14. R, O muzyce, Przewodnik płytowy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

R

 

RACHMANINOW  SERGIUSZ  (1873-1943)

W osobie Rachmaninowa łączyło się kilka różniących się od siebie postaci. Idealny student z konserwatywnym podejściem do muzyki, wspaniały pianista, kompozytor, którego ideą była kontynuacja i rozwój myśli Czajkowskiego i może Korsakowa; melancholijna, dosyć ponura osobowość o arystokratycznych manie­rach ze znacznym dystansem do świata i ludzi (teraz dopiero historycy wyciągają na światło dzienne okoliczności, mówiące o tym, że był człowiekiem jak inni i nawet miewał sentymentalne romanse, ale efekty przerażały go do tego stopnia, że natychmiast wycofywał się ze wszystkiego, co mogło zagrozić własnemu obra­zowi, który uparcie pielęgnował). W czasie rewolucji 1917 natychmiast uciekł za granicę, osiedlił się w Ameryce i żył spokojnie — głównie z pianistyki — jako bar­dzo zamożny człowiek. Jest do dziś popularnym kompozytorem (powszechnie zna­ne koncerty fortepianowe i efektowne utwory na fortepian solo) a jego melodie (atrakcyjne i sentymentalne) chętnie wykorzystywane sąjako tło muzyczne do fil­mów i przedstawień TV.

Symfonie Nr 1-3

-               London Symphony Orchestra, dyr. Andre Previn; EMI 64530 (3 CD)

-               Rotterdamska Orkiestra Symfoniczna, dyr. Edo de Waart; Philips 438724 (2 CD)

-               Philadelphia Symphony Orchestra, dyr. Eugene Ormandy; Sony 456782

Poważne, pełne patosu, nostalgiczne, sentymentalne, potężne, epickie — oto ja­kich określeń używa się wobec symfonii Rachmaninowa. Ja sam jestem wobec tych nieco anachronicznych dzieł z lekka obojętny: szanuję ich mistrzowski poziom, ale żeby ich słuchać na co dzień - co to, to nie. Nagranie Previna jest szerokie i dra­matyczne, de Waart jest pod wszystkimi względami na dobrym poziomie, Orman­dy (wersje często skrócone) efektowny (efekciarski?), ale daleki od „rosyjskości" -może i lepiej?

Są jeszcze nagrania Symfonii (na pojedynczych płytach) z Concertgebouw Orche­stra i Ashkenazym (Decca), które najlepiej chyba odpowiadają potrzebom współczesnego odbiorcy: pełny digital i dźwięku ile się tylko zechce. Ale wówczas wychodzi na pierwszy plan, że to taka elokwentna, rozgadana, eklektyczna mu­zyka...

Tańce symfoniczne

Sam kompozytor przeczuwał chyba, że Tańce będą jego ostatnim dziełem (acz­kolwiek po ich ukończeniu żył jeszcze ponad dwa lata). Podobno miał to być obraz trzech okresów życia mężczyzny: kompozytor zamierzał zasugerować jego wyko­rzystanie jako muzykę do baletu Fokina (niestety baletmistrz zmarł w 1942, a więc jeszcze wcześniej niż kompozytor). Pierwsza wersja Tańców była napisana na wiosnę 1940 na dwa fortepiany (kompozytor zagrał ją sam w towarzystwie Horo­witza), a parę miesięcy potem, jesienią, kompozytor przygotował partyturę dla or­kiestry i przekazał ją Eugeniuszowi Ormandy'emu, który wykonał utwór ze swą filadelfijską orkiestrą. Dzisiaj Tańce zapewne nie należą do najpopularniejszych dzieł wielkiego kompozytora, ale porównanie obu wersji jest ciekawym muzycz­nym przeżyciem.

 

-               Martha Argerich, Aleksander Rabinowicz:; Teldec 74717

-               Dymitrij Aleksiejew, Nikołaj Demidenko; Hyperion 66654

-               Philadelphia Symphony Orchestra, dyr. Eugene Ormandy; Sony 48279

-               Concertgebouw Orchestra Amsterdam, dyr. Vladimir Ashkenazy; Decca 430733

-               Petersburska Orkiestra Symfoniczna, dyr. Marriss Jansons; EMI 54877

Martha Argerich i Aleksander Rabinowicz przedstawiają brawurową, pełną energii interpretację, dwóch rosyjskich pianistów gra może mniej efektownie, lecz chyba głębiej i z większym zrozumieniem sensu tej muzyki. Wersje orkiestrowe: Ormandy to klasyczna interpretacja, wyważona, rozsądna, świetnie zrealizowa­na, ale Ashkenazy jest niewątpliwie bogatszy muzycznie, bardziej przekonujący i pełen ognia, a Jansons prawdopodobnie najbliższy ideału (jeśli taki w ogóle może być). Oba te współczesne nagrania są pod względem dźwiękowym znako­mite.

Koncerty fortepianowe (4)

-               Sergiusz Rachmaninow, Philadelphia Symphony Orchestra, dyr. Eugene Ormandy, Leopold Stokowski; RCA 86659, 85997 (2 CD)

-               Vladimir Ashkenazy, London Symphony Orchestra, dyr. Andre Previn; Decca 425576 (2 CD)

-               Ear] Wild, Royal Philharmonic Orchestra, dyr. Jascha Horenstein; Chan-dos 8521/2

Sergiusz Rachmaninow traktował swe koncerty z dostojną powagą, jak gdyby miał do powiedzenia w nich tyle, co Kant albo Schopenhauer (sławni filozofowie)

o istocie życia i naturze człowieczeństwa. Rezultat jest taki, że jego własnych na­grań słucha się może i na klęczkach, to znaczy z wielkim szacunkiem, ale z równie potężną porcją znużenia. Vladimir Ashkenazy szuka w nich intymności, poezji, światła i barw - to już nieco ciekawsze, ale też niezbyt odpowiada charakterowi tej muzyki. Dopiero Earl Wild, amerykański wirtuoz, znajduje do nich trafny klucz: gra je z ogniem, dbając o efekty i pełny wirtuozerski wyraz. A Jascha Horenstein (dyrygent) sam filozof i mózgowiec, z pełną satysfakcją godzi się na pomysły świetnego pianisty. I to jest najlepsze na rynku wykonanie całości koncertów Rach­maninowa.

Są też piękne nagrania pojedynczych koncertów (często kopiowanych z innymi). Pierwszy i Czwarty nie są ani szczególnie udane ani też popularne: polecić można Philippe'a Entremonta w Pierwszym (Sony), zresztą skopiowanego właśnie razem z Czwartym, a ten ostatni - w nagraniu Artura Benedettiego Michelangelego (EMI) może nie nazbyt błyskotliwym, ale inteligentnym i atrakcyjnym.

Koncert c-moll Nr 2 to jeden z najsłynniejszych utworów na fortepian z orkie­strą (obok Czajkowskiego), do tego stopnia wyciskany przez handlarzy, że nawet służył w hollywodzkim filmie komikowi Tomowi Ewellowi do uwodzenia Marylin Monroe. Biedny Rachmaninow! Ale mamy kilka wspaniałych nagrań: Jorge Bolet (Decca) liryczny i intymny, Aleksander Braiłowski (RCA) pełen powierzchowne­go patosu, Van Cliburn (RCA) z młodzieńczym ogniem, Philippe Entremont (CBS Odyssey) skupiony i energiczny, Byron Janis (Mercury) wirtuozowski i poetyczny zarazem, Cecile Licad (Sony) pełna aluzyjnych podtekstów. Trzy są po prostu wspaniałe: Richter (DG) z Warszawy - przestrzenny, pełen swobody i spokoju, aż do finału, w którym tempa są wręcz niesamowite, Gieseking (Musie & Arts) ra­zem z Mengelbergiem - w szybkich, zaskakujących tempach z lekkością i humo­rem i wreszcie Rubinstein z Reinerem (RCA); obaj się serdecznie nie znosili, więc nagranie ma charakter meczu bokserskiego, ale na jakim poziomie! Zupełnie nie­samowite wykonanie.

Co do Trzeciego (d-moll), to oczywiście każdy na pierwszym miejscu wymieni Horowitza z Reinerem (RCA) i pewnie będzie miał rację. Ale obok niego jest też wstrząsające nagranie Williama Kapella (VAI) z jakiegoś koncertu w Kanadzie, przy którego słuchaniu nie wiadomo czym się bardziej zachwycać: diabelską wir­tuozerią czy przenikającymi się barwami dźwięków. Cudo, jeśli tylko ktoś wierzy w cuda...

Jest jeszcze równie niesamowity Gilels (EMI Testament) i dwóch wyjątkowych artystów - meteorów: Berman (CBS) i Van Cliburn (RCA). A jest oczywiście też wiele nagrań bardzo dobrych pianistów. Czwarty koncert (g-moll) w nagraniu Michelangelego (EMI) to wyjątkowa płyta, bo jest to niesamowita błyskotliwość „od niechcenia", jak gdyby z niechęcią. Dopiero po wysłuchaniu stawiamy sobie pytanie: można być równocześnie superwirtuozem i chłodnym klasykiem? Można, tylko trzeba być geniuszem. Bagatela!

Rapsodia na temat Paganiniego na fortepian i orkiestrę

-               Leon Fleisher, Cleveland Symphony Orchestra, dyr. George Szell; CBS 37812

-               Andriej Gawriłow, Philadelphia Symphony Orchestra, dyr. Riccardo Muti; EMI 49966

-               Garry Graffman, New York Symphony Orchestra, dyr. Leonard Bern­stein; CBS 36722

-               Artur Rubinstein, Chicago Symphony Orchestra, dyr. Fritz Reiner; RCA 4934

Rapsodia napisana dla siebie samego (kompozytor chciał mieć efektowny lecz krótki utwór dla swych koncertów) przyciąga pianistów o cechach wirtuozów -siłaczy, grających mięśniami i preferujących mocne, emocjonalne i głośne wyko­nania. Fleisher z Szellem czy Graffman z Bernsteinem - obaj myślą tak samo, a porównanie może być ciekawe. Gawriłow pracuje podobnie, tylko jeszcze mniej subtelnie. Na tym całym tle Rubinstein z Reinerem jawią się jako eleganccy mi­strzowie w klasycznym stylu. Najpiękniejsze nagrania to są właśnie te, których nie ma na rynku: Moiseiewitsch - Fistoulari (EMI), Kapeli - Reiner (RCA) i Wild z Horensteinem (tylko w komplecie firmy Chandos, ale warto).

Utwory na fortepian solo

-               Vladimir Horowitz; RCA 7754, Sony 53472

-               Swiatosław Richter; Olympia 112, 337

-               Earl Wild; Chesky 58

-               Vladimir Sofronicki; Multisonic 310181

-               Jorge Bolet; Decca 421061

-              Martha Argerich i Aleksander Rabinovitch; Teldec 311747

Horowitz i Richter należą do klasyków interpretacji Rachmaninowa: obaj są skrajnie indywidualni, niepodobni do nikogo innego, tworzą w tej muzyce wła­sne światy. Horowitz jest pełen blasku i potęgi o bohaterskich wymiarach. Rich­ter często kwaśny i pełen rezerwy, acz przecież wcale nie mniej sugestywny czy wirtuozerski. Wild gra Wariacje na temat Corellego i Wariacje na temat Chopi­na. Są to rzadko słuchane utwory (Corellego grał zaś świetnie Cherkassky) i za­grane przez starego Amerykanina z niezwykłą sugestią- czasami mówi się o nim, jako o efektownym wirtuozie, zapominając o tym, że to mądry i subtelny artysta. Sofronicki był geniuszem w rosyjskim stylu: alkoholik, kobieciarz, szaleniec. Ma do Rachmaninowa własne podejście, zupełnie oryginalne - myślę, że jest bliski prawdy. Bolet to nastrój, liryka, poezja -jedna z jego najpiękniejszych płyt. Są też utwory na dwa fortepiany z Argerich i Rabinovitchem (Teldec) - bardzo to ciekawa płyta.

Są jeszcze atrakcyjne nagrania Ashkenazy 'ego (Preludia - Decca), jest 8-płyto-wy komplet Howarda Shelleya (Hyperion), są płyty Liii Zilberstein (DG), Vladimi-ra Owczynnikowa (EMI).

Pieśni

-               Elisabeth Sóderstróm (sopran), Vladimir Ashkenazy (fortepian), (całość); Decca 436920, 3 CD

-               Boris Christoff (bas), Aleksander Labinsky (fortepian); EMI 674962

-               Zara Dołuchanowa (mezzo), Berta Kozel (fortepian); Melodia 00202

Pieśni Rachmaninowa rzadko wyrażają burzliwe pasje i emocje: dominuje na­strój refleksyjny, filozoficzny, spokój i czasami odrobina mistyki. Prawie komplet (bo niektóre nie mogą być wykonane przez żeński głos) nagrała Szwedka, Elisa­beth Sóderstróm, śpiewaczka rzeczowa i odpowiedzialna, ale ze skłonnościami do dosyć prozaicznych wizji, mimo elegancji i nawet wyrafinowania. Ashkenazyjest świetnym partnerem. W 5 płytowym komplecie nagrań Borisa Christoffa interpre­tacja jest wspaniała, ale wykonania często nieco powierzchowne. Z kolei na płycie Żory Dołuchanowej jest 7 pieśni Rachmaninowa (reszta to Czajkowski) i to są rzeczywiście przepiękne, głębokie, sugestywne wykonania.

Niegdyś moskiewska Melodia opublikowała na 4 LP pełny komplet pieśni z udziałem rzeczywiście ówczesnych gwiazd rosyjskiej wokalistyki (Obuchowa, Gmyria, Lemieszew i in.) i gdyby to zostało wznowione - byłaby to pierwsza reko­mendacja.

RAMEAU  JEAN  PHILIPPE   (1683-1764)

Rameau ma w historii muzyki szczególną pozycję: jako twórca (1722) nowej szkoły harmonii, która właściwie przetrwała aż do końca XIX stulecia i jako kla-wesynista, który otworzył przed tym instrumentem zgoła nowe możliwości (wyko­rzystane potem m.in. przez Landowską), a wreszcie jako kompozytor utworów scenicznych, w których posłużył się właściwie ideą „kompletnego dzieła scenicz­nego" na długo przed Wagnerem. Trudno jest powiedzieć, iż jego wybitne znacze­nie dla rozwoju sztuki muzycznej odzwierciedla się w odpowiednim stopniu na płytach, tym niemniej na rynku jest nieco wartościowych płyt, które jednak nieła­two zdobyć.

Utwory na klawesyn (w trzech tomach)

-               Scott Ross; Teldec 635346

-               01ivier Baumont; Adda 581120/40/50

Scott Ross był przedstawicielem „współczesnej" klawcsynistyki, energicznej i mocnej; 01ivier Baumont należy raczej do tradycjonalistów. Wybór utworów Ra-meau (wraz z innymi) przedstawia dwupłytowa edycja DG ze świetnym Kennethem Gilbertem.

Les Indes Galantes (opera-balet w 4 aktach)

- Soliści, chór i zespół instrumentalny Les Arts Florissants, dyr. William Christie; Harmonia Mundi 90/367/9

Wcześniejsze nagrania tego ważnego dzieła (Paillard, Malgoire) znikły z rynku, ale nagranie Christiego zastępuje je godnie. Inne dzieła sceniczne Rameau to Pla-tee (dobre nagranie Erato pod dyr. M. Minkowskiego) i Zoroaster (Kuijken; Har­monia Mundi), Dardamus (Leppard, Erato).

RAVEL  MAURICE  (1875-1937)

Muzyka Ravela zawsze dobrze wypadała na płytach, i co więcej, nie najgorzej się sprzedawała (i to już od przed wojny). Kompozytor sam bardzo był zaintereso­wany nagraniami i chętnie przy nich współpracował (co prawda, ostatnio mówi się, że tak naprawdę to nagrania uznane za powstałe „pod dyrekcją kompozytora" w rzeczywistości były dziełem innych kapelmistrzów, ale Ravel siedział na sali i korygował to, co uważał za potrzebne). Zresztą właśnie te historyczne nagrania są świetnym wprowadzeniem do późniejszej ravelowskiej fonografii: pewien chłód i dystans wykonania, hamowana ekstaza, melancholijny nastrój, to „coś" typowe dla Ravela, co pewien krytyk ujął następująco: „wyrafinowana, skrajnie wysubli­mowana muzyka, która nigdy otwarcie nie wyraża tego, o czym naprawdę myśli i nigdy nie myśli tego, co właściwie mówi". Mało u którego z kompozytorów mamy do czynienia z tak uporczywie kształtowaną zależnością między zmysłowością a katastrofą, nawet tam gdzie się słuchacz tego zupełnie nie spodziewa. Najsłynniej­szym utworem Ravela jest niewątpliwie Bolero (napisane dla Diagilewa), które przeżyło wręcz niesamowity renesans w latach 70., kiedy to stanowiło muzyczny podkład dla ryzykownej (naówczas!) sceny w filmie z piękną Bo Derek. Ciekawe, że najbardziej ekscytujące i pełne wręcz erotycznego napięcia nagranie tego utwo­ru wyszło spod kapełmistrzowskiej ręki Willema Mengelberga, niedużego, grube­go, łysawego Holendra i jego orkiestry Concertgebouw (nagranie pochodzi z 1930!) można je z trudem odnaleźć na płycie amerykańskiej firmy Musie & Arts. Jak to czasami pierwsze wrażenia mylą...

W ravelowskiej dyskografii przeważają nagrania o antologicznym charakterze, tzn. płyty, na których utrwalone są wyłącznie utwory tego kompozytora (utwory na orkiestrę lub fortepian, lub też pieśni). Te zatem będą przede wszystkim omówio­ne.

Utwory na orkiestrę (Alborada del grazioso, Bolero, Rhapsodie espagnole, La Valse i inne)

-               London Symphony Orchestra, dyr. Claudio Abbado; DG 427314

-               New York Symphony Orchestra i Cleveland Symphony Orchestra, dyr. Pierre Boulez; Sony 45842

-               Detroit Symphony Orchestra, dyr. Paul Paray; Mercury 432003

-    ...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • legator.pev.pl