14- Ostatni rycerz, Książki, Saga o Ludziach Lodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Margit Sandemo
OSTATNI RYCERZ
SAGA O LUDZIACH LODU
Tom XIV
1
ROZDZIAŁ I
- I nie stój taka żałosna! - wrzasnął do żony Jochum książę Riesenstein, zatrzaskując za
sobą drzwi.
Księżna Hildegarda starała się zapanować nad nerwami po kolejnej awanturze. Słyszała, jak
kroki męża oddalają się w głąb komnat duńskiego zamku królewskiego. Choć książę o tym
nie wspomniał, zdawała sobie sprawę, że skierował się do swej najnowszej kochanki.
Wiele było takich, które mu ulegały. Książę Jochum, kiedy chciał, potrafił być czarującym
mężczyzną.
Młodszy brat panującego w lilipucim księstwie Riesenstein pełnił funkcję posła swego kraju
na duńskim dworze i w pełni mu to odpowiadało. Hildegarda, urodzona na Bałkanach, nie
czuła się dobrze w zimnej Danii, gdzie, jak powiadała, przez pół roku nieustannie hulają
wiatry.
Najbardziej jednak dokuczało jej wewnętrzne zimno. Nie znała języka, nie mogła zabłysnąć
młodością, urodą ani elokwencją. Wiedziała też dobrze, co to za cień postępuje za nią krok
w krok. Nadworny medyk nie musiał nic mówić. I tak wyczytała wszystko z jego uciekających
w bok oczu. Wielokrotnie już upuszczał jej krwi, ale to nie przyniosło żadnej poprawy. Miała
chorą krew, powtarzał.
Hildegarda podeszła do lustra i ze ściśniętym sercem przyjrzała się swemu odbiciu. Boże,
jak nienawidziła swojego ciała! Co prawda nigdy nie można jej było nazwać pięknością, w
najlepszym razie jej wygląd określano jako miły, ale teraz prezentowała się tak
beznadziejnie, że jedyne, na co miała ochotę, to wybuchnąć płaczem.
Na cóż zda się ubierać według obecnej, coraz śmielszej mody, w suknie z głębokim
dekoltem i zalotnie krótkimi rękawami, w jedwabie i leciutkie tiule, kiedy wygląda się tak jak
ona? Miała czterdzieści sześć lat i jej życie już się skończyło. Dosłownie. Dziś wieczorem
powinna pokazać się na uroczystym obiedzie i nie wiedziała, jak sobie z tym poradzi.
Ponowiła próbę zasznurowania w pasie szmaragdowozielonej sukni. Na próżno. Całe ciało
obrzmiało od puchliny wodnej. „Chora krew...” Oczy zniknęły niemal całkiem wśród
paskudnych worów. Stopy były obolałe, stawy sztywne. Kiedy naciskała skórę przy
nadgarstkach, palec zapadał się, a wgłębienie pozostawało na długi czas. Stała się
niekształtna, całkiem zdeformowana. Żaden strój już na nią nie pasował. Pragnęła jedynie
spać i spać, pozostać sam na sam ze swymi dolegliwościami, ale niestety musiała
pokazywać się u boku Jochuma. Jego Wysokość król Christian V bardzo byłby
niezadowolony, gdyby kogoś zabrakło na jego urodzinowej uczcie. Będzie więc musiała tam
siedzieć i znosić rozbawione, wszechwiedzące miny dam dworu, obojętne spojrzenia
mężczyzn, obiegające jej postać szybko, ze współczuciem i lekką pogardą. „Ta księżna, ona
za dużo je - powiedział kiedyś jeden z dworzan, nie wiedząc, że Hildegarda znajduje się w
2
pobliżu. - Napycha się jak świnia. Cóż musi się czymś pocieszać, kiedy mąż harcuje za
jedwabnymi zasłonami w niewieścich komnatach”.
A przecież ona nie jadła prawie nic!
Jej mąż? Przy stole na ogół traktował ją jak powietrze. Jeśli się do niej zwracał, czynił to w
formie zjadliwych uwag. Drwił z niej otwarcie, a ona w odpowiedzi potrafiła tylko się
uśmiechać, choć serce krwawiło jej z żalu i bezsilności.
Nagle drzwi się otworzyły i weszła jej córeczka, Marina. Boże, cóż za wróbelek!
Trzynastolatka o cienkich, postrzępionych włosach, które nie dawały się ułożyć w żadną
fryzurę, ogromnych wystraszonych oczach i ustach wiecznie składających się w podkówkę.
Marino, moje najdroższe dziecko, co się z tobą stanie, kiedy mnie już nie będzie? myślała,
obejmując dziewczynkę. Co zrobi z tobą twój ojciec, który nie chce cię znać, ponieważ nie
jesteś wytęsknionym synem? W jego życiu nie ma miejsca dla ciebie.
- No i jak, Marino? - zapytała, podnosząc się z trudem. - Co dzisiaj robiłaś?
- Nic.
Dziewczynka wyglądała, jakby tego dnia bała się własnego cienia jeszcze bardziej niż
zwykle. Co się z nią działo ostatnimi czasy? Snuła się jak zjawa. Czyżby wiedziała?
Przeczuwała, że wkrótce zostanie samiutka na świecie?
Boże, okaż miłosierdzie memu dziecku! Nie dopuść, by Marina była równie samotna w
obcym kraju jak ja! Niech ojciec nie wyda jej za mąż z wyrachowania, jak uczynili to moi
rodzice, aranżując związek z bratem następcy tronu.
Podczas gdy dziewczynka cichutko przycupnęła na parapecie, nieśmiało prosząc o
pozwolenie pozostania w komnacie, Hildegarda powróciła myślami do czasów młodości,
kiedy Jochum ją adorował.
Ach, jakże była zakochana w przystojnym księciu Riesenstein! I jakże on ją uwielbiał. To
właśnie najmocniej teraz bolało: fakt, że kiedyś naprawdę ją kochał.
Nie było to małżeństwo jedynie z rozsądku. Związek, w którym nie należało się spodziewać
ani krztyny miłości, być może byłby łatwiejszy. Ale patrzeć, jak płomień uczucia w oczach
ukochanego gaśnie i przemienia się w lodowate zimno i pogardę, gdy minął pierwszy okres
fascynacji, ta było nie do zniesienia. Nie pomagała myśl, że prawdopodobnie dzieliła ten los
z długim szeregiem jego porzuconych kochanek.
To ona była jego żoną, to jej składał małżeńską przysięgę. I to jej życie było pełne
upokorzeń.
No cóż, nie miało ono być szczególnie długie. Może tę prawdę powinna uznać za pociechę...
3
Ale jest przecież Marina, nie wolno jej zapominać o córce! Ze względu na nią musi żyć tak
długo, jak to możliwe.
Hildegarda przebierała się w najobszerniejszą ze swych sukien, marszcząc brwi. Ostatni
romans Jochuma trwał już dość długo. Ta mała, zadowolona z siebie panna Kruusedige, w
przeciwieństwie do większości jego kochanek, była niezamężna i wydawało się, że złapała
go w sidła.
Na litość boską, pomyślała, przyglądając się swemu odbiciu w lustrze. Przypominam stóg
siana albo namiot żołnierski! Nie, nie mogę tak się pokazać!
Zadzwoniła na pokojówkę, chcąc prosić o radę i pomoc, ją, dziewczynę, która nie żywiła do
swej pani ani odrobiny szacunku i posyłała jej za plecami pogardliwe spojrzenia. To Jochum
wybrał żonie pokojówkę: zgrabną i śliczną. Jego dłonie z pewnością nie raz obejmowały jej
okrągły tyłeczek.
Hildegarda poczuła, że nadchodzi nowy atak słabości. Położyła się na łóżku.
- Jestem tylko trochę zmęczona - powiedziała, pragnąc uspokoić córkę. - Muszę odpocząć
minutkę. Zajrzyj tam, do najwyższej szuflady, może znajdziesz kilka cukierków.
Gdy zjawiła się pokojówka, Hildegarda zdążyła jeszcze powiedzieć, że dzwonek trąciła
przypadkiem. Dziewczyna odeszła więc, tłumiąc chichot. Hildegarda popadła w omdlenie.
Znów znalazła się w samym środku piekła. Ucztujący dwór, narastający wokół dokuczliwy
szum. Świętowano na cześć Jego Wysokości. Ach, ten język, niemożliwy do opanowania!
Na szczęście w modzie było posługiwanie się francuskim, którym Hildegarda władała. Ale
dziś wieczorem i tak nikt się do niej nie odzywał.
Wiedziała, dlaczego: wyglądała gorzej niż kiedykolwiek. Opuchnięta twarz, a tego defektu
nie wypadało zauważać. Omijano ją więc, by uniknąć zadawania pytań lub nienaturalnych
prób podejmowania rozmowy na inny temat.
Wszyscy goście stali w wielkiej sali w grupach, rozbawieni, roześmiani. Jochum gdzieś
zniknął, zostawiając ją całkiem samą. Ludzie, którzy zbliżali się do niej, w ostatniej chwili
skręcali w bok, odwracając spojrzenia.
Tego wieczoru romans z panną Kruusedige rzucał się w oczy bardziej niż kiedykolwiek.
Jochum nie czynił już żadnej tajemnicy z ich związku. Pochylał się teraz nad dłonią swej
wybranki, całując ją i nie spuszczając przy tym wzroku z ukochanej. Tak całował kiedyś dłoń
Hildegardy...
Damy dworu zerkały na księżnę z ukosa, uśmiechając się pod nosem.
O, samotności! Straszliwa salo balowa, tak przeraźliwie wielka i pusta, choć pełna ludzi!
4
Mała Marina, jej jedyny przyjaciel na tym świecie, tak bardzo chciała przyjść z matką tutaj,
prosiła i błagała z niezwykłym strachem w oczach. Ale Hildegarda musiała odmówić córce,
choć serce ściskało jej się z bólu, bo podczas obiadu ani późniejszych tańców nie było
miejsca dla dzieci.
Nie czuła się dobrze. Nie mogła oddalić się do swych komnat, gdyż zostałoby to uznane za
obrazę królewskiego majestatu. Nie śmiała zbliżyć się z prośbą o pozwolenie, by wolno jej
było odejść z powodu złego samopoczucia. Hildegarda nigdy nie należała do osób, które
lubią zwracać na siebie uwagę.
Właściwie nie nazywała się Hildegarda, lecz zupełnie inaczej, ale w Riesenstein jej imię było
zbyt trudne do wymówienia, zmieniono je więc na Hildegardę. Wtedy nawet jej się podobało,
gdyż wybrał je Jochum, ale teraz, gdyby tylko miała odwagę poprosić, chętnie powróciłaby
do dawnego imienia.
Jochum przeszedł obok żony, cedząc przez zęby:
- Musisz tak stać jak krowa, cały czas wślepiając się we mnie? Twoja suknia jest taka
ciasna, że widać wszystkie zwały tłuszczu! To obrzydliwe! Czy nie mogłabyś przynajmniej
zarzucić na wierzch szala?
Przeszedł dalej, rzucając królowej wytworny żarcik.
Kiedy Hildegarda nareszcie odważyła się podnieść wzrok, napotkała czyjeś spojrzenie.
Zadrżała. Takich oczu nie widziała na dworze już od wielu lat. Wyrażały zrozumienie,
emanowały ciepłem i serdecznością, dawały świadomość bezpieczeństwa, mówiły, że
przecież nie jest całkiem samotna i opuszczona. Istniał ktoś, kto po prostu był jej przyjazny,
choć nie mógł z nią porozmawiać.
Hildegarda poczuła, jak ogarnia ją przyjemne ciepło, a do oczu napływają łzy wzruszenia i
radości. Nie znała tego młodego mężczyzny. Należał do drabantów króla Christiana,
doborowej grupy rosłych mężczyzn z rodzin szlacheckich. Mundury królewskiej gwardii były
strojne: jasnobłękitne, podbite czerwienią peleryny z białymi, skrzyżowanymi na piersiach
bandoletami. Paradowali pod ścianą i pilnowali bezpieczeństwa gości na wielkiej uczcie.
Był to przystojny młody człowiek, może nieco ponad trzydziestoletni, o ciemnych smutnych
oczach. Tkwiła w nim jakaś szlachetna delikatność, choć trudno byłoby nazwać go słabym.
Hildegarda natychmiast go polubiła. Wcześniej po prostu nie patrzyła w stronę drabantów, to
nie przystało księżnej.
Teraz był dla niej niczym oaza na pustyni dla spragnionego wędrowca.
Nie zaszło między nimi nic poza tym przelotnym spojrzeniem, chwilowym zetknięciem
wzroku. Teraz jednak Hildegarda wiedziała, że on tam jest. To wystarczyło. Znów poczuła
się silna.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]