141. Neil Joanna - Nigdy dosyść czułości, harlekinum, Harlequin Medical Romance

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JOANNA NEIL
Nigdy dosyć
czułości
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Skąd pewność, że tym razem znajdzie pani dość sił, żeby utrzymać tę
pracę? - Daniel Maitland zdjął okulary, odchylił się w fotelu, położył dłonie na
obitych skórą poręczach i spod uniesionych brwi spojrzał na Emmę.
Obcesowość, z jaką się do niej zwracał, całkowicie zbiła ją z tropu. Co z
tego, że podoba się jej głębokie, dźwięczne brzmienie głosu Maitlanda, skoro
treść jego pytań zupełnie nie przypada jej do gustu? W dodatku jego badawcze
spojrzenie wzmaga obezwładniające ją poczucie skrępowania.
Sama nie wiedziała, dlaczego od samego początku rozmowa nie przebiega
po jej myśli. Czyżby powiedziała coś, co dało mu podstawy wątpić w jej
kwalifikacje? A może po prostu zdecydował się już na innego kandydata?
Kiedy poruszyła się na krześle, wpadające przez okno promienie słońca
zagrały w jej kasztanowych włosach, rozświetlając je złotym blaskiem.
- Nie wiem, czy dobrze pana zrozumiałam - powiedziała z udawanym
spokojem. - Dlaczego sądzi pan, że zechcę odejść? - Czyżby wydawało mu się,
że za nic ma wszystkie lata spędzone na studiach? - Jestem dobrym lekarzem i
lubię swoją pracę.
Przyjrzał się jej uważnie.
- Nie wątpię, lecz potrzebny mi ktoś, kto zapewni pacjentom długotrwałe
oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Niestety, nie mam stuprocentowej pewności,
że jest pani w stanie temu sprostać, doktor Barnes.
Kryjąc zmieszanie, utkwiła wzrok w jego twarzy o wyrazistych rysach,
jakby chciała odczytać w niej przyczynę niechęci. Przenikliwe spojrzenie
szarych oczu, których odcień zmieniał się zaskakująco w zależności od kąta
padania światła, czyniło go niepokojąco atrakcyjnym. Wyglądał na trzydzieści
parę lat, a szczupła, wysportowana sylwetka świadczyła o aktywnym trybie
życia.
- 1 -
Sam fakt, że w tak młodym wieku posiada już własną praktykę, nie
pozostawiał wątpliwości, że musi być ambitnym, zdyscyplinowanym
człowiekiem. W czasie dzisiejszej krótkiej rozmowy przekonała się, że Daniel
Maitland dobrze wie, dokąd zmierza. Z całej jego postaci biła taka pewność
siebie, że nie była w stanie wyobrazić sobie, by zboczył z raz obranej drogi.
Zapewne, patrząc na nią, doszedł do wniosku, że nie zdoła dotrzymać mu kroku.
- Sądzę, że potrafiłabym sprostać pańskim wymaganiom - odrzekła,
ważąc każde słowo. - Zwykle udaje mi się nawiązać dobry kontakt z pacjentem,
nawet jeśli nie ma najłatwiejszego charakteru. Nie słyszałam też, żeby ktoś z
współpracowników na mnie narzekał, toteż nie przewiduję żadnych problemów,
z którymi nie potrafiłabym sobie poradzić.
Zamyślił się, kierując wzrok na dokumenty rozłożone na wypolerowanym
blacie biurka.
- Pani kariera dotychczas nie przebiegała najlepiej - odezwał się w końcu i
wskazał na życiorys, który załączyła do podania o pracę. - Wytrzymała pani
tylko sześć miesięcy w przychodni, mimo że kontrakt opiewał na dłużej, po
czym zaczęła pani brać zastępstwa. Nie bardzo mogę zrozumieć takie
postępowanie.
Poczuła, że oczy jej wilgotnieją, lecz natychmiast się opanowała.
- Musiałam się zająć chorą siostrą - odparła cichym głosem - i dlatego
złożyłam wymówienie. Biorąc zastępstwa, mogłam być pod ręką, kiedy tylko
mnie potrzebowała. Jednak raczy pan zauważyć, doktorze, że z opinii, jaką
wystawiono mi w przychodni, wynika, że nikt nigdy nie miał do mnie
zastrzeżeń. Bardzo lubiłam tę pracę i było mi naprawdę żal z niej rezygnować.
Po prostu życie tak mi się ułożyło, że byłam zmuszona wybrać mniej
obciążające zajęcie.
- Bynajmniej nie kwestionuję pani referencji. W końcu, gdyby nie były
znakomite, nie zaprosiłbym pani na dzisiejszą rozmowę - rzekł nieco łagodniej i
jeszcze raz przejrzał papiery. - Moja przychodnia znajduje się dość daleko od
- 2 -
pani poprzedniego miejsca pracy. Czy mam stąd wnosić, że pani siostra nie
potrzebuje już opieki?
Emma zacisnęła palce na rąbku spódnicy.
- Już nie.
Pewnie oczekiwał jakichś wyjaśnień, lecz milczała, starając się otrząsnąć
z bolesnych wspomnień. Jeszcze nie potrafi mówić na ten temat, nie ryzykując,
że się rozklei.
Poczuł się chyba zmieszany jej nagłą powściągliwością, bo podniósł z
blatu pióro i bezwiednie wodził nim po papierach. Zwróciła uwagę na jego
mocne, szczupłe dłonie i starannie wypielęgnowane paznokcie.
- Dlaczego chce pani tu pracować? - zapytał po chwili. - Woodhouse to
raczej niewielkie miasteczko, co wcale nie oznacza, że praca tu jest lżejsza.
Mamy pod opieką mieszkańców okolicznych wiosek, a także kilka farm
znajdujących się na kompletnym odludziu, gdzie zimą, przy zaśnieżonych
drogach, naprawdę niełatwo się dostać.
- Nie boję się ani ciężkiej pracy, ani kiepskiej pogody - odpowiedziała
natychmiast. - Przed podjęciem decyzji obejrzałam okolicę i sądzę, że mi się tu
spodoba. Po latach spędzonych w dużym mieście tutejsza przyroda i świeże po-
wietrze bardzo mi odpowiadają.
Nie zamierza mu wyjaśniać, że przychodnia położona jest zaledwie o pół
godziny jazdy od miejsca, gdzie mieszkały razem z Charlotte i Sophie. Dzięki
temu łatwiej jej przyjdzie utrzymać kontakt...
Poza tym zarówno wioska, jak i pobliskie miasteczko naprawdę przypadły
jej do gustu. Nawet wpłaciła już zaliczkę na mały domek, który ją od pierwszej
chwili zauroczył. Co prawda, otaczający go ogródek nie wyglądał najlepiej, ale
dzięki temu będzie miała co robić w wolnych chwilach i może w końcu
przestanie rozpamiętywać bolesną przeszłość.
- Nie obawia się pani, że po tylu latach przebywania w mieście zmiana
może okazać się nie do zniesienia?
- 3 -
Z jego tonu wywnioskowała, że jest przekonany, że tak właśnie się stanie.
Dlaczego? Wiedziała, że naprawdę chce tu pracować. Intuicja podpowiadała jej,
że oto znalazła wymarzoną posadę, a tymczasem jej niedoszły szef z całą
determinacją stara się ją zniechęcić. Nie była w stanie zrozumieć jego
postępowania.
- Czy nie jest pan aby trochę zbyt sceptyczny? Skąd pewność, że łatwo się
poddam?
- Z doświadczenia - odparł lakonicznie i uśmiechnął się cierpko. -
Zatrudniałem już panie, którym wydawało się, że chcą przenieść się na wieś.
Tyle że szybko przestawało je to bawić i zaczynały tęsknić za wielkomiejskim
gwarem.
Odniosła wrażenie, że taksuje ją wzrokiem. Świadoma, że pod rozpiętym
żakietem rysują się wyraźnie jej kobiece kształty, poczuła, że oblewa się
rumieńcem.
- Jest pani bardzo młoda - dodał z westchnieniem. - O wiele młodsza, niż
się spodziewałem, choć może coś pomyliłem, czytając pani podanie. Właściwie
sprawia pani wrażenie osoby, która dopiero skończyła studia. A ja szukam
kogoś, kto szybko zapoznałby się z nowymi obowiązkami, tak żeby pacjenci
prawie nie odczuli zmiany. Kogoś, kto nie wymagałby nadzoru i, jak już
mówiłem, zapewniłby chorym długotrwałe oparcie. Nie może pani przecież
zaprzeczyć, że poza całkiem naturalnym pragnieniem ożywionych kontaktów
towarzyskich, młode kobiety mają także potrzebę wyjścia za mąż i rodzenia
dzieci.
Emma uniosła brwi.
- To nie powód do odrzucenia mojej kandydatury.
- Boże, miej nas wszystkich w opiece w czasach politycznej poprawności.
- Mogę pana zapewnić, że moje obecne życie towarzyskie w zupełności
mi wystarcza i że na razie nie zamierzam zakładać rodziny. Jeśli chodzi o mój
wiek, to może rzeczywiście młodo wyglądam, ale mam już dwadzieścia osiem
- 4 -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • legator.pev.pl