1313, Big Pack Books txt, 1-5000
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WYDZIA� KULTURY I SZTUKIURZ�DU WOJEW�DZKIEGO W POZNANIUBIBLIOTEKAKRONIKI WIELKOPOLSKI"IERZY STRZELCZYKMIESZKOPIerwSZYWydawnictwo ABOSPOZNA� 1992KOMITET REDAKCYJNY BIBLIOTEKI "KRONIKI WIELKOPOLSKI"Pawe� Anders, Lena Bednarska, Krzysztof Kasprzak, Czes�aw�uczak, Edmund Makowski, Tomasz Naganowski (przewodnicz�cy)RecenzentJadwiga Krzy�aniakowaAdres Redakcji:Urz�d Wojew�dzki w PoznaniuWydzia� Kultury i Sztukiul. Ko�ciuszki 93, pok. 13161-716 Pozna�tel. 69 66 77, 5210 71 w. 677, 52 43 40Projekt ok�adkiGrzegorz Marsza�ekRedaktorDaria Zieli�skaPrinted in PolandWYDAWNICTWO ABOS 40Wydanie I. Nak�ad 4920+80 egz. Ark. wyd. 12,0; ark. druk. 13,5Zlec. nr 77212/92ZAKLADY GRAFICZNE W POZNANIUul. Wawrzyniaka 39ISBN 83-900370-2-�Adamowa dedykuj�WST�PNie�atwo jest historykowi zdecydowa� si� na napisanie nowej ksi��-ki o pierwszym historycznym w�adcy Polski, zw�aszcza takiej, kt�raby�aby przeznaczona dla szerszego odbiorcy, a nie tylko dla zawodo-wego historyka, bardziej krytycznie patrz�cego - rzecz jasna - nar�ce autora, kompetentnie na og�, cho� surowo, oceniaj�cego efektjego pracy, ale zarazem �wiadomego ogranicze�, kt�rych albo w og�le�adnemu autorowi podobnej pracy nie uda si� unikn��, albo - w naj-lepszym wypadku - w spos�b wysoce hipotetyczny, daleki od rezul-tat�w niew�tpliwych, pewnych.Jak natomiast przeci�tny czytelnik, wprawdzie mo�e i zaintereso-wany naszymi odleg�ymi dziejami, ale pragn�cy na og� obrazu wyra-zistego, w miar� mo�no�ci pe�nego i pewnego, przyjmie ksi��k�, w kt�-rej a� roi� si� b�dzie od znak�w zapytania, kt�rej autor b�dzie musia�raz po raz wyznawa�: ignoranus!, z gorzk� nieraz refleksj�, i� tak�ezapewne: ignorabiTnus! (nie wiemy; nie b�dziemy wiedzie�!)? Pocz�tkinaszego polskiego bytu narodowego i pa�stwowego, podobnie zreszt�,cho� mo�e jeszcze w wy�szym stopniu, jak w przypadku tylu innych,bli�szych i dalszych naszych s�siad�w, gubi� si� bowiem, jak to zwyk�osi� nieco enigmatycznie wyra�a� - w pomroce dziej�w, to znaczy �eprzemin�y w spos�b jak gdyby niepostrzegalny dla nas, tak�e dla hi-storyk�w.Tam gdzie nie ma �r�de�, tam nie ma historii, a raczej - naukihistorycznej, wiedzy o przesz�o�ci. Tam, co najwy�ej, otwiera si� poledla wyobra�ni ludzkiej, kt�ra nie musi si� brakiem �r�de� kr�powa�,ale nie mo�e r�wnie� pretendowa� do zast�powania nauki. Zreszt� tak-�e d��no�� do spe�nienia rygor�w naukowo�ci nie wyklucza tw�rczejwyobra�ni, przeciwnie - w ksi��ce o Mieszku I jest ona ogromnie po-trzebna, tyle �e musi ci�gle by� kontrolowana metodami nauki, niemo�e, nie powinna chadza� samopas. Wyobra�nia ma jedynie pomaga�badaczowi, dostrzega� luki w materiale �r�d�owym, nasuwa� mo�li-wo�ci ich wype�nienia czy usuwania sprzeczno�ci samych danych �r�d-�owych, ale, bro� Bo�e, nie zast�powa� �r�de� i og�lnie uznanych me-tod post�powania badawczego.Jakby nie do�� by�o trudno�ci i komplikacji wynikaj�cych z same-go procesu badawczego, jak�e cz�sto dochodz� okoliczno�ci dodatkowe,zw�aszcza wtedy, gdy przedmiot bada� g��boko zwi�zany jest ze �wia-domo�ci� historyczn� spo�ecze�stwa. Pocz�tki pa�stwa polskiego, pier-wszy znany z imienia historyczny jego w�adca, chrzest i chrystia-nizacja Polski, stosunek m�odego pa�stwa polskiego do Niemiec i Sto-licy Apostolskiej, znaczenie tego pa�stwa w Europie, samodzielny cha-rakter pa�stwa polskiego czy zapo�yczenia zewn�trzne... - oto niekt�-re problemy, kt�re ze sfery nauki jak�e cz�sto wiod�y i wiod� w sfer�ideologii czy - jeszcze gorzej! - polityki. Pami�tamy mo�e (przynaj-mniej starsze i �rednie pokolenie) obchody milenium pa�stwa polskie-go w latach sze��dziesi�tych, jak� wag� przyk�ada�y �wczesne czynni-ki pa�stwowe do wykazania odr�bno�ci i podrz�dno�ci momentu chry-stianizacji wobec proces�w pa�stwowotw�rczych. Napi�te stosunki po-mi�dzy Pa�stwem a Ko�cio�em katolickim a� natr�tnie rzutowa�y naobchody milenijne. Jeszcze starsi mog� pami�ta� zapomniane ju� (naszcz�cie!), ale wcale w okresie dwudziestolecia mi�dzywojennego i IIwojny �wiatowej nierzadkie pogl�dy uczonych niemieckich o dominu-j�cych rzekomo wp�ywach nordyckich (wikingowie) na kszta�towaniesi� pa�stw s�owia�skich, kiedy nawet naszego Mieszka I usi�owano nie-kiedy przerobi� na germa�skiego wikinga. A jeden z najwa�niejszychbez w�tpienia w�tk�w Mieszkowych dziej�w - charakter najwcze�-niejszych stosunk�w polsko-niemieckich: ile� razy by� analizowany nietylko, a nawet nie przede wszystkim pod k�tem ch�odnej obiektywnejrefleksji naukowej, lecz jako projekcja w odleg�� przesz�o�� do�wiad-cze� i fobii narodowych doby najnowszej. Niejednokrotnie w niniej-szej pracy spotkamy si� z tymi i innymi jeszcze pokusami "moderni-zacji" przesz�o�ci, wykorzystania jej czy cho�by tylko "dopasowania"do potrzeb chwili bie��cej.Dzieje Polski nie stanowi� zreszt� pod tym wzgl�dem wyj�tku, naj-wcze�niejsze ich fazy by�y jednak zawsze szczeg�lnie podatne nawszelkiego rodzaju falsyfikacje, a cho�by tylko nie zawsze niewinnenieporozumienia. Po prostu tam, gdzie nie dostaje rzeczywistej wiedzy,a z takim przypadkiem mamy z przyczyn obiektywnych w�a�nie doczynienia, otwiera si� szerokie pole nie tylko dla "tw�rczej" wyobra�-ni, ale tak�e dla intelektualnych i politycznych nadu�y�. Jakie pokusy1. Fragment pos�gu Mieszka Id�uta Ch. D. Raucha (1841) zeZ�otej Kaplicy katedry poz-na�skiej (zob. ilustracj� nr 20)pcha�y ju� dziejopis�w �redniowiecznych, cho�by tak wielkiego spo�r�dnich, jakim by� sam Jan D�ugosz, do "uzupe�niania" czy modyfikowa-nia wiedzy o Mieszku I i jego czasach! Niezale�nie bowiem od motyw�wmniej szlachetnych czy zupe�nie nieszlachetnych, "natura nie znosipr�ni" i stara si� j� wype�ni�, rzadko - dodajmy - w spos�b umie-j�tny.Poka�emy w ksi��ce ogromny trud wielu uczonych, kt�rzy nierzad-ko wi�kszo�� wysi�k�w naukowego �ywota zainwestowali w roz�wietle-nie mrok�w czas�w Mieszka I, w r�ny - trwalszy lub szybciej prze-mijaj�cy - spos�b wpisuj�c si� w dzieje nauki historycznej. Poznamyca�� plejad� historyk�w, w tym wielu bardzo wybitnych i w stopniu,w jakim to b�dzie mo�liwe w pracy popularnonaukowej, b�dziemy nie-kiedy ws�uchiwali si� w ich argumentacj�, niejako pod��ali tropemich my�li, a to po to, by�my i my mogli do pewnego przynajmniej stop-nia wyrobi� sobie pogl�d na to, co w naszej aktualnej wiedzyo pierwszym w pe�ni historycznym Pia�cie i jego epoce jest pewne, conale�y odrzuci� jako nieprawd�, co wreszcie znajduje si� po�rodku,b�d�c jedynie prawdopodobie�stwem lub mo�liwo�ci�, winno by� za-tem zaopatrzone znakiem zapytania, ale kto wie - mo�e w przysz�o�cisi� go pozb�dzie.Biografistyka historyczna cieszy si� tak�e w Polsce sporym zainte-resowaniem. Czytelnika wypadnie wi�c od razu na wst�pie ostrzec: Niema mowy o napisaniu biografii Mieszka I w pe�nym s�owa tego zna-czeniu. Na to, by w miar� wyczerpuj�co i w spos�b ods�aniaj�cy oso-bowo�� bohatera spr�bowa� wyja�niE nie tylko "zewn�trzne" koleje�ycia, ale tak�e motywacje wewn�trzne, a zatem to wszystko, czegonie powinno brakowa� w rzeczywistej biografii, biografa Mieszka I,podobnie zreszt� jak ogromnej wi�kszo�ci naszych �redniowiecznychprzodk�w, po prostu nie staE. Dost�pne poznaniu i prezentacji s� bo-wiem jedynie elementy, okruchy �ycia bohatera, te, kt�re zdo�a�y uwie-czni� si� w zachowanym do dzi� materiale �r�d�owym, a wi�c te, kt�reprzesz�o�� nam niejako przekaza�a. Ta okoliczno�� powinna pozosta�w naszej �wiadomo�ci podczas ca�ej lektury niniejszej ksi��ki: poznamyjedynie niekt�re fragmenty biografii Mieszka I, o innych b�dziemy mo-gli w najlepszym przypadku jedynie snu� nie�mia�e i w r�nym stop-niu uzasadnione (ale niemo�liwe do udowodnienia) przypuszczenia,oparte np. na analogiach z innych okres�w i innych obszar�w, na lo-gice samych wydarze�, zdawaj�cej si� dopuszcza� tylko takie a nieinne wyja�nienia, b�d� na tym, co teoretycy nazywaj� niekiedy "wie-dz� poza�r�d�ow�", a co mo�na sprowadzi� do og�lnej znajomo�ci�wiata, ludzi i procesu dziejowego przez historyka i czytelnika.Pomi�dzy osi�gni�ciami nauki historycznej a poziomem wiedzyszerszych warstw spo�ecze�stwa o przesz�o�ci nie ma pe�nej zbie�no�ci.W �wiadomo�ci spo�ecznej funkcjonowa�y i nadal funkcjonuj� okre�lo-ne uprzedzenia i stereotypy, do kt�rych przywykli�my i z kt�rymi namdobrze. Nie zawsze sk�onni jeste�my z nimi si� rozstawa�, zburzy�obynam to bowiem w jakiej� mierze gmach warto�ci, z jakimi si� solida-ryzujemy. Z niekt�rymi takimi stereotypami zetkniemy si� i w tejksi��ce i by� mo�e uda si� autorowi w tym czy owym punkcie nam�-wi� czytelnika do porzucenia "bezpiecznego" stereotypu. Szczeg�lnieuporczywymi spo�r�d nich s� cho�by: przekonanie o odwiecznym nie-jako charakterze antagonizmu polsko-niemieckiego, o tym �e Niemcyzawsze byli stron� aktywn�, agresywn�, a Polacy - czy szerzej: S�o-wianie - tylko si� bronili, gdy� tak� rzekomo pokojow� natur� zostaliobdarzeni, nast�pnie: o roli chrze�cija�stwa i Ko�cio�a u progu naszychpisanych dziej�w, wreszcie - o "odwieczno�ci" przodk�w Polak�w naziemiach przez nich w czasach historycznych zajmowanych ("praojczy-zna" S�owian wszak mia�a si� w�a�nie nad Wis�� i Odr� znajdowa�!).Nie inaczej sk�onny by�bym zakwalifikowa� przekonanie o tym, �e pa�-stwo polskie, kt�re za panowania Mieszka I wy�ania�o si� stopniowoz pradziejowego "niebytu", musia�o mie� ju� d�ug� histori�, "nobo przecie� nie pojawi�o si� nagle jak Afrodyta z piany morskiej".Ano - zobaczymy! Chocia� bez nu��cych przypis�w i w spos�bwybi�rczy si�gaj�c do �r�de�, jeszcze za� oszcz�dniej do ogromnej,z pewno�ci� ju� obecnie nieprzebranej, literatury naukowej na tematMieszka I i jego czas�w (wa�niejsz� z nich podam, dla w...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]