1494, Big Pack Books txt, 1-5000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zelazny Roger - Rycerz Cieni - Rozdzial 01Miala na imie Julia i bylem swiecie przekonany, ze zginela trzydziestego kwietnia, kiedy to wszystko sie zaczelo. Wlasciwie poczatkiem bylo odnalezienie jej krwawych szczatk�w i zabicie podobnego do psa potwora, kt�ry ja zamordowal - tak przynajmniej myslalem. Byla moja dziewczyna, i chyba to uruchomilo caly ciag wydarzen. Dawno temu.Moze moglem bardziej jej zaufac. Moze nie powinienem jej zabierac na spacer w Cieniu - doprowadzil do zaprzeczen, a te odsunely ja ode mnie. I mrocznymi sciezkami pchnely do pracowni Victora Melmana, paskudnego okultysty, kt�rego musialem p�zniej zlikwidowac - tego samego Victora Melmana, kt�ry byl marionetka w rekach Luke'a i Jasry. Ale teraz, moze... nie do konca... mialem szanse, zeby wybaczyc sobie to, co w moim przekonaniu uczynilem. Poniewaz, jak sie okazalo, jednak nie uczynilem. Prawie.Inaczej m�wiac, przekonalem sie, ze nie bylem za to odpowiedzialny w chwili, gdy to czynilem. To znaczy: kiedy wbilem n�z w bok tajemniczego czarodzieja Maski, kt�ry od pewnego czasu wyraznie sie do mnie przyczepil, odkrylem, ze Maska to w rzeczywistosci Julia. M�j przyrodni brat Jurt, kt�ry z kolei usilowal mnie zabic dluzej niz ktokolwiek inny, porwal ja i znikneli. Dzialo sie to zaraz po jego transformacji w rodzaj zywego Atutu.I kiedy uciekalem z walacej sie, plonacej cytadeli Twierdzy Czterech Swiat�w, spadajace belki zmusily mnie do odskoczenia na prawo i uwiezily w pulapce gruz�w i ognia. Obok mnie przemknela ciemna metalowa kula; zdawala sie rosnac w locie. Uderzyla o mur i przebila go, pozostawiajac otw�r, przez kt�ry moglem sie przecisnac. Nie zwlekalem z wykorzystaniem tej okazji. Na zewnatrz przeskoczylem fose, uzywajac logrusowych ramion, by przewr�cic czesc ogrodzenia i ze dwudziestu zolnierzy. Potem odwr�cilem sie.- Mandorze! - zawolalem.- Tutaj - odpowiedzial jego cichy glos zza mojego lewego ramienia.Zdazylem zobaczyc, jak chwyta metalowa kulke; podskoczyla przed nami i opadla na wyciagnieta dlon.Strzepnal popi�l z czarnej kamizeli i przeczesal palcami wlosy. Potem usmiechnal sie i spojrzal na plonaca Twierdze.- Dotrzymales obietnicy danej kr�lowej - zauwazyl. - I nie sadze, zebys mial tu jeszcze cos do roboty. Moze p�jdziemy?- Jasra zostala wewnatrz - odpowiedzialem. - Zalatwia porachunki z Sharu.- Myslalem, ze nie jest ci juz potrzebna. Pokrecilem glowa.- Nadal wie sporo rzeczy, o kt�rych ja nie mam pojecia. A bede ich potrzebowal.Ognista kolumna wyrosla ponad Twierdza, zatrzymala sie, zawisla, wzniosla sie wyzej.- Nie zdawalem sobie sprawy... - mruknal. - Jej naprawde zalezy na opanowaniu Fontanny. Gdybysmy teraz ja stamtad zabrali, Sharu zajmie to miejsce. Czy to wazne?- Jesli jej nie wyrwiemy, moze ja zabic. Mandor wzruszyl ramionami.- Mam przeczucie, ze to ona wygra. Chcialbys sie zalozyc?- Moze masz racje. - Obserwowalem, jak po kr�tkiej pauzie Fontanna wznosi sie wyzej. - To wyglada jak wytrysk ropy. Mam nadzieje, ze zwyciezca potrafi go zakrecic... jesli bedzie jakis zwyciezca. Zadne z nich nie przetrwa tam zbyt dlugo. Cala cytadela sie rozpada.Parsknal smiechem.- Nie doceniasz mocy, jakie wykorzystuja dla wlasnej obrony - stwierdzil. - Sam wiesz, ze za pomoca magii nie tak latwo jednemu czarodziejowi pokonac drugiego. Niemniej jednak slusznie zwr�ciles uwage na inercje element�w materialnych. Jesli pozwolisz...Kiwnalem glowa.Szybkim gestem z dolu przerzucil metalowa kulke ponad rowem fosy, w strone budowli. Uderzyla o ziemie i z kazdym odbiciem zdawala sie rosnac, wydajac dzwiek podobny do brzeku cymbal�w, calkiem nieproporcjonalny do jej pozornej predkosci i rozmiaru. Odglos nabieral mocy przy kolejnych podskokach. Wreszcie kulka zniknela w plonacej, wibrujacej ruinie, w jaka zmienila sie ta czesc Twierdzy. Na chwile stracilem ja z oczu.Juz mialem spytac, co sie dzieje, kiedy zobaczylem cien wielkiej kuli przesuwajacy sie za otworem, przez kt�ry wyrwalem sie na zewnatrz. Plomienie przygasaly - opr�cz ognistej wiezy zniszczonej Fontanny. Z wnetrza dobiegl gleboki, niski grzmot. Po chwili przemknal jeszcze wiekszy kolisty cien, a przez podeszwy but�w zaczalem wyczuwac wibracje gromu.Sciana runela. I zaraz potem fragment nastepnej. Calkiem wyraznie widzialem teraz wnetrze cytadeli. Poprzez kurz i dym raz jeszcze przesunal sie obraz gigantycznej kuli. Stlumila ogien. Logrusowy wzrok nadal pozwalal mi dostrzegac linie sil plynace miedzy Jasra i Sharu.Mandor wyciagnal reke. Po chwili niewielka metalowa kulka podskakujac przytoczyla sie do nas. Zlapal ja.- Wracajmy - powiedzial. - Szkoda by bylo stracic zakonczenie.Przeszlismy przez jeden z licznych otwor�w w ogrodzeniu. Fose wypelnila dostateczna ilosc gruzu, by bezpiecznie przejsc na druga strone. Uzylem zaklecia bariery, zeby formujacych szyk zolnierzy nie wpuszczac na nasz teren i trzymac od nas z daleka.Wkraczajac przez wyrwe w scianie spostrzeglem, ze Jasra wznosi ramiona, odwr�cona plecami do wiezy ognia. Struzki potu splywajace po masce sadzy malowaly jej twarz w desen zebry. Wyczuwalem pulsacje energii przeplywajacej przez jej cialo. Jakies trzy metry wyzej, z sina twarza i glowa skrecona w bok, jakby ktos zlamal mu kark, unosil sie w powietrzu Sharu. Komus niewyksztalconemu mogloby sie zdawac, ze lewituje magicznie. Jednak logrusowy wzrok ukazal mi, ze starzec wisi na linii mocy: ofiara czegos, co mozna by chyba nazwac magicznym linczem.- Brawo - rzekl Mandor, wolno i nieglosno klaskajac w dlonie. - Widzisz, Merlinie? Wygralbym ten zaklad.- Zawsze szybciej ode mnie potrafiles dostrzec talent - przyznalem.- ...I przysiegnij mi sluzbe - uslyszalem glos Jasry. Sharu poruszyl wargami.- I przysiegam ci sluzbe - wycharczal.Wolno opuscila rece, a linia mocy, na kt�rej zwisal Sharu, zaczela sie wydluzac. Kiedy opadal ku spekanej posadzce cytadeli, Jasra wykonala szybki ruch lewa dlonia... Widzialem kiedys podobny u dyrygenta, kiedy dawal znak sekcji detej. Z Fontanny strzelila struga ognia, siegnela starca, oblala go i splynela na ziemie. Efektowne, chociaz nie calkiem rozumialem, po co...Sharu opadal powoli, jakby ktos w niebie zarzucal przynete na krokodyle. Gdy jego stopy zblizyly sie do ziemi, zauwazylem, ze wstrzymuje oddech, w odruchu wsp�lczucia oczekujac zmniejszenia ucisku szyi. To jednak nie nastapilo. Stopy czarodzieja zaglebily sie w posadzke. Opadal dalej, jakby byl zakletym hologramem. Zaglebil sie do kostek, potem do kolan i dalej. Nie bylem pewien, czy jeszcze oddycha. Z warg Jasry splywala cicha litania rozkaz�w, ogniste platy co pewien czas odrywaly sie od Fontanny i opadaly na starca. Zanurzyl sie juz do pasa, potem do ramion i jeszcze troche. Kiedy widoczna byla tylko glowa z otwartymi ale zaszklonymi oczami, Jasra wykonala kolejny gest i zatrzymala go.- Od teraz jestes straznikiem Fontanny - oznajmila. - Tylko mnie poslusznym. Czy uznajesz moja wole? Zsiniale wargi drgnely.- Tak - szepnal.- Idz teraz i zgas ognie - rozkazala. - Zacznij pelnic swoje obowiazki.Zdawalo mi sie, ze glowa kiwnela, a r�wnoczesnie znowu zaczela sie zapadac. Po chwili widzialem juz tylko welnisty kosmyk wlos�w, a sekunde p�zniej ziemia pochlonela i to. Linia mocy zniknela.Odchrzaknalem. Slyszac to Jasra opuscila ramiona i obejrzala sie z lekkim usmiechem.- Jest zywy czy martwy? - spytalem. I dodalem: - Akademicka ciekawosc.- Nie jestem calkiem pewna - odparla. - Ale chyba po trochu jedno i drugie. Jak my wszyscy.- Straznik Fontanny - mruknalem. - Interesujace stanowisko.- Lepsze niz wieszak - zauwazyla.- Chyba tak.- Sadzisz, jak przypuszczam, ze skoro pomogles mi odzyskac tu wladze, mam wobec ciebie dlug wdziecznosci.Wzruszylem ramionami.- Szczerze m�wiac, mam inne problemy.- Chciales zakonczyc wojne - rzekla. - A ja chcialam zdobyc Twierdze. Nadal nie zywie cieplych uczuc wobec Amberu, ale sklonna jestem przyznac, ze wyr�wnalismy rachunki.- To mi wystarczy - zapewnilem ja. - W dodatku moze nas laczyc poczucie lojalnosci wobec pewnej osoby.Przez chwile obserwowala mnie spod zmruzonych powiek, wreszcie usmiechnela sie.- Nie martw sie o Luke'a - powiedziala.- Musze. Ten sukinsyn Dalt... Nadal sie usmiechala.- Wiesz o czyms, o czym ja nie wiem? - spytalem.- O wielu rzeczach - odparla.- Moze mi powiesz?- Wiedza jest artykulem handlowym - przypomniala.Grunt zadrzal lekko i zakolysala sie ognista wieza.- Proponuje ci pomoc dla twojego syna, a ty chcesz mi sprzedac informacje, jak sie do tego zabrac? - Nie moglem uwierzyc.Wy buchnela smiechem.- Gdybym sadzila, ze Rinaldo potrzebuje pomocy - oswiadczyla - w tej chwili bylabym u jego boku. Chyba latwiej ci mnie nienawidzic, wierzac, ze brak mi nawet macierzynskich cn�t.- Chwileczke! M�wilas, ze rachunki sa wyr�wnane - przypomnialem.- To nie wyklucza wzajemnej nienawisci.- Spokojnie! Nic nie mam przeciw tobie, nie liczac tego, ze przez kolejne lata pr�bowalas mnie zabic. Tak sie sklada, ze jestes matka kogos, kogo lubie i szanuje. Jesli ma klopoty, chcialbym mu pom�c, i wolalbym sie z toba pogodzic.Mandor chrzaknal. Plomienie opadly o trzy metry, zakolysaly sie i opadly jeszcze nizej.- Mam pewne umiejetnosci kulinarne - oznajmil. - Gdyby niedawny wysilek pobudzil apetyty...Jasra usmiechnela sie niemal kokieteryjnie i m�glbym przysiac, ze zatrzepotala rzesami. Mandor robi wrazenie z ta swoja grzywa bialych wlos�w, ale nie wiem, czy mozna go nazwac przystojnym. Nigdy nie moglem zrozumiec, dlaczego jest tak atrakcyjny dla kobiet. Sprawdzilem nawet, czy nie wykorzystuje odpowiednich zaklec, ale nic takiego nie znalazlem. W gre musial wchodzic zupelnie inny rodzaj magii.- Znakomity pomysl - uznala Jasra. - Ja zadbam o oprawe, a ty zajmiesz sie reszta.Mandor sklonil sie. Plomienie opadly az do ziemi i przygasly. Jasra krzyknela do Sharu, Niewidzialnego Straznika, ze takie maja pozostac. Potem odwr�cila sie i wskazala nam droge do schod�w prowadzacych w d�l.- Podziemne przejscie - wyjasnila. - Ku ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • legator.pev.pl