14 NIEDZIELA ZWYKŁA A, ROK A
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- 1 -
Słyszałem kiedyś taką wojenną opowieść. Ulicami miasta idzie chłopiec z plecakiem. Zatrzymuje go niemiecki patrol.
- Co niesiesz? - pyta oficer.
- Meble - pada odpowiedź chłopca.
- Meble? Pokaż.
Okazuje się, że w plecaku ma pięć granatów i dwa pistolety.
- I to mają być meble? - krzyczy dowódca patrolu.
- Jaki pokój, takie meble - odpowiada chłopiec.
Ks. Mitros Sz., Tajemnica pokoju, BK 6 /1984/, s. 339
- 2 -
Jak miłość dla kochających - nie jest ciężarem. Stan ten dobrze wyrażają słowa poety:
„Kto mnie oczyścił z grzechu, że czysty jestem jak łza?
- Ten mnie oczyścił, kto miłosierdzie bez granic ma. "
- Kto uspokoił we mnie szaleństwo młodzieńczych burz?
- Tyś uspokoił, Tyś we mnie zasadził szpalery róż.
- Komu ja śpiewam, komu się kornie ścielę do nóg?
- Tobie ja śpiewam: Tyś jest mój Bóg!
Kto mnie nastroił jak srebrną lirę weselem braw?
- Tyś mnie nastroił, o stroicielu niebieskich harf!
(Józef Witlin, Pogoda ducha)
Ks. Stanisław Godecki "PRZYJDŹCIE DO MNIE WSZYSCY" BK 87
- 3 -
Opowiadał Ahmed ibn Muhammad, że pewien młody Beduin błądzący po pustyni trafił na studnię, przy której znajdowała się dziewczyna nabierająca wodę. Dziewczyna była piękna jak księżyc w pełni. Beduin podszedł do niej i powiedział: Pokochałem cię ponad wszystko na świecie. Na to odpowiada dziewczyna: Za twoimi plecami stoi tak piękna kobieta, że ja sama nie mogłabym się znaleźć nawet między jej służącymi. Młodzieniec odwrócił się natychmiast, ale za jego plecami nie było nikogo. A więc to tak byłeś we mnie zakochany, że wystarczy ci powiedzieć o innej kobiecie ażebyś się odwrócił?"
Zdarzenie to ostrzega wszystkich pokornego serca. Raz zapatrzeni w Boga, nie mogą nastawiać ucha na inne wezwania: Jezus wzywa: "Pójdźcie do mnie wszyscy", którzy chcecie być wolni od jarzma cesarstwa i trosk doczesnych”.
Ks. Stanisław Godecki "PRZYJDŹCIE DO MNIE WSZYSCY" BK 87
- 4 -
Jedno z czasopism katolickich zamieściło na swoich łamach bardzo ciekawą historię człowieka, który w swoim dzieciństwie chorował na chorobę skrzywienia kręgosłupa. Człowiek ten wspomina, że od małego dziecka bardzo cierpiał psychicznie z tego powodu, że miał skrzywiony kręgosłup. Skrzywienie to nie było tak bardzo widoczne wtedy gdy był ubrany. Ale kiedy przyszło mu zdjąć koszulę, jego plecy wyglądały okropnie. Doprowadziło to do tego, że zaczął nienawidzić swego kalectwa. Pewnego razu w szkole do której uczęszczał, przeprowadzano okresowe badania lekarskie. Stojąc w kolejce do gabinetu lekarskiego, chłopiec drżał ze strachu i wstydu na myśl o tym, że przyjdzie się mu rozebrać przed szkolnym lekarzem i że ten zobaczy jego skrzywione plecy. Wreszcie nadszedł jego czas wejścia do gabinetu. Ręce chłopca drżały z nerwów i ze wstydu, kiedy ściągał koszulę. Lekarz popatrzył na niego przez chwilę, a potem uczynił coś niezwykłego. Wyszedł za swojego biurka, podszedł do drżącego chłopca, objął dłońmi jego twarz, popatrzył mu głęboko w oczy i zapytał. - Synu - czy ty wierzysz w Boga? - Tak proszę pana - odpowiedział chłopiec.
- To dobrze - powiedział doktor. Im bardziej będziesz wierzył w Boga, tym łatwiej zaakceptujesz samego siebie. Po tych słowach lekarz wrócił do swojego biurka, napisał jakąś notatkę w karcie chłopca, a potem wyszedł na chwilę z gabinetu. Po wyjściu lekarza chłopiec z drżeniem serca spojrzał na notatkę, którą zrobił przed chwilą lekarz, spodziewając się najgorszego. Nie mógł uwierzyć swoim oczom, gdy przeczytał o sobie: "Chłopiec ten ma niezwykle szlachetnie ukształtowaną głowę". Po chwili lekarz powrócił, dokonał jeszcze kilku innych rutynowych badań. Na zakończenie powiedział z uśmiechem: wszystko w porządku. Możesz się już ubrać. I poślij następnego chłopca. Ten krótki epizod w życiu tego chłopca wywarł ogromny wpływ na całe jego przyszłe życie. Chłopiec ten nigdy nie zapomniał tych podnoszących go na duchu słów lekarza i jego niezwykłej delikatności.
KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ – A –
- 5 -
Pewien chłopiec chciał usunąć ze ścieżki duży kamień, który dość znacznie przeszkadzał idącym. Mocował się z nim spory kawałek czasu, próbował przeróżnych sposobów, ale wszystko na nic: kamień ani drgnął. Zrezygnowany i niezadowolony z siebie, przyszedł wyżalić się ojcu.
- "Mówisz, że nie dasz rady i wyczerpałeś już wszystkie sposoby, aby przesunąć ten kamień?" - zapytał ojciec.
- "Tak" - odparł bez namysłu chłopiec.
- "A czy nie pomyślałeś jeszcze o jednej możliwości - usłyszał w odpowiedzi - Nie poprosiłeś o pomoc swojego ojca."
Dziecięce spojrzenie ku Ojcu w niebie i niezachwiana ufność w Jego pomoc prowadzi nas do w tym roku do obchodów Wielkiego Jubileuszu Chrześcijaństwa.
Ks. Jan Wnęk - OJCIEC PANEM NIEBA I ZIEMI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999
- 6 -
Kilka lat temu w Krakowie, w kościele Dominikanów, jeden z ojców przerwał nagle kazanie i mówi: "Kobieto, przestań już myśleć o tym żelazku!" Po Mszy św. przyszła zaraz owa kobieta i mówi: "Ja naprawdę myślałam o żelazku. Skąd ojciec wiedział?" A on z triumfem w głosie odpowiedział: "Bo zobaczyłem to w twoich oczach!" Tak. Wielu jest zmęczonych, zniechęconych, zabieganych, smutnych. Są obecni ciałem, ale nie modlą się, nie śpiewają. Niektórzy nie otwierają ust nawet na "Ojcze nasz..." Wielu jest takich, którzy nawet nie wchodzą już do środka świątyni. Wystarczy im to, że słyszą głos kapłana z głośnika, ale nigdy nie rozpoznaliby go na ulicy, bo nie znają jego twarzy. W czasie Komunii idą już do domu, bo ogłoszenia dotyczące życia parafii - ich nie dotyczą... Ale za tydzień znowu wrócą... Czy tak już zostanie? Czy tak musi być?
Ks. Lesław Juszczyszyn CM - PRZYJDŹCIE WSZYSCY! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999
- 7 -
Dwaj przyjaciele, Marek i Jacek, bardzo lubili grać w piłkę nożną. Tym razem grali akurat w przeciwnych drużynach i - jak zawsze - każdy z nich bardzo chciał wygrać. Pod koniec meczu doszło do decydującej akcji, w której starli się właśnie oni dwaj. Wywrócili się wzajemnie na trawę, a piłka wpadła do bramki. Jacek nie mógł pogodzić się z utratą bramki, oskarżał Marka, że go specjalnie sfaulował. Marek mówił, że było odwrotnie, i że bramka jest ważna. Nie pogodzili się: każdy sam wrócił do domu. Nawet ich kolegom było smutno z powodu tego, co się stało. Okazało się niestety, że w obydwu jest tyle złości, że także przez kolejne dni nie chcieli ze sobą rozmawiać.
Jaki popełnili błąd? (próba rozmowy) Wygrana w meczu była dla nich ważniejsza od przyjaźni - żaden nie potrafił przyznać się do swojej winy ani ustąpić drugiemu. A przecież obydwaj czuli się niedobrze omijając siebie z daleka. Tak mała kłótnia potrafi zepsuć przyjaźń, a przecież między ludźmi jest o wiele więcej zła: wojen, przestępstw, kradzieży, kłamstw...
Ks. Szymon Likowski - OJCIEC PANEM NIEBA I ZIEMI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999
- 8 -
W naszej kulturze funkcjonuje imię Edyp. Warto przyjrzeć się tej mitologicznej postaci. Niech będzie ona wprowadzeniem do naszego dzisiejszego rozważania.
Edyp jest postacią ze wszech miar tragiczną. W chwili jego narodzenia pojawiła się przepowiednia, że dziecko to, gdy dorośnie, zamorduje swego ojca. Rodzice, aby to tragiczne proroctwo uniemożliwić, postanowili chłopca oddalić od swojej rodziny. Edyp jako młodzieniec dowiedział się o przepowiedni. Postanowił porzucić rodzinę, która go wychowała. Uważał bowiem, że to są jego rodzice. Chciał uciec przed fatum. Jednakże w drodze spotkał swoich prawdziwych rodziców Jokastę i Lajosa, których nie znał. Z bardzo błahego powodu wywiązała się sprzeczka między Edypem a służącymi jego rodziców. Doprowadziła ona do walki. W zamieszaniu Edyp zasztyletował swego rodzonego ojca Lajosa. Zamordował go, bo go nie poznał. Spełnił tragiczne proroctwo, choć dokonało się to nieświadomie. Tragiczne skutki nieznajomości swego rodzonego ojca.
Historia Edypa i Lajosa jest tragiczną ilustracją ojcostwa zagubionego. Jest opisem tragedii człowieka, który nie zna ojca.
Ks. Jerzy CZERWIEŃ - TAJEMNICA OJCA Materiały Homiletyczne Nr 180 Rok A – Kraków 1999
- 9 -
Chrystus jest blisko wszystkich, którzy ciężar życia według ducha biorą na swe ramiona.
Mówił o tym Ojciec Święty w czasie krótkiej wizyty w Ojczyźnie w r. 1995: "(...) Polska woła dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia! Być człowiekiem sumienia, to znaczy przede wszystkim w każdej sytuacji swojego sumienia słuchać i jego głosu w sobie nie zagłuszać, choć jest on nieraz trudny i wymagający; to znaczy angażować się w dobro i pomnażać je w sobie i wokół siebie, a także nie godzić się nigdy na zło, w myśl słów św. Pawła: Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj! (Rz 12, 21). Być człowiekiem sumienia, to znaczy wymagać od siebie, podnosić się z własnych upadków, ciągle na nowo się nawracać. Być człowiekiem sumienia, to znaczy angażować się w budowanie Królestwa Bożego: królestwa prawdy i życia, sprawiedliwości, miłości i pokoju, w naszych rodzinach, w społecznościach, w których żyjemy i w całej Ojczyźnie; to znaczy także podejmować odważnie odpowiedzialność za sprawy publiczne; troszczyć się o dobro wspólne, nie zamykać oczu na biedy i potrzeby bliźnich, w duchu ewangelicznej solidarności; Jeden drugiego brzemiona noście (Ga 6, 2)" (Skoczów, 22 maja 1995 r.).
Ks. S. Wronka Serce żyjące według Ducha s. 74 Materiały Homiletyczne Lipiec/Sierpień nr 158.
- 10 -
Te słowa, które przed chwilą usłyszeliśmy w Ewangelii, znalazły zastosowanie w życiu Ludgardy.
Pewnego razu Pan Jezus zapytał Ludgardę, czego pragnie. Ona Mu odpowiedziała: "Pragnę i proszę Cię, Jezu, byś mi dał swe Serce", - "A ja - odrzekł Jezus - chcę mieć twoje serce". Niechże się tak stanie - odparła Ludgarda - zabierz je sobie, ukryj je pod Twymi czystymi piersiami i niechaj już na zawsze posiadam tylko Ciebie jednego". Od tej chwili Pan Jezus rozpalał serce Ludgardy swoją miłością, a ona znajdowała się jakby w ciągłym uniesieniu, żyjąc dla Jezusa i w Jezusie.
Nie każdy chłopiec czy dziewczynka dozna takiej łaski, by Pan Jezus ukazał się i rozmawiał. Każdy jednak, tak chłopiec jak i dziewczynka, mogą zbliżyć się do Jezusa i wypełnić jego żądania.
Opowiem o takim chłopcu, któremu początkowo wydawało się, że obowiązek szkolny jest dla niego zbyt trudny. Był to Izydor z Sewilli. Uczęszczał do szkoły, której dyrektorem był jego rodzony brat, święty Leander, biskup miasta. Kiedy Izydor miał do nauczenia się kilka trudnych rzeczy i kiedy się lękał surowości swego brata, uciekł ze szkoły. Błąkał się po polach, a wreszcie zatrzymał się przy studni. W ocembrowaniu zauważył wyżłobienie. Zastanowił się nad tym, szukał przyczyny. Jakaś kobieta, która przybyła czerpać wodę, wyjaśniła mu, że krople wody na skutek siły spadania na to samo miejsce wyżłobiły otwór w skale. Izydor zastanowił się nad tym i rzekł do siebie: "Wytrwale pracując mógłbym także dojść do wyciśnięcia w mym umyśle wiedzy". Powrócił do szkoły. Stał się wielkim filozofem, głębokim teologiem, doktorem Kościoła i świętym.
Ks. T. Dusza Zaproszenie Jezusa s. 76-77 Materiały Homiletyczne Lipiec/Sierpień nr 158.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]