oczywiście, że nie mój przyjacielu. Daje wam moje słowo, że to nie jest żadne zagranie. Moim warunkiem jest to co mówiłem wcześniej. Musicie zmienić Scarlett w wampira, bo człowiek nie może wiedzieć o naszym istnieniu.

-Dobrze, zgadzamy się na to, a teraz jeśli pozwolisz odejdziemy… w pokoju.

-Oczywiście mój przyjacielu.

Moje spojrzenie napotkało spojrzenie Demetriego. Z ruchu jego warg wyczytałam „kocham cię”. Odpowiedziałam mu niemo, to samo i ze smutkiem ruszyłam wraz z moją rodziną do wyjścia. Alice trzymała mnie pod rękę i już wychodziliśmy na oblane słońcem ulice Volterry. Wszyscy zaczęli coś na raz mówić, ale pogrążona we własnych myślach nie zaważałam za bardzo na ich słowa. W końcu byłam wolna, ale czy do końca szczęśliwa?

 

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • legator.pev.pl