142. Anderson Caroline - Wedlug wskazan lekarza, harlekinum, Harlequin Romance

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W listopadzie proponujemy



Harleąuin Romance

CAROLINE ANDERSON

 



Zbuntowana żona

Sally Wentworth

*

BURZLIWA MIŁOŚĆ

Sandra Field *

MROCZNA SPUŚCIZNA

Emma Darcy

 

MĘŻCZYZNA NIE W JEJ TYPIE

Rosemary Hammond

*

Orle Gniazdo

Candice Ransom po raz pierwszy w cyklu

Teen Romance

WEDŁUG WSKAZAŃ LEKARZA   

Caroline Anderson

Medical Romance

Harlequin

Według wskazań lekarza

Harlequin®

Toronto • Nowy Jork • Londyn

Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg

Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney

Sztokholm • Tokio • Warszawa

Tytuł oryginału:

Just What the Doctor Ordered



Pierwsze wydanie:

1993 by Mills & Boon Limited

Przekład: Bogna Król

Redakcja: Hanna Chęcińska

Korekta:

Małgorzata Prorok Ewa Popławska Anna Żmijewska

© Caroline Anderson 1993

© for the Polish edition by Arlekin - Wydawnictwo Harlequin

Enterprises sp. z o.o., Warszawa 1993

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Enterprises B.V.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podo­bieństwo do osób rzeczywistych - żywych czy umarłych - jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Romance są zastrzeżone.

Skład i łamanie: ROZALIN, Warszawa Printed in Germany by ELSNERDRUCK

ISBN 83-7070-342-9 Indeks 392073

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Było to typowe małe angielskie miasteczko. Wzdłuż głównej ulicy ciągnęły się malownicze domki i sklepy z bladomiodowego kamienia, poprzetykane tu i ówdzie antykwariatami i kawiarenkami. Gdzie­niegdzie drewniane domy z okresu Tudorów wkracza­ły na chodnik, burząc symetrię zabudowy.

Cathy, zgodnie z zawartymi w liście wskazówkami, minęła starą kamienną halę targową i skręciła w pra­wo. Przejechała przez most na rzece i bez kłopotów odnalazła niezgrabny kamienny budynek z parkin­giem od frontu. PRZYCHODNIA LEKARSKA W BARTON - głosił duży napis. Cathy zaparkowała samochód i wyłączyła silnik. Poczuła, że jest zdener­wowana.

To śmieszne, uspokajała samą siebie. Albo do­staniesz tę pracę, albo nie. W końcu nie jesteś bez­robotna. Nie ma się czym przejmować. A jednak było. Jadąc przez Barton, nieodwołalnie zakochała się w tym miasteczku, a jej smutne, obolałe serce nagle poczuło, że jest w domu.

Przekręciła samochodowe lusterko i zaczęła się w nim przeglądać. Stwierdziła, że jej gęste złotorude włosy nadal upięte są w kok na karku, a delikatne zielone cienie nad oczami jeszcze się nie rozmazały. Panujący tego dnia upał nie rozpuścił też tuszu do rzęs ani nie sprawił, że zabawnie zadarty nosek zaczął błyszczeć. Jednak nic na świecie nie mogło usunąć z jej twarzy znienawidzonych piegów.

Jej wargi ciągle nosiły ślad delikatnej różowej pomadki. Wahała się, czy powinna zaprezentować się

6              WEDŁUG WSKAZAŃ LEKARZA

WEDŁUG WSKAZAŃ LEKARZA

7

 



w takim stanie, czy jeszcze raz umalować twarz ryzykując, że będzie wyglądała na przesadnie zadba­ną. Zdecydowała się na szybki atak. Wytarła spoco­ne dłonie w papierową chusteczkę i wysiadła z sa­mochodu, narzucając na ramiona lekki żakiet. Wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę przy­chodni.

Pokój recepcyjny był zupełnie pusty, jeśli nie liczyć kilku porzuconych zabawek. Nacisnęła guzik dzwon­ka i czekając, aż ktoś się pojawi, odruchowo zaczęła je zbierać, żeby wrzucić do stojącej w rogu skrzyni. Oprócz całego naręcza klocków podniosła piszczące­go królika, bardzo brudnego od długiego używania, oraz rozczochraną szmacianą lalkę, którą ktoś musiał kiedyś bardzo kochać.

-              Czym mogę służyć?

Głęboki głos przerwał ciszę tak nieoczekiwanie, że podskoczyła, naciskając królika, który przeraźliwie zapiszczał.

-             Przepraszam, przestraszył mnie pan - powiedzia­ła bez tchu. Odwróciła się i znalazła twarzą w twarz z wysokim, jasnowłosym mężczyzną. Jego szerokie ramiona prawie zasłaniały drzwi, ale to oczy przykuły jej uwagę. Kontrastowały ze złotobrunatną opaleniz­ną i były zadziwiająco niebieskie. Cathy jeszcze nigdy takich nie widziała.

-             Ja... Jestem doktor Harris. Byłam umówiona na rozmowę z doktorem Gloverem na trzecią.

-             Max Armstrong, jego współpracownik. - Wycią­gnął do niej rękę.

Przytulając zabawki do siebie, podała dłoń Arms-trongowi. Krótki i pewny uścisk wywołał w niej dreszcz. Zaskoczona, rozluźniła rękę i straciła kont­rolę nad zabawkami. Posypały się z powrotem na podłogę.

-              Jeśli skończyła pani się bawić, może schowamy
je do skrzyni i zajmiemy się pani spotkaniem z dok­
torem Gloverem - powiedział z uśmiechem. Uśmiech

ten sprawił, że przeistoczył się z całkiem przystojnego w najbardziej oszałamiającego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek widziała. Serce zaczęło jej łomotać, ale złożyła to na karb zdenerwowania związanego z cze­kającą ją rozmową.

-Jesteśmy dziś okropnie zaganiani - wyjaśnił, podnosząc klocki. - Byłem na wakacjach i oczywiście narosły zaległości... Pozwoli pani, że pomogę. - Wy­jął z jej rąk resztę zabawek. Gwałtownie wstrzymała oddech, gdy jego dłonie przypadkiem otarły się o jej pełne piersi. Serce Cathy znowu zabiło mocno. Spoj­rzała w jego cudowne błękitne oczy i dostrzegła kryjące się w nich diabelskie ogniki.

-              Przepraszam - wymamrotał, jednak Cathy od­
niosła wrażenie, że wcale nie było mu przykro. Stara­
jąc się ukryć zakłopotanie, schyliła się po ostatnią
zabawkę i odniosła na miejsce.

Poprowadził ją do kuchni na zapleczu. Ciągle była pod wrażeniem jego oczu i niespodziewanego dotyku. Jej ciało od tak dawna skazane było na samotność. Z ulgą zauważyła, że mężczyzna znajdujący się w kuchni jest dużo starszy, pewnie koło pięćdziesiątki. Wyglądał sympatycznie. Miał lekki brzuszek i zmarszczki wokół oczu. Skłonił się tylko, oszczędza­jąc jej idiotycznych uścisków dłoni.

-             Witamy w Barton, doktor Harris. Widzę, że poznała już pani Maxa. Przepraszam, że przyjmuję panią w kuchni, ale jesteśmy dziś bardzo spóźnieni. Będziemy tu siedzieć pewnie do siódmej, więc chcieli­śmy coś szybko przegryźć. A pani już jadła?

-             Tak, dziękuję. I proszę się nie tłumaczyć, sama często jem coś w biegu.

-              Nie wątpię. W takim razie, może kawy?
Napełnił jej kubek. Podziękowała i wypiła łyk,

podczas gdy oni odpakowywali swoje kanapki. Jej podanie, z odciśniętym brązowym kawowym kół­kiem, leżało na stole. Doktor Glover przesunął je w kierunku swego kolegi.

8              WEDŁUG WSKAZAŃ LEKARZA

WEDŁUG WSKAZAŃ LEKARZA

9

 

-              Rzuć na to okiem, kiedy będziemy rozmawiać.

-              Uśmiechnął się do Cathy. - Proszę nam o sobie
opowiedzieć, doktor Harris.

-              Oczywiście. - Mój Boże, jak ona nienawidziła
takich wywiadów. Odchrząknęła i wyprostowała się.

-              Cóż, dotąd pracowałam w niepełnym wymiarze
godzin w przychodni w centrum dużego miasta, ale
ostatnio okazało się, że potrzebny jest ktoś na cały
etat. Podjęłam się tego, ale zdecydowałam, że nie chcę
stale tak pracować i zaczęłam rozglądać się za czymś
bardziej odpowiednim.

O Boże, co ja wygaduję, pomyślała. Przerwała, aby zaczerpnąć powietrza. Doktor Armstrong podniósł głowę znad jej podania. Jego błękitne oczy wyrażały zdziwienie.

-             Masz trzydzieści pięć lat? Nie wyglądasz na tyle. Uśmiechnęła się słodko.

-             Po prostu farbuję siwe włosy.

 

-             Zadziwiające, wyglądają tak naturalnie. - Przy­glądał się im przez chwilę, a później mrugnął do niej przyjaźnie. - I mimo podeszłego wieku - uniósł prowokacyjnie brew - pracowałaś tylko w niepełnym wymiarze godzin?

-             Tak, do niedawna - przyznała.

-             Wiesz, że tutaj czeka cię praca na pełnym etacie?

-             Tak. Chcę mieć cały etat.

-To dlaczego nie zostaniesz tam, gdzie jesteś? Miałaś jakieś problemy osobiste?

Nie, dopóki nie spotkałam ciebie, chciała odpowie­dzieć, ale ugryzła się w język.

-             Nie chcę pracować w dużym mieście.

-             Czy to zbyt duże obciążenie? - zapytał. Wyczuła nagłą zmianę nastawienia w jego zachowaniu.

-             Myślę, że wiejskie powietrze i prosty styl życia będą lepiej służyły mojemu synowi. Właśnie idzie do szkoły i, mówiąc szczerze, niepokoję się o niego. Myślę, że w szkole w takim miasteczku jak Barton będzie czuł się lepiej.

Atmosfera robiła się coraz chłodniejsza.

-              Syn?

-              Doktor Harris ma pięcioletniego syna - powie­dział doktor Glover. - Nazywa się Stephen, prawda?

-              Uśmiechem starał się dodać jej otuchy.

-              Zgadza się.

-Tylko jednego? - zapytał doktor Armstrong, a ona przytaknęła.

-Dlaczego  więc,  do  diabła,  chcesz  pracować?

-              wycedził. - Nie lepiej byłoby siedzieć w domu,
drapować firanki i układać poduszki?

Cathy z trudem się opanowała.

-              Nie lepiej. A nawet jeśli, i tak nie mam wyboru. Muszę zarabiać, jeżeli chcę utrzymać jaki taki poziom życia.

-              Am...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • legator.pev.pl