15018, Śmieszne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Klub1000 dowcip�wZebra�, opracowa� i wst�pem opatrzy� ALEKSANDER TRZASKAKRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA KATOWICE 1989projekt ok Lidki i strony tytu�owej Eugenius lize�ucbaIlustracje AndrzejJankowskiRedakcja Ewa PytaszKedakcja techniczna lerzyjamborKorektaMaria Kazimierska� Copyright by Krajowa Agencja Wydawnicza Katowice 1989ISBN 83-03-02402-7WSTCPMaszTalski urodzi� si�, �eby bawi� i roz�miesza� ludz dowcipem. W ci�gu pierwszych o�miu miesi�cy swego �ycia wraz ze swoimi kamratami opowiedzia� w radiu, w gazetach i czasopismach prawie 1000 kawa��w. Spe�niaj�c setki pr�b, spisa� je szybko i zamie�ci� w tym zbiorku.Zacz�o si� od popularnego Lata z radiemw 1986 roku. W jednej z ostatnich sierpniowych audycji, kt�r� mia�em przyjemno�� prowadzi�, pojawi� si� Masztalski! I ja, i moi koledzy z Rozg�o�ni Polskiego Radia w Katowicach przypuszczali�my, �e spodoba si� s�uchaczom. Dlaczego? Bo Masztalski to ch�op z fantazj�, kt�ry potrafi imponowa� odwag�, fascynowa� �yciow� m�dro�ci�, zniewala� szale�stwem, a przede wszystkim rozbraja� swoim �miechemuMasztalski od lat �yje w �l�skim dowcipie, ale postanowi li�my stworzy� go na nowo, nobilitowa�, pozostawiaj�c z pierwowzoru niemal wy��cznie nazwisko, znane ju� zreszt� w kraju szybko powi�kszaj�cemu si� w ostatnich latach gronu s�uchaj�cych i opowiadaj�cych �l�skie kawa�y.- Witejcie u nos!-krzykn�� Masztalskii wraz �e swoimi kamratami zacz�� ;,bera�?'. Ju� po pierwszych dowcipach kt�re opowiedzia� na antenie i kt�rych by� bohaterem, ka�dy s�uchacz m�g� zorientowa� si�, �e potrafi wyst�pi� w ka�dej roli. Ale Masztalski to nie przys�owiowy g�upek, takr� +jak dawniej, ale ludowy m�drzec. On potrafi zagra� g�upka, bo chce go gra�: niech si� ludzie �miej�. Poza tym Masztalski to zwyczajny, prostolinijny, nie boj�cy si� krytyki, zawsze pogodny i zawsze �yczliwy dla innych cz�owiek. Taki w�a�nie wsp�czesny Sowizdrza� marzy� nam si� i takim postanowili�my go stworzy�.Przed Masztalskim byli na �l�sku: bezrobotny Froncek, Karlik i Gustlik, Zeflik i Francik i wielu innych znanych z nazwiska, kt�rzy pod koniec lat siedemdziesi�tych, po kr�tkiej tylko przerwie, rozpocz�li sw�j kolejny z�oty okres, mi�dzy innymi dzi�ki nowemu wydaniu Ber�w i b�jek �l�skich Stanis�awa Iigonia i znakomitym zbiorom dowcip�w Doroty Simonides, kt�ra rozhermetyzowala dowcip, �l�ski i uczyni�a go zrozumia�ym dla ka�dego Polaka. Dzi�ki r�norakim przeobra�eniom sta� si� on ekspansywny, po raz pierwszy w swej historii szybko zacz�� zdobywa� autentyczn� popularno�� w ca�ym kraju. Sam wielokrotnie w r�nych regionach proszony by�em o �jaki� �l�ski dowcip". W takich okoliczno�ciach rodzi� si� nowy Masztalski.Dlaczego Masztalski, a nie Karlik czy Gustlik? By� mo�e dlatego, �e "Masztalskiemu ju� bardzo blisko do Kowalskiego czy Wi�niewskiego. Ju� poprzez samo nazwisko Masztalski wykroczy� poza �l�ski folklor, aby sta� si� bohaterem nie tylko �l�skiego, ale w og�le polskiego dowcipu. O tym marzy�em i to si� po cz�ci spe�ni�o. '. y '. .Dlaczego Masztalski, a nie Kowalski czy Wi�niewski? pytaj� mnie wci�� dziennikarze, s�uchacze radia i czytelnicy gazet, w kt�rych �w wsp�czesny Sowizdrza� ma swoje sta�e rubryki. By� mo�e dlatego, �e Kowalski i Wi�niewski (nie obra�aj�c nikogo^ bo o nazwiska wy��cznie chodzi) to ludzie kojarz�cy si� z pewn� polsk� �redni� statystyczn�; Przeci�tny Kowalski zjada... Przeci�tny Wi�niewski �pi... Przeci�tny Nowak pracuje... U przeci�tnego Kowalskiego wszystko w normie... Masztalski natomiast nie chce by�przeci�tnym cz�owiekiem i wie, �e cho� w powszednim �yciu godzimy si� na przeci�tno��, akceptujemy j�, to w g��bi duszy jej nienawidzimy. Przeci�tno�� obezw�adnia, zieje pustk�, wi�c przeci�tny Kowalski jako bohater dowcipu, a zarazem opowiadacz, nikogo nie poruszy, nikomu nie zaimponuje, nikt wreszcie nie uczyni�by go swoim bohaterem. Masztalski wie r�wnie�, �e dzi� w �powa�nym �yciu" o bohatera trudno, dlatego wpada na szalony pomys�, aby spa�� na ludzi z najbardziej zaskakuj�cego miejsca - ze �wiata dowcipu, �miechu, �yczliwej, pogodnej satyry. Jak ka�dy Sowizdrza� - uosobienie ludowego humoru i m�dro�ci - niesie ze sob� \yagzz z�o�ony z prostych, uniwersalnych prawd, pozwalaj�cych lepiej �y�.Dowcip na �l�sku od wielu lat zajmowa� poczesne miejsce. Jak pie��, modlitewnik polski, wiersz Mickiewi cza, pozwala� �l�zakom przetrwa�, by� or�em w walce z zaborc�. Chyba zawsze �ywa b�dzie na �l�sku, a szczeg�lnie w Rozg�o�ni Polskiego Radia w Katowicach, historia Stanis�awa Ligonia, s�ynnego Karlika z Kocyndra, kt�ry pierwsze wydanie swoich Ber�w i b�jek �l�skich dedykowa� rodakom �ku pokrzepieniu serc w ci�kich chwilach". Ligo� przez wiele lat walczy� i bawi� humorem nie tylko z anteny radiowej. By� na �l�sku i po wojnie symbolem humoru �l�skiego, wielk� indywidualno�ci� - cz�owiekiem, kt�rego popularno�� bi�a wszelkie rekordy. Profesor Ligo�, swego czasu dyrektor Katowickiej Rozg�o�ni, s�ynny Karlik, zapisa� jedn� z najpi�kniejszych kart w dziejach nie tylko �l�skiego, ale i polskiego humoru. Cho� jego Bery i b�jki nie by�y tak znane w ca�ej Polsce, jak na �l�sku, �jako zjawisko ludyczne, jako fenomen spo�eczno-kulturowy, jako dokument powszechnego oddzia�ywania i przyk�ad mo�-7liwo�ci wykorzystania radia do cel�w dydaktyki spo�ecznej - nie maj� sobie r�wnych w tradycjach .naszych �rodk�w masowego przekazu". Te s�owa Celestyna Kwietnia wyj�te z przedmowy do kolejnego wydania Ligoniowych ber�w najlepiej oddaj� rang� fenomenu Karlika, kt�ry nie zaistnia�by bez humoru, kawa�u, �artu. �P�niej w Rozg�o�ni Polskiego Radia w Katowicach i na �l�sku nasta� czas Radiow� czelodki, kt�ra w nie mniejszym stopniu podbi�a serca �l�zak�w. Kaczmarek, Kokotka, Lichto� byli dos�ownie noszeni przez �l�zak�w na r�kach. Ich publiczne wyst�pienia gromadzi�y tysi�ce ludzi, a kiedy zbli�a� si� cz; > "�tyejj. ulice �wieci�y pustkami.I Ligo�, i ! narek wraz ze swoj� czelodk� stworzyli szczeg�lny i >pularnej postaci. Z jednej strony byli �opowiadai ilowcip�w, z drugiej - ich bohaterami.Wyst�pc )wa l ' >ycn rolach, ale wywo�uj�c u�miech, za-wsze koja i s�uchaczom z pewnymi warto�ciamiuniwersa�u "god� ducha, mi�o�ci�, �yczliwo�ci�,umi�owani. -y, szacunkiem dla ziemi-matki, dlacz�owiek, iMaszt;ilski �i' il/ia� o tym, bo sam wychowa� si� na ostatnich autly i-ich Ligonia, a p�niej prze�ywa� jak wszyscy Radiowo czdodk�, ale nigdy nie marzy� nawet, �e jego Klub dowcipu kto� skojarzy z tamtymi wydarzeniami. I zawsze pokornie b�dzie chyli� czo�a przed histori�.Przeczuwa�em, �e audycja, kt�rej tworzywem b�dzie dowcip, trafi do s�uchacza. Swoich koleg�w z Rozg�o�ni Polskiego Radia w Katowicach te� nie musia�em przekonywa�. Na rok przed powstaniem Klubu Masztalskiego nagrali�my na Barb�rk� p�godzinn� ta�m� z kawa�ami. Jej powodzenie da�o nam wiele do my�lenia. Fragmenty tam-tego nagrania wykorzystane zosta�y przez r�nych dziennikarzy w kilkunastu programach. Ta�ma przechodzi�a z r�k do r�k, a� wreszcie zgin�a.R�nie m�wi si� o kr���cych w�r�d nas dowcipach, owych anonimowych dzie�kach, cz�sto pozbawionych szlifu, nie przebieranych latami, kt�re nabieraj� walor�w dopiero wtedy, gdy znajdzie si� gaw�dziarz obdarzony dobrym smakiem i poczuciem humoru. Dopiero( po latach szlifuje si� kawa�y i przebiera, i tak powstaj� dzie�a, jak np. Ksi�ga humoru polskiego czy Dawna Polska w anegdocie. Masztalski zaj�� si� dowcipem wsp�czesnym. Podj�� si� wi�c niezwykle trudnego zadania. Opowiada przede wszystkim te kawa�y, kt�re ludzie opowiadaj� dzi� sobie jak plotki.Masztalski zdawa� te� sobie spraw�, �e radio mo�e by� niezwykle wdzi�cznym �rodkiem przekazu dowcipu. W radiu dowcip zaczyna �y�. Gra ca�a jego warstwa d�wi�kowa, dramaturgiczna, kt�rej nie da si� odda� na papierze, chyba �e w didaskaliach, bo czego by nie powiedzie� o dowcipie, jest on cz�stokro� miniaturk� dramatu.Masztalski du�o czyta i wie, �e wi�kszo�� gazet i czasopism pod has�em �U�miechnij si�" publikuje �arty, �e opowiadaj� je literaci na spotkaniach autorskich i gwiazdy estrady podczas koncert�w, cho� podobnie jak on nie przeceniaj� warto�ci kawa��w, kt�re zawsze pozostan� drobnym wycinkiem kultury masowej.My�l�c o Masztalskim zd��y�em si� zorientowa�, �e w wielu radiofoniach i telewizjach na �wiecie istniej� programy oparte na dowcipie: ludzie przysy�aj� i przynosz� do studia �arty, oceniaj� je w gronie koneser�w, mierz� nat�enie �miechu, rywalizuj� o prymat najlepszego �opowia-dacza" i w sumie dobrze si� bawi�. Audycje te, stanowi�ce swoisty przegl�d wsp�czesnego dowcipu w danym kraju, < i esz� si� du�� popularno�ci�. Gdy Masztalski wszed� na anten� og�lnopolsk�, niekt�-rzy literaci, dziennikarze, folklory�ci przestrzegali: Jeszcze raz rozniecicie niech�� do �l�ska", �to �enuj�ce!", �znowu �l�zak-idiota" itd. Masztalski by� innego zdania i chyba si� nie pomyli�. �A mo�e to wniosek zbyt daleko id�cy - napisa�a dziennikarka -Trybuny Robotniczej- - ale moim zdaniem mamy do czynienia z najbardziej atrakcyjn� propagand� �l�ska ze wszystkich dotychczasowych, kt�re nie zawsze dobrze si� ko�czy�y".Cieszy Masztalskiego to zdanie, cho� ani kiedy zak�ada� Klub, ani dzi� nie my�la� i nie my�li o jakich� regionalnych racjach, kt�re wyrastaj� ponad pragnienie bawienia ludzi. On wiedzia� jedynie, �e humor �l�ski jest dobry, no�ny i na tyle ju� og�lnopolski, �e mo�na z nim wyj�� do wszystkich.Pierwszy, inauguracyjny program Klubu Masztalskiego by� najd�u�szy - prawie dwie godziny dowcip�w, przerywanych �miechem rubasznym, spontanicznym, naturalnym. .- Ty, powa�ny dziennikarz, chcesz si� zaj�� dowcipem? - dziwili si� niekt�rzy moi redakcyjni koledzy.- A niby dlaczego nie?Ju� wtedy by�o nas kilku zdecydowanych na wszystko, powa�nych, ale zm�czonych ow� powag� powszedniego �ycia dziennikarzy: Jerzy Ciurlok, Henryk Grzonka, J�zef S...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]