14.Nienacki Zbigniew - Pan Samochodzik i Złota Rękawica, Pan Samochodzik
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z
BIGNIEW
N
IENACKI
P
AN
S
AMOCHODZIKI
Z
ŁOTA
R
˛EKAWICA
WydawnictwoPOJEZIERZE
Olsztyn—Białystok,1986
SPISTRE
´
SCI
SPISTRE
´
SCI
......................... 2
ROZDZIAŁPIERWSZY
.................... 3
ROZDZIAŁDRUGI
...................... 17
ROZDZIAŁTRZECI
...................... 38
ROZDZIAŁCZWARTY
.................... 54
ROZDZIAŁPI˛ATY
...................... 71
ROZDZIAŁSZÓSTY
..................... 86
ROZDZIAŁSIÓDMY
.....................104
ROZDZIAŁÓSMY
......................118
ROZDZIAŁDZIEWI˛ATY
....................131
ROZDZIAŁDZIESI˛ATY
....................145
ROZDZIAŁJEDENASTY
...................162
ROZDZIAŁDWUNASTY
...................180
ZAKO
´
NCZENIE
.......................196
ROZDZIAŁPIERWSZY
STARYPOMOSTWIŁAWIE
•
ZAGADKOWADZIEWCZYNA
•
TELEGRAM,KTÓREGONIEWYSŁAŁEM
•
BAJECZKAZBA-
JECZK˛A
•
ZŁOTAR˛EKAWICA
•
WYZWANIEDOWALKI
•
MÓJ
PATENTSTERNIKA
•
LISTZOSTRÓDY
•
WSZOPIENADJE-
ZIOREMRUDAWODA
•
HISTORIAJACHTU„SZKWAŁ”
•
CZY
ZOSTAN˛EARMATOREM?
•
TAJEMNICADZIENNIKAJACH-
TOWEGO
Był20czerwca,dzie´nsłonecznyiniecowietrzny,alebardzoupalny.Niemal
przezcałytendzie´nopalałemsi˛enadachukabinyjachtu,któryłagodniekoły-
sałsi˛enafali,przycumowanydopomostuzbudowanegonapustych,pływaj˛acych
beczkachwpobli˙zumostunadkanałem,ł˛acz˛acymwIławieWielkiJeziorakzMa-
łymJeziorakiem.Kiedy
´
spomosttennale˙załdoklubu˙zeglarskiegoLOK,lecz
władzemiejskieklubprzeniosływinnemiejsce,atumiałpowsta´creprezentacyj-
nyo´srodekwypoczynkowykolejarzy.Narazietylkorozebranonabrzegustare
szopy,pomoststałsi˛ebezpa´nski,a˙zeznajdowałsi˛ewpobli˙zurestauracji„Cza-
pla”,słu˙zyłterazzamiejscepostojudla˙zegluj˛acychpoJeziorakachjachtmanów
orazza„pirspasa˙zerski”.Nachwiejnychdeskachustawiałysi˛etłumyspoconych,
objuczonychwalizamiwczasowiczów,którzyprzyje˙zd˙zaliznajdalszychokolic
Polski,abyniewielk˛amotorówk˛a,dobijaj˛ac˛adopomostucopółgodziny,przedo-
sta´csi˛edoo´srodkówwypoczynkowychnaWielkiej
˙
Zuławie,októrejpowiadaj˛a,
˙zejestjedn˛aznajwi˛ekszychwyspwPolsce,amo˙zenawetwEuropie.
Napomo´scieczekałoci˛agleposto,anawetwi˛ecejludziwnajró˙zniejszym
wieku.Upałdoskwierał,przybrzeguniebyłoanijednegodrzewkadaj˛acegocie´n,
motorówkaza´szabierałazaka˙zdymrazemtylkodziesi˛e´cosób.Nale˙załowi˛ec
długoczeka´cnaswoj˛akolejk˛e,codlaludzizm˛eczonychniekiedywielogodzinn˛a
jazd˛apoci˛agiemwydawałosi˛eponadsiły—niektórzypróbowaliwepchn˛a´csi˛e
namotorówk˛eprzedinnymi.Wtejsytuacjirazporazwybuchałygło´sneawan-
tury.Pobrzeguroznosiłsi˛etak˙zewrzaskmatek,któreupominałydzieci,abynie
wpadłydowodyzchwiejnegopomostu.Całytenterenprzypominałwielkieko-
3
czowisko.Spoceniupałemwczasowiczeotwieraliwalizyiposilalisi˛e,kupowali
lody„Bambino”i´smiecili,bezprzerwy´smiecili,brodzilipokostkiw´smieciach.
Aletodo´s´cobrzydliwemiejscepoło˙zonebyłowsamymcentrummiasta
imógłtułatwotrafi´cnawetkto´s,ktoporazpierwszyznalazłsi˛ewIławie.Idla-
tegowła
´
snietutajpostanowiłemzaokr˛etowa
´
cswoj˛azałog˛ezło˙zon˛azwarszawia-
ków,którzymieliprzyby´cwieczornympoci˛agiem.A˙zwgłowiehuczałomiod
kłótniiwrzasków,mdłomisi˛erobiłoodwidoku´smieci,aleodpłyn˛a´cst˛adnie
mogłem.Odej´s´c—tak˙zenie,bonajachcieznajdowałsi˛edo´s´ccennysprz˛et˙ze-
glarskiiturystyczny.Skazanywi˛ecbyłemnasłuchaniekłótni,płaczudzieciaków
iupomnie´nmatek,atak˙ze—coniebyłorzadko´sci˛a—wesołych´spiewówtych
wczasowiczówktórzyuznaj˛a,˙zepiwonajlepiejgasipragnienie.
Min˛ełagodzinaosiemnasta,przybyłchybapoci˛agzWarszawy,poniewa˙z
pomostzapełniłsi˛edodatkowymigromadamiobjuczonychludzi.Spogl˛adalina
mniezzazdro
´
sci˛a—wczy
´
sciutkim˙zeglarskimstrojuwylegiwałemsi˛ebeztro-
skonadachukabiny,aonipocilisi˛ewswoichgarniturachimielizasob˛apodró˙z
wprzepełnionympoci˛agu.Wemnieza´snarastałniepokój,niewidziałembowiem
w´sródnich˙zadnejznajomejtwarzy.Niktzczłonkówmojejzałogisi˛eniezjawił.
Podwóchgodzinachpomostopustoszał,motorówkazabrałaostatnichwcza-
sowiczów,akieruj˛acyni˛amłodyczłowieko´swiadczyłmi,˙zetoju˙zostatnijego
rejs.Je´slikto´sjeszczezjawisi˛enapomo´scie,toniechsi˛estaradosta´cnaWiel-
k˛a
˙
Zuław˛ewynaj˛et˛agdzie´słódk˛aalboniechzanocujewhoteluczynaprywatnej
kwaterze.Jemu—toznaczy:kieruj˛acemumotorówk˛a—te˙zsi˛enale˙zyodpoczy-
nek.
Odziesi˛atejwieczoremzdałemsobieostateczniespraw˛e,˙zemojazałoganie
przyjechała,cho´cprzecie˙zumówili´smysi˛enadzisiaj,itowła´snietutaj.Wiatr
zdechłzupełnie,jeziorostałosi˛egładkieijachtemkołysałytylkofalewzbudza-
neprzezszalej˛acewpobli˙zu´slizgacze—niemogłemwi˛ecnawetopu´sci´ctego
obrzydliwegomiejsca.Czekałamnienocnajachciezacumowanymwpobli˙zuru-
chliwejulicy,przybrzeguusłanymresztkamijedzeniaipapierami,ws˛asiedztwie
jazgotliwychmotorówek.W´sciekły,gniewniepomrukuj˛acpodnosem,zlazłem
zdachudokokpitu,wsun˛ałemsi˛edokabinyiradnieradzabrałemsi˛edoprzyrz˛a-
dzaniakolacji.„Pewnieprzyjad˛anocnympoci˛agiem”—pocieszałemsi˛e.
Wpewnejchwiliusłyszałemodgłoskrokównadeskachpomostuimimoza-
padaj˛acegozmroku,przezszybybocznegobulaja,zobaczyłemwysok˛amłod˛apa-
nienk˛ezogromn˛awaliz˛a.„Mo˙zeczeka´ctudorana”—pomy´slałemzsatysfakcj˛a,
złynaswoj˛azałog˛e,którate˙zsi˛echybaspó´zniłanapoci˛ag,podobniejaktapa-
nienkaspó´zniłasi˛enamotorówk˛e.
Alewgruncierzeczyjestemczłowiekiempoczciwym,wyszedłemwi˛eczka-
binyizawołałem:
—NaWielk˛a
˙
Zuław˛eju˙zsi˛epanidzi´sniedostanie.Motorówkapółtorejgo-
dzinytemuruszyławostatnirejs.
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]