15. Elliott Nancy - Pokerowa zagrywka, harlekinum, Harlequin Super Romance
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NANCY ELLIOTT
Pokerowa Zagrywka
(Blind Opening)
1
Głośne trzaśniecie drzwiami rozległo się echem po domu. Susan Ross obudziła się natychmiast i siadłszy na łóżku, nasłuchiwała.
– Ciekawe, co zatrzymało Susan. Powinna już dawno być.
Uspokoiła się, słysząc charakterystyczny niski głos matki, dobiegający z holu. Felicja najwyraźniej nie zauważyła nowego czerwonego porsche w głębi garażu. Susan nie pochwaliła się nikomu najnowszym zakupem. Było to prezent, który sama sobie ofiarowała, a rozmaitych powodów ku temu zebrało się mnóstwo.
Spojrzała na zegar. Dziesiąta trzydzieści. Gimnastyka musiała się przedłużyć. W każdy piątek wieczorem matka ze swoją przyjaciółką, Margo Buchanan, chodziły na aerobic, a później na pół godziny na basen.
– Mam nadzieję, że nad morzem nie było mgły – odezwała się Margo.
Margo i Felicja przyjaźniły się od lat, a w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, jakie minęły od śmierci ojca Susan, jeszcze bardziej się do siebie zbliżyły. Susan cieszyła się, że w tym trudnym okresie matka nie jest sama.
– Napijesz się czegoś? – spytała Felicja.
– Chętnie, ale bez alkoholu. Jutro o dziewiątej mam zreferować skomplikowaną sprawę w sądzie. Cholerny ranny ptaszek z tego sędziego.
– Za to ja naleję sobie duży kieliszek białego wina – oświadczyła Felicja.
– Pomyśl, ile to kalorii! Wszystkie dzisiejsze ćwiczenia pójdą na marne.
Felicja roześmiała się. ‘
– Właśnie dlatego że tak się namęczyłam, należy mi się nagroda.
Susan wyraźnie słyszała każde słowo, wypowiedziane w salonie. Dźwięki przedostawały się do dużego wyłożonego marmurem holu i, odbijając się od ścian krętej klatki schodowej, unosiły do góry. Jako dziecko, leżąc w tym samym łóżku, przysłuchiwała się odgłosom przyjęć urządzanych przez rodziców. Wróciło tamto uczucie odosobnienia, wrażenie, że jest samotną wyspą, oddaloną od reszty świata.
Felicja zaczęła opowiadać Margo o rozwodzie ich wspólnej znajomej. Susan wiedziała, że rozmowa zapowiada się na długo, wstała więc i podeszła do drzwi, zamierzając je zamknąć. Nagły dzwonek telefonu powstrzymał ją. Serce jej załomotało. Zanim zrobiła ruch w stronę stojącego na nocnym stoliku aparatu, usłyszała, jak matka podnosi słuchawkę.
– Halo?
Została pod drzwiami. Ciekawa była, kto dzwoni.
– Ach, to ty, Bill – dobiegło z dołu. – Właśnie weszłam. Czy coś się stało?
Susan wydało się to dziwne. W Nowym Jorku, skąd wuj telefonował, było teraz wpół do drugiej nad ranem.
– Co? – krzyknęła Felicja. – Boże! Jak to się stało? Gdzie? Na pewno jest bezpieczny? Jak mógł tak ryzykować?
Między pytaniami Felicja robiła przerwy, słuchając odpowiedzi.
Susan zdawała sobie sprawę z tego, że powinna zbiec na dół i dowiedzieć się, o co chodzi, jednak nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
– Nie podejmuj żadnych kroków – mówiła Felicja. – Margo jest akurat u mnie. – Przerwała. – Ależ muszę jej powiedzieć. Wie, jakie kłopoty mieliśmy z firmą. Może mogłaby nam pomóc. – Znowu przerwała. – Nie, Susan jeszcze nie przyjechała. Jest bardzo późno, niewykluczone, że zjawi się dopiero rano. – Felicja słuchała chwilę, potem powiedziała: – Głupio zrobiłam, nie mówiąc jej o Craigu. Wiem. Teraz muszę ją w to włączyć, ale poczekam na właściwy moment. Zadzwonię do ciebie. Jesteś w domu? Dobrze, czekaj na mój telefon.
– Z trzaskiem odłożyła słuchawkę.
Susan stała jak sparaliżowana. Przypomniała sobie inny telefon, także w środku nocy... Samolot, którym leciał ojciec, zaginął.
– Co się stało? – spytała Margo.
– Zupełnie... zupełnie nie wiem, co robić – wybąkała Felicja.
W ciszy słychać było jedynie delikatny brzęk, gdy ciężka karafka uderzała o brzeg kryształowego kieliszka.
– Wypij – Margo mówiła rozkazującym tonem.
– Weź w obie dłonie, bo wylejesz. Siadaj i mów, o co chodzi.
– Boże – westchnęła Felicja. – Nie przypuszczałam, że go odnajdą.
– Daruj sobie te dramatyczne wstępy i przejdź do rzeczy.
– Ktoś rozpoznał Craiga – powiedziała Felicja tak cicho, że Susan sądziła, iż się przesłyszała. Chciała zejść niżej, zatrzymała się jednak, gdy Margo spytała:
– Co powiedziałaś?
– Craig... on wcale nie umarł!
Susan nagle zabrakło powietrza. Chwyciła się poręczy schodów, żeby nie upaść, i usiadła na najwyższym stopniu. Ojciec? Żyje? Jak to możliwe? Przecież czytała sprawozdania w gazetach, oglądała relacje filmowe w telewizji. Prywatny samolot, którym leciał Craig Ross, zaginął gdzieś na trasie pomiędzy Rio de Janeiro a Buenos Aires. Szczątków maszyny nie odnaleziono. Wszyscy znajomi opłakiwali śmierć czarującego i wybitnie uzdolnionego człowieka.
– Co ty wygadujesz?! – głos Margo przeszedł w krzyk.
– On nie zginął w żadnej katastrofie. Kazał Billowi ułożyć oficjalny komunikat dla prasy, a sam od tamtej pory się ukrywał.
Pierwszą reakcją Susan była radość. Ojciec żyje! Po chwili jednak dotarło do niej, co to oznacza. Zakryła usta dłonią. Felicja i wujek Bill okłamali ją, a Craig sam wymyślił tę intrygę. Przez ostatnie pół roku matka utrzymywała ją w przekonaniu, że ojciec się zabił. Posunęła się nawet do urządzenia symbolicznego pogrzebu na skałach nad oceanem. Farsa!
Susan omal nie zwymiotowała. Skuliła się, z trudem przełknęła ślinę. Łzy pociekły jej po policzkach.
– Opowiedz mi wszystko po kolei. – Głos Margo stał się spokojniejszy, chociaż przebijała w nim nuta tłumionej pogardy dla mężczyzny, który przed własną córką udawał zmarłego. – Dlaczego sfingował wypadek?
Po co w ogóle pytać o takie rzeczy, pomyślała Susan. W jej oczach nic nie usprawiedliwi dwulicowości rodziców. Ona im tego nie wybaczy. Nie miała jednak siły, by wstać, zejść do salonu i zażądać wyjaśnień. Co by usłyszała? Więcej kłamstw?
– Musisz mi odpowiedzieć – Margo przerwała milczenie. – Jak mogę ci pomóc, nie wiedząc, do czego ty i Craig się posunęliście?
– Pa... pamiętasz, jak dwa lata temu nasza firma znalazła się w poważnych kłopotach?
Susan cofnęła się pamięcią do tamtego okresu. Podróżowała wówczas po Europie, skupując antyki. Kiedy na Boże Narodzenie zjawiła się w Los Angeles, Felicja i Craig byli tak zajęci, że prawie ich nie widywała.
– Pamiętasz, jaka była sytuacja w przemyśle elektronicznym? Staraliśmy się być konkurencyjni dla Apple’a i IBM-a, ale nie mogliśmy pozbyć się wirusa z DOS-u, wiesz, systemu operacyjnego. Ukrywaliśmy, w jakich jesteśmy tarapatach.
– Przecież dostaliście pożyczkę od Chanticleer Investors? Bill i ja przygotowaliśmy umowę. Spłaciłaś ich... Chcesz powiedzieć, że wzięliście pieniądze jeszcze od kogoś innego, tak?
– Tak. Od pewnego biznesmena z New Jersey.
– Znając Craiga, domyślam się, że to jakiś karciarz.
– Septimus Garland.
– Garland?! Na miłość boską, Felicjo! Ten facet maczał palce we wszystkich brudnych interesach pod słońcem! – wykrzyknęła Margo i po chwili spytała: – Ile Craig od niego wygrał?
– Trzy miliony. Nie znam szczegółów, ale później Garland rościł jakieś pretensje do tego domu. Bill go spławił.
Susan zdawała sobie sprawę z tego, że powinna jakoś zareagować na te informacje, ale słowa matki nie robiły na niej żadnego wrażenia. Myślała jedynie o wszystkich kłamstwach, którymi ją karmiono.
– W jaki sposób zdołał się uratować, kiedy samolot runął do morza? – spytała Margo cicho.
– Craig był ranny, ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]