14 NIEDZIELA ZWYKŁA C, ROK C
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- 1 -
Gustaw Morcinek w powieści "Dwie Korony" pisze o pobycie O. Maksymiliana Kolbego na Pawiaku. Kiedyś wzburzony strażnik esesmański w randze scharfurera trzasnął gwałtownie drzwiami. O. Maksymilian szepce pacierze za nieprzyjaciół: „Przebacz o Panie!" Esesman człowiek o twarzy złej, o ponurych oczach opętanych nienawiścią pyta: "Ty wierzysz w Chrystusa?" Pytając szarpie gwałtownie za krzyż różańca. "Tak, wierzę!" - odpowiedział O. Maksymilian. Strażnik uderzył go w twarz. Oczy Niemca rozgorzały złym, rudym płomieniem, usta zacisnęły się twardo i pyta ponownie: "Wierzysz jeszcze?" - "Wierzę" - odpowiada O. Maksymilian. Strażnik uderzył tak mocno, że zakonnik zatoczył się. Nie upadł, tylko znowu patrzy spokojnie w jego oczy. Strażnika ogarnia wściekłość. Przypada do O. Maksymiliana, trąca go, szarpie, kopie. W końcu podnosi gwałtownie krzyż jego różańca i krzyczy: "I ty jeszcze w to wierzysz?" - "Tak jest! Wierzę!!" - Nie zaparł się Mistrza. Strażnik nie może znieść jego spojrzenia. Te dziwne, niesamowite dla niego rzeczy są przerażające. Przerażają swoim spojrzeniem, napełniają go trwogą. On musi te oczy zgasić! Zamierzył się i co sił uderzył w twarz po raz trzeci tego dumnego mnicha. A potem z poczuciem klęski odchodzi.
Ks. Józef Szczypa Ludzie zatwardziałych serc BK 85/6
- 2 -
Spróbujmy wejrzeć w rodzinny dom Prymasa Tysiąclecia na podstawie jego własnych wypowiedzi, chociażby takich zdań: - "Urodziłem się w moim domu rodzinnym pod obrazem Matki Bożej Częstochowskiej... Wychowaliśmy się w naszej rodzinie w głębokiej czci do Matki Bożej" (Jasna Góra, 1974 r.).
- Byłem dzieckiem wychowanym na 24 obrazach z historii Polski. Ojciec mój w długie ciemne wieczory, gdy już nie było obawy, że przyjdzie ktoś obcy, wyciągał tę książkę z ukrycia i uczył mnie z niej historii Polski" (Warszawa, 1979 r.). A nawet papież Jan XXIII wspomina o tym, że duży wpływ na rozwój jego powołania miało poznanie dziejów Polski z lektury książek Henryka Sienkiewicza. Rozwój i wzrost powołania musi bowiem oprzeć się na kultywowaniu w domu autentycznych wartości, rozszerzających horyzonty, pobudzających do zainteresowania się nie tylko najbliższym środowiskiem, ale losem każdego człowieka, losem narodu, losem świata.
Ks. Marcin Taisner WYCHOWANIE DO WIERNOŚCI POWOŁANIU BK 86/5
- 3 -
Jeden z kleryków, który za rok będzie kapłanem, tak pisze o swoim powołaniu: "Pewnego dnia pierwszy przyszedłem na lekcję. religii. Nasz ksiądz był już w sali katechetycznej. Coś czytał. Gdy mnie zobaczył, przerwał lekturę. Zaczęliśmy rozmawiać. Nieoczekiwanie rzucił mi pytanie: Czy nie myślisz zostać kapłanem? To pytanie katechety wcale mnie nie zaskoczyło. Od dłuższego już czasu myślałem o tym, ale nikomu nie mówiłem. Zastanawiałem się tylko, jak ksiądz wyczuł moje myśli? Mijały miesiące. Pytanie postawione przez księdza jeszcze bardziej tkwiło mi w pamięci. Przed maturą pojechałem do Częstochowy. Tam, przed Cudownym Obrazem Matki Bożej modliłem się i przyjąłem Komunię św. Długo wpatrywałem się w Jej piękne Oblicze. Po wyjściu z Jasnej Góry byłem już spokojny. Wiedziałem, że Pan Jezus mnie powołuje do swojej służby. Za dwa tygodnie oznajmiłem swojemu księdzu katechecie, że po maturze będę studiował teologię. Kiedyś powiedziała mi mama, że często modliła się o to, aby, któreś z jej dzieci Bóg powołał do swojej służby. Spojrzenie Chrystusa spoczęło na mnie. Obecnie jestem już na piątym roku studiów. Za rok, jak Pan Bóg pozwoli, otrzymam święcenia kapłańskie. Odprawię pierwszą Mszę św., będę uczył religii, spowiadał i chrzcił dzieci".
Do modlitwy o nowych pracowników w Winnicy Pańskiej zachęcał pięknym wierszem poeta, K. I. Gałczyński:
Prawda, prawda, że żołnierze Wszyscy możni monarchowie Strzegą naszych granic, Przez pychę daremną Lecz któż ich utwierdzi w wierze, Bez kapłana jak bez światła Jeśli nie kapłani? Popaść mogą w ciemność. Poeta wierszem raduje, I dlatego noc dzisiejszą Muzyk instrumentem Przed Jezusem, Marią, Ale wynosi obu Modlę się, by tłumem młodzież Kapłan Sakramentem. Szła do Seminarium.
O wysłuchaj modłów moich,
Częstochowska Pani,
Bo któż wyrwie świat z ciemności, Jeśli nie kapłani?
O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. WYCHOWANIE DO WIERNOŚCI POWOŁANIU BK 86/5
- 4 -
Nadzieja jest źródłem siły i zdolności do pracy. Mam na myśli Adama Mickiewicza, kiedy w "Oddzie do młodości" pisał: "Mierz siły na zamiary". W naszej historii uosobieniem tego hasła może być Józef Piłsudski z okresu, gdy przygotowywał się do tworzenia Legionów i do walki o suwerenność Polski. Doskonale uchwycił to "mierzenie sił na zamiary" w postawie J. Piłsudskiego Stefan Żeromski w rozmowie z Adamem Grzymałą-Siedleckim ( 1967). Grzymała-Siedlecki pisze w swoich wspomnieniach, jak pewnego dnia przechadzał się po ulicach Zakopanego z Zeromskim. Wśród wielu poruszanych tematów rozmowa zeszła na Piłsudskiego. Rozmawiając o Piłsudskim, udali się przed dom, gdzie mieszkał przyszły naczelnik państwa. Siedlecki wspomina:
"Zaprowadził mnie (Żeromski) na Kasprusie, pod jakąś nędzną, drewnianą, chylącą się ku upadkowi chałupę; przez rozchwierutane wrota weszliśmy na podwórze, tu mi pokazał jeszcze nędzniejszą quasi oficynę - zbitek desek źle do siebie dopasowanych, z mikroskopijnymi w nich okienkami.
- Tu on mieszkał w czasach, zanim zaczął organizować Legiony.
Wrażenie było raczej przerażające.
- Jakiż niedostatek znosić wówczas musiał!
- Niedostatek, to za mało powiedzieć - rzekł Żeromski to była proletariacka mizeria. Opowiem panu pewien fakt. Zaszedłem tu do niego pewnego dnia. Zastałem go siedzącego przy stole, stawiającego pasjansa. Siedział w kalesonach, bo jedyną parę spodni, jaką posiadał, oddał właśnie krawcowi do zacerowania dziur. Zaczęliśmy rozmowę, ale zauważyłem, że od dyskusji więcej go obchodzą losy pasjansa. "Czy założyłeś co sobie, zaczynając pasjansa? - zapytałem go. «Tak jest: założyłem sobie, że jeżeli mi ten pasjans wyjdzie, to będę dyktatorem Polski». Sen o dyktaturze w tej ruderze i w sytuacji bez portek wstrząsnął mną wówczas. Tak, niewzruszona wiara w wielkość swoich przeznaczeń to dominująca cecha tego człowieka ,- zakończył Żeromski opowieść".
Adam Grzymała-Siedlecki, Rozmowy z samym sobą, Kraków
Kazanie Rok C
- 5 -
Do czasów Chrystusa krzyż był jedynie symbolem męki i hańby. Od chwili śmierci Chrystusa jest symbolem przemijającego cierpienia i wiecznej chwały. "W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie", śpiewamy w jednej z naszych pieśni religijnych. słowa te przychodzą nam na myśl, kiedy w książce pt.: "Kim jest dla mnie Jezus Chrystus" czytamy rzewne wyznanie wiary w moc krzyża Chrystusowego pewnej kobiety. M.in. tak pisze:
"...i jeszcze wiele razy na froncie 44-45 pod Warszawą, w gorączce takiej, że uprane bandaże kule roznosiły po drzewach i ran nie było ludziom czym zawijać, i 7 tygodni głodu bez chleba, kiedy front nad nami «stał». Był wtedy tułaczy plecak od głową i krzyż z odpustami na «godzinę śmierci», który w najostrzejszym ataku, gdy ziemia chodziła - szedł z rąk do rąk i bronił, i budził ufność.
Potem ten sam krzyżyk był pod poduszką, gdy rodziły się dzieci. . . , . .
Jakoś nikogo nie zdziwiło, gdy schodziłam, trzymając się ściany, nosiłam w garści ten czarny krzyżyk z powstania. I nigdy nikt nie posłyszał mego krzyku. Wstyd było. - Było Komu wdzięczność wyśpiewać z serca przepełnionego największym z doznanych w życiu «szczęść» - witaniem nowo narodzonego. Z tym krzyżykiem przeszłam wszystkie etapy. Gdy wołałam «z głębokości» - i gdy «wielbij duszo». Gdy w żaden sposób nie mogłam uwierzyć, że moje życie to «tylko tyle» i gdy udawało się «nie dawać» przeciwnościom. Był przy każdym, jeszcze w mroku, obudzeniu: «ofiaruję Ci, Panie Boże, dzień...» - i gdy przyniesiono zmiażdżony synka rower, a on cały, choć zbeczany, stał przed progiem. - Wtedyśmy przed tym krzyżem oboje z zasmarkanym rowerzystą zaraz przy progu klęczeli".
Kim jest dla mnie Jezus Chrystus, Kraków 1975. s. 328.
Kazanie Rok C
- 6 -
Mojemu znajomemu, który od kilku lat stara się coraz bardziej wierzyć, zachorował na nowotwór kolega. Został on wypisany ze szpitala, gdyż medycyna nie mogła już więcej pomóc. Do domu zaproszono zespół hospicyjny. Pewnego razu w czasie odwiedzin mój znajomy zaproponował wspólną modlitwę. Była obecna także najbliższa rodzina. Prośba do Pana, by był z chorym i bliskimi w cierpieniu... Mówił mi potem że doświadczenie wspólnej modlitwy wprowadziło jakiś spokój w codzienne zatroskanie o chorego.
Niesamowicie ważne jest świadectwo wspólnej modlitwy. Ja sam jako kleryk przeżyłem duchową jedność, którą daje wspólna modlitwa. W moim domu rodzinnym, jeszcze w okresie licealnym, mama codziennie około godziny 21. wyłączała telewizor i zarządzała Apel Jasnogórski z dziesiątkiem Różańca. Był to owoc misji parafialnych, w czasie których wiele rodzin zobowiązało się do wspólnej, wieczornej modlitwy. Doceniłem ją najbardziej w Seminarium Duchownym. Chodziłem codziennie na Apel i miałem świadomość, że moi rodzice, dziadkowie i siostry też się modlą. Była to wielka pomoc dla mnie.
Największe jednak świadectwo niesie z sobą wspólna modlitwa na Mszy św. Podziwiam osoby, które parę razy w tygodniu, niekiedy nawet codziennie, uczestniczą w Przenajświętszej Ofierze. Większość z nas stara się być na niedzielnej Mszy św. Tak, dobrze, że jesteśmy, że przychodzimy! Jest to niepowtarzalna szansa zanurzenia się w łasce, a jednocześnie staję się wtedy apostołem mówiąc postawą, co jest w moim życiu ważne, a raczej Kto jest ważny i skąd czerpię moc, by budować królestwo Boże. Ofiara Mszy św. jest sercem naszej wiary i naszego kontaktu z Bogiem. Uobecnia się w niej na sposób sakramentalny wielkie misterium życia śmierci i zmartwychwstania Jezusa, byśmy mogli w nim uczestniczyć. Kiedy wchodzimy w nią, przyjmujemy i wykorzystujemy dobra płynące z tego aktu Miłości, doznajemy przemiany, nawrócenia...
Ks. Eugeniusz Guździoł - ŚWIADECTWO MODLĄCEJ SIĘ WSPÓLNOTY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(134) 1995
- 7 -
Przypominam sobie pewne zdarzenie związane z badaniami naukowymi w ośrodku NASA w USA. "Przeprowadzone badania wykazały, że umierający ludzie maja wokół własnego ciała bardzo cienka świetlistą otoczkę, niebieskawego koloru, która staje się coraz słabsza i zanika w chwili śmierci człowieka. Naukowiec wraz z asystentami wpatrywał się w monitor, obserwując światło otaczające umierającego człowieka. W pewnym momencie do pokoju w którym leżał umierający, ktoś wszedł i wypełnił pomieszczenie światłem. Człowiek sięgnął do znajdującej się na piersiach kieszonki i zrobił coś, co spowodowało, że kamera zalała się tak intensywnym światłem, iż naukowcy nie byli w stanie dalej obserwować, co dzieje się w pokoju. Pobiegli co sił do monitorowanej sali i zastali w niej księdza udzielającego umierającemu Komunii świętej. Kiedy powrócili do monitorów, ujrzeli, że świetlista aura umierającego człowieka po przyjęciu przez niego Komunii świętej jest znacznie bardziej intensywna. Naukowiec zrozumiał że ma w tym momencie do czynienia z jakąś siła wyższą; istniał ktoś, z kim musiał zacząć się liczyć, ktoś, dla kogo powinien poświęcić życie. Porzucił wykonywaną dotychczas pracę i został kapłanem" (R. De Graandis, Uzdrowienie przez Eucharystię ). Wielka Moc tkwi w Eucharystii, tak trudna do określenia, tak trudna do nazwania ... Niesamowity dar!
Ks. Eugeniusz Guździoł- ŚWIADECTWO MODLĄCEJ SIĘ WSPÓLNOTY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(134) 1995
- 8 -
"Czy wiecie, co w Matce Teresie wywarło na mnie największe wrażenie?" - zapytał swoich przyjaciół pewien człowiek powracający z podróży po Indiach. "Nie to wielkie dzieło miłosierdzia, któremu się poświęciła, i nie ta wielka liczba kobiet wstępujących do jej zgromadzenia... Najbardziej zachwycił mnie blask radości w jej oczach!" - Ludzie, którzy żyją w radości Ducha Świętego, stale odkrywają w świecie zadania, dla których warto radośnie "roztrwonić" swoje siły. Pośród ludzkich wad i słabości, gorzkich doświadczeń, tragicznych wiadomości, nędzy i chorób będą zapalać małe światełka nadziei, a może i nawet radości. - Ks. A. K.
DUCH ŚWIĘTY ŹRÓDŁEM RADOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998
- 9 -
Postacią pełną wewnętrznej radości była bez wątpienia Matka Teresa z Kalkuty, której życie było wypełnione miłością drugiego człowieka. Ludzie pozbawieni radości są jak grzyby: "Znam planetę - mówił rozgniewany Mały Książę - na której mieszka pan o czerwonej twarzy. On nigdy nie wąchał kwiatów. Nigdy nie patrzył na gwiazdy. Nigdy nikogo nie kochał. Niczego w życiu nie robił - poza rachunkami. I cały dzień powtarza: Jestem człowiekiem poważnym, jestem człowiekiem poważnym. Nadyma się dumą. Ale to nie jest człowiek, to jest grzyb". "Grzyb" pozbawiony radości życia. Z uczuciem politowania pisze Goethe: "Otóż nic nie jest tak przykre, jak kiedy ludzie dręczą się nawzajem, zwłaszcza jeśli młodzi ludzie w kwiecie wieku, gdy powinni być najbardziej chłonni na wszelkie radości życia - psują sobie tych kilka dobrych dni kwaśnymi minami, i dopiero gdy jest za późno, rozumieją niepowetowane swe marnotrawstwo".
Ks. Stefan Szary CR - DUCH ŚWIĘTY ŹRÓDŁEM RADOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998
- 10 -
W dzisiejszej Ewangelii dostrzegamy radość apostoła, który zgodnie z poleceniem Mistrza, nie wziął z sobą trzosa ani torby, ani sandałów. Poszedł i głosił swoim życiem i czynami Dobrą Nowinę o tym, "że bliskie jest Królestwo Boże". I choć po ludzku nie był ani zbyt zamożny, ani zbyt sławny - był szczęśliwy pełniąc wiernie wolę Bożą. Jego radość płynęła z pełnienia woli Bożej. Kiedy człowiek pełni wolę Pana Boga, kiedy niesie temu światu ]ego miłość, wówczas wnętrze jego zostaje napełnione przez Ducha Świętego Bożą radością, to znaczy taką radością, jakiej świat dać nie może. "Czy potrafisz cieszyć się kwitnącym kwiatem, pięknem przyrody lub uśmiechem, bawiącym się dzieckiem?" - pyta współczesnego człowieka flamandzki ksiądz, Phil Bosmans Jeśli tak - "jesteś bogatszy i szczęśliwszy od milionera, który chociaż tyle posiada, a jeszcze więcej może kupić, niczym nie cieszy się naprawdę, gdyż bogactwo uczyniło go swoim niewolnikiem. Nie bogactwo czyni człowieka bogatym, lecz radość".
Ks. Stefan Szary CR - DUCH ŚWIĘTY ŹRÓDŁEM RADOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998
- 11 -
27 lipca 1980 roku Ojciec Święty w Castel Gandolfo powiedział: "Dla mnie najbardziej wstrząsającym jest zawsze przykład człowieka w szpitalu. Był ciężko chory. Była to konsekwencja obrażeń, jakich doznał w czasie Powstania Warszawskiego. Mówił mi w tym samym szpitalu, że jest tutaj tak strasznie szczęśliwy. Na jakiejś innej drodze został uszczęśliwiony ten człowiek, ponieważ na drodze widzialnej, ze sprawdzianów fizycznych, lekarskich nie było podstaw do tego, żeby twierdzić, iż jest taki szczęśliwy, że jest mu tak dobrze, że został wysłuchany przez Boga. A jednak został wysłuchany - w innym wymiarze swojego człowieczeństwa. Został wysłuchany otrzymał dar i w tym darze znalazł szczęście będąc pozornie tak bardzo nieszczęśliwy".
Radość Boża, której źródłem jest Duch Święty, potrafi człowieka wznieść ponad rozmaite trudności i cierpienia, które próbują uczynić nas ludźmi smutnymi. W tym znaczeniu słuchamy dziś słów św. Pawła: "Nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z Krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata". Kto żyje z Chrystusem, który dobrze wie, co to jest ból i cierpienie - ten zawsze w swoim sercu odnajdzie promienie nadziei i radości.
Ks. Stefan Szary CR - DUCH ŚWIĘTY ŹRÓDŁEM RADOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998
- 12 -
W jednym ze swoich przepięknych wierszy Notatki z nieudanych rekolekcji paryskich K. I. Gałczyński ukazuje rozterki chrześcijanina, który staje przed wezwaniem, przed misją powierzoną mu przez Pana Boga:
"Nie mogę. Zrozum. Jestem mały urzędnik w wielkim biurze świata, a ty byś chciał, żebym ja latał i wiarą mą przenosił skały.
Nie mogę. Popatrz: to me dzieci, śliczna kanapa i dywanik, i lampa z abażurem świeci, i gwiazdka malowana na nim, gwiazdka normalna, świeci ziemsko - a Ty byś zaraz-betlejemską!" Można w tym fragmencie dostrzec wiele szczegółów. Przede wszystkim jakieś dziwne poczucie własnej małości, czy też "niekompetencji" bohatera, strach przed zmianą, przed opuszczeniem ciepłego kącika, przed kategorycznością Bożego wezwania. W takiej sytuacji łatwo usłyszeć słowa: Panie Boże, poślij kogoś innego, poślij księdza to jego sprawa. Tymczasem czytając uważnie dzisiejszą Ewangelię, Pan Jezus uświadamia mi, że tego "kogoś innego" nie będzie, posyła bowiem właśnie mnie, każdego z nas.
Ks. Jan Nowak - MISJA, KTÓRA NIE LICZY NA SUKCES Współczesna Ambona 1998
- 13 -
Zadaję sobie pytanie: Skąd się bierze w chrześcijaninie to przeświadczenie, że jest tylko "małym urzędnikiem w wielkim biurze świata?" Wydaje mi się, że dotykamy tutaj kwestii bardzo istotnej w naszej polskiej rzeczywistości tego okresu.
Coraz częściej bowiem stajemy się świadkami dramatów osobistych, rodzinnych, które wydarzyły się dlatego, iż brakło właśnie tych "małych urzędników", tych "nieoficjalnych apostołów Jezusa", w osobach rodziców, rodzeństwa, przyjaciół, nauczyciela, księdza też. Niestety cena tej nieobecności jest niekiedy bardzo wysoka: złamane życie, czy nawet brutalnie zadana śmierć. Można by w tym momencie przywoływać wypadki dnia codziennego, kiedy to nie pojawił się nikt, aby powiedzieć np. młodej, otyłej dziewczynie: to nieprawda, że nikt cię nie pokocha, albo 17-letniemu synowi: twarz drugiego człowieka, w sposób szczególny twarz ojca i matki, mówi mi, że ty nie możesz mnie zabić! Znów więc zadaję sobie to pytanie: Skąd bierze się przekonanie, że nie dam sobie rady? Dlaczego tak trudno zrozumieć, a przede wszystkim wypowiedzieć przed samym sobą tę fundamentalną prawdę chrześcijaństwa: jestem apostołem, który ma nieść Dobrą Wieść”.
Ks. Jan Nowak - MISJA, KTÓRA NIE LICZY NA SUKCES Współczesna Ambona 1998
- 14 -
Wojtek tego dnia nie mógł doczekać się końca lekcji. Choć zwykle uważał, ostatnie dwie lekcje były już nie do wytrzymania. "Już chciałbym im to powiedzieć" - myślał Wojtek. Ani nie interesowała go tropikalna dżungla amazońska, ani panowanie króla Kazimierza Wielkiego. Myślami był w domu. Na szczęście pani nie zauważyła nieuwagi naszego Wojtka. "Ale ucieszę mamę. Pojadę do Warszawy po nagrodę" - rozmyślał dalej Wojtek. Akurat jego rysunek na temat pomocy bliźniemu uzyskał jedno z czołowych miejsce w ogólnopolskim konkursie. Co za wyróżnienie! Wreszcie dzwonek. Co tchu nasz bohater śpieszył do domu. Mamusia zdziwiona roześmianą buzią syna, tatuś zaskoczony nagłym uściskiem - nie mogli pojąć, co się stało. Radosna wiadomość o ogromnym sukcesie Wojtka sprawiła wielką radość w domu. Nawet chora babcia wstała z fotela, czując się zdrowszą.
Ks. Roman Froń - PAN JEZUS TROSZCZY SIĘ O ZDROWIE NASZEGO CIAŁA I DUSZY Współczesna Ambona 1998
- 15 -
Matka Teresa mówiła kiedyś, gdy była w Polsce: "Ludzie wierzący, którzy cierpią, dzielą mękę Chrystusa. Są ludzie, którzy wiele cierpią, ale nie wierzą. Przybliżyć im Boga może tylko wasza modlitwa, wasza dobroć, wasz uśmiech, ciepłe dotknięcie ręki. Chodzi o to, aby okazywać miłość Boga w czynie". Dodała jeszcze: "Pewnego razu w Kalkucie nie mieliśmy cukru. Dowiedział się o tym mały, czteroletni chłopiec. Przez trzy dni nie jadł cukru. Rodzicom powiedział, że odda ten cukier Matce Teresie. To jest wielka miłość". Taka miłość może uzdrawiać.
Ks. Roman Froń - PAN JEZUS TROSZCZY SIĘ O ZDROWIE NASZEGO CIAŁA I DUSZY Współczesna Ambona 1998
- 16 -
Ta willa była najwyższa z domów dookoła i miała najwyższy mur z drutem kolczastym. Na najwyższym balkonie często widać było samotną dziewczynkę, jak przez lornetkę oglądała chmury i dalekie góry. Była bardzo blada i jeszcze bardziej smutna. Miała mnóstwo zabawek i nikogo bliskiego. Bogaci rodzice nie chcieli tu nikogo obcego. Nie mogąc wyjść za ogrodzenie, mała tęskniła za niebem, ale wiedziała z astronomicznej książki, że jest ono po prostu za daleko. Choć jej mama czasem, patrząc na jej blady smutek, mówiła: "Nieba bym ci przychyliła...". Kiedyś rodzice wyjechali na dwa tygodnie, małą zostawiając pod opieką ochroniarza, co nie lubił dzieci. Włączał on więc system alarmowy, spuszczał rottweilera i gdzieś przepadał. Któregoś dnia mała usłyszała za murem śpiew. Ktoś tak ładnie śpiewał, że rottweiler szalał z radości i chciał przeskoczyć mur. Tak skakał na furtkę, że się otworzyła... Stanęły w niej dwie siostry franciszkanki - opalone i zakurzone, ale takie radosne, że mała oniemiała. Weszły i jedna z nich powiedziała: "Smutno tu jak w przedpokoju do piekła...". Mała była tak szczęśliwa, że zaprosiła je do środka, otworzyła lodówkę i wyjęła prawie wszystko... Kiedy jej rodzice otwierali drzwi willi, usłyszeli śpiew i takie wesołe głosy, jak nigdy tu dotąd. Tata chwycił pistolet, wpadł do jadalni, krzycząc: "Włamywaczki, złodziejki, kidnaperki!" Ale kiedy spojrzał na małą, to jej nie poznał. Nigdy nie była taka rumiana i... ładna. "Tato! - zawołała. - To są siostry z nieba! To znaczy, przyniosły mi tu tyle nieba, że jeśli im coś złego zrobisz, to ja umrę z tęsknoty za niebem. Z nimi tutaj Pan Bóg przyszedł. On musi tu zostać!". Tato opuścił pistolet. Czy można strzelać do nieba i Pana Boga?
Dlaczego piekło robi się tam, gdzie Pana Boga nie ma?
Brat Tadeusz RUCIŃSKI FSC - NIEBO ZA MUREM Materiały Homiletyczne Nr 195 Rok C – Kraków 2001
- 17 -
Dwa lata temu ukazała się w języku polskim książka kardynała Josepha Bernardina, arcybiskupa Chicago. Tytuł tej książki brzmi: Dar pokoju. Autor dzieli się w niej refleksjami z ostatnich miesięey życia. Zmarł na raka trzustki trzynaście dni po napisaniu ostatnich zdań - d~kładnie 14 listopada 1996 roku. W końcowej części swych wyznań napisał: "Piszę te ostatnie zdania, a moje serce przepełnia głęboka radość. Trwam w pokoju. (...) Odchodząc z tego świata chciałbym zostawić po sobie prostą modlitwę, którą wypowiadam za każdego z was: oby Bóg udzielił wam daru pokoju, tak jak go udzielił mnie". Słowa te mają szczególne znaczenie, bo jego autorem jest człowiek, który wielokrotnie, a zwłaszcza w ostatnich latach swojego życia podobny był do owcy otoczonej wilkami żerującymi na jego łagodności i dobroci. Nawet fałszywe i brutalne oskarżenia nie były jednak w stanie zniszczyć daru pokoju, którym się cieszył i którym się dzielił z innymi kardynał Bernardin.
Ks. Wiesław Lecfiowicz Zadania uczniów Chrystusa w Materiały Homiletyczne – Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIE – C – Tarnów 2000 Cz.3
- 18 -
Kapłani spełniają te zadania jako robotnicy na żniwie Pana, ale też często jak owce między wilkami. Wspomnieliśmy przed chwilą kardynała Bernardina, wspomnijmy też kardynała Wyszyńskiego, któremu obecny rok jest w Polsce poświęcony. W Zapiskach więziennych pod datą 31 grudnia 1953 roku zanotował: "Mam poczucie głębokiej wyrządzonej mi przez Rząd krzywdy. Szczególnie czuje się pokrzywdzony przez pana Mazura, który znał moje szczere wysiłki nad stworzeniem atmosfery spokoju w układaniu stosunku Kościoła i Rządu. Nie mam żalu do prezydenta Bieruta, chociaż uważam, że nie wypełnił swego obowiązku obrony obywatela, wbrew prawu pozbawionego wolności. Pomimo to nie czuję uczuć nieprzyjaznych do nikogo z tych ludzi. Nie umiałbym im zrobić najmniejszej nawet przykrości. Wydaje mi się, że jestem w pełnej prawdzie, że nadal jestem w miłości, że jestem chrześcijaninem i dzieckiem mojego Kościoła, który nauczył mnie miłować ludzi, i nawet tych, którzy chcą uważać mnie za swego nieprzyjaciela, zamieniać w uczuciach na braci". Los owcy między wilkami to los Jezusa i dlatego każdy uczeń Chrystusa powinien być przygotowany na tego rodzaju doświadczenie. Byłoby wielką naiwnością sądzić, że ręka wyciągnięta do zgody spotka się zawsze z przyjaznym gestem, a słowo pokoju nie wywoła agresji.
Ks. Wiesław Lecfiowicz Zadania uczniów Chrystusa w Materiały Homiletyczne – Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIE – C – Tarnów 2000 Cz.3
- 19 -
Może trudno byłoby każdemu z nas poświęcić codziennie pierwszą godzinę dnia na modlitwę osobistą czy na uczestnictwo we Mszy świętej. Obowiązki nie zawsze nam na to pozwolą. Ale przy dobrej woli każdy i każda z nas może poświęcić codziennie kilkanaście minut na osobistą, szczerą rozmowę z Bogiem. Możemy być pewni, że jak w życiu kardynała Bernardina, tak i w naszym życiu decyzja taka stanie się dla nas punktem zwrotnym, życie nasze nabierze nowej perspektywy. Napełnieni zostaniemy pokojem, i będziemy też mogli dzielić się nim z innymi. W ten sposób staniemy się budowniczymi królestwa Bożego w naszym życiu osobistym, rodzinnym, zawodowym.
Ks. Wiesław Lecfiowicz Zadania uczniów Chrystusa w Materiały Homiletyczne – Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIE – C – Tarnów 2000 Cz.3
- 20 -
W Colombes, we Francji, pięćdziesięcioletni Allix zachorował na sklerozę rozsianą. Żona przed wyjściem do pracy umieściła go na fotelu. On sam nie mógł się poruszać. Z wielkim trudem udawało mu się przewrócić kartkę książki.
Choć był człowiekiem niewierzącym, odwiedzał go czasem miejscowy proboszcz. Potem zorganizował dla niego pomoc katolików związanych z parafią. Między innymi młody lekarz zajął się jego zdrowiem. W każdy czwartek odwiedzała go grupa dzieci w waszym wieku. Pomagały mu przewracać kartki książek i gazet, zapalały mu papierosa, przynosiły kasety z piękną muzyką i rozmawiały o różnych sprawach. Pragnęły, aby nie odczuwał zbytnio swej samotności.
Przed Bożym Narodzeniem Allix zwrócił się do księdza:
- Proszę przygotować mnie na Boże Narodzenie.
- Przecież pan jest niewierzący.
- Tak, przedtem byłem. Od kilku miesięcy jednak, gdy widzę u mnie doktora, jego małą córeczkę, a we czwartki grupy dzieci, wydaje mi się, że widzę Boga. Tylko Bóg może nauczyć takiej miłości.
W Boże Narodzenie Allix przyjął Komunię świętą. Żył jeszcze rok jako dobry chrześcijanin (wg J. Bouchard, I cristiani del primo amore).
Te dzieci francuskie były misjonarzami, nie wyjeżdżając poza swe miasto. Chorych nie brak z pewnością wśród waszych znajomych, a może i w waszych rodzinach.
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988
[ Pobierz całość w formacie PDF ]