1523, Big Pack Books txt, 1-5000
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Philip K. Dick - Sonda przysz�o�ciwww.bookswarez.prv.plWeszli do wielkiego pomieszczenia. W drugim koncu technicy pochylali sie nad ogromna oswietlona tablica sledzac skomplikowany uklad swiatel kt�ry zmienial sie szybko, w niezliczonych kombinacjach. Na dlugich stolach pracowaly maszyny - komputery obslugiwane przez ludzi i przez roboty. Sciany, doslownie co do centymetra kwadratowego, pokryte byly wykresami. Hasten rozgladal sie oszolomiony.Wood rozesmial sie.- Chodz no tutaj, to ci pokaze cos naprawde ciekawego. Poznajesz to, prawda? - Wskazal pokaznych rozmiar�w maszyne otoczona przez milczacych mezczyzn i kobiety w bialych fartuchach.- Poznaje - powiedzial wolno Hasten. - To cos w rodzaju naszej sondy, tylko dwadziescia razy wieksze. Co sondujecie? I kiedy? - Przejechal palcami po zewnetrznej plytce sondy, a nastepnie przykucnal zagladajac jej w paszcze. Otw�r byl zamkniety; sonda pracowala. - Gdybysmy mieli choc blade pojecie, ze cos takiego istnieje, toby badania historyczne...- Teraz juz macie. - Stojacy obok Wood pochylil sie. Posluchaj, Hasten, jestes pierwszym czlowiekiem spoza Departamentu, kt�ry zostal wpuszczony do tego pomieszczenia. Widziales straznik�w. Nikt nie upowazniony nie ma prawa tutaj wejsc; straz ma polecenie zabic kazdego, kto by pr�bowal dostac sie tu nielegalnie.- Zeby ukryc cos takiego? Maszyne? Strzelalibyscie do... Stali naprzeciwko siebie, twarz Wooda byla surowa.- Wasza sonda siega starozytnosci. Rzym. Grecja. Kurz i stare ksiegi. - Wood dotknal ogromnej maszyny. - Ta jest inna. Strzezemy jej z narazeniem wlasnego zycia i zycia innych - wiesz dlaczego?Hasten gapil sie na maszyne.-Ta sonda jest nastawiona nie na starozytnosc, tylko na przyszlosc. Wood spojrzal Hastenowi prosto w oczy. Rozumiesz? Przyszlosc.- Sondujecie przyszlosc? Alez tego nie wolno robic! To jest zabronione przez prawo, wiesz o tym przeciez. - Hasten cofnal sie. Gdyby Rada Naczelna o tym wiedziala, rozwaliliby ten budynek. Zdajesz sobie sprawe, jakie jest zagrozenie. Sam Berkowsky je przedstawil w swojej oryginalnej pracy.Hasten przechadzal sie ze zloscia.- Zupelnie nie rozumiem, jak mozecie sie poslugiwac sonda skierowana w przyszlosc. Czerpiac material z przyszlosci automatycznie wprowadzacie do terazniejszosci nowe czynniki; przyszlosc sie zmienia - a tym samym zapoczatkowujecie nie konczace sie przesuniecia. Im bardziej sie w te przyszlosc zaglebiacie, tym wiecej wnosicie nowych element�w. Stwarzacie niestabilne warunki dla przyszlych wiek�w. Dlatego to prawo zostalo ustanowione.Wood skinal glowa.- Wiem.- A mimo to w dalszym ciagu te przyszlosc drazycie? - Hasten wskazal na maszyne i na technik�w. - Na milosc boska, dajcie spok�j! Zaprzestancie tych praktyk, zanim wprowadzicie jakis grozny czynnik, kt�rego juz sie nie da usunac. Dlaczego bez przerwy...Wood zalamal sie nagle.- Wiesz, co ci powiem, Hasten, przestan nas pouczac. Za p�zno na pouczanie; to sie juz stalo. Ten grozny czynnik zostal wprowadzony podczas naszych pierwszych eksperyment�w. Myslelismy, ze nad tym wszystkim panujemy... - Spojrzal na Hastena. - I wlasnie dlatego cie tu sprowadzilismy. Siadaj, prosze, i sluchaj.Siedzieli naprzeciwko siebie i patrzyli sobie w oczy poprzez szerokosc biurka. Wood spl�tl rece.- Nie bede owijal w bawelne. Jestes uwazany za eksperta, najwiekszego eksperta w sprawach badan historycznych. Wiesz o dzialaniu Sondy Czasowej wiecej niz ktokolwiek z zyjacych; dlatego pokazalismy ci nasza prace, nasza nielegalna prace.- A juz wpadliscie w tarapaty?- I to jeszcze jakie. Kazda pr�ba ingerowania w przyszlosc tylko te klopoty poglebia. Jezeli szybko czegos nie zrobimy, zapiszemy sie w historii jako jedna z najbardziej zbrodniczych organizacji na swiecie.- Zacznij od samego poczatku poprosil Hasten.- Projekt zostal zatwierdzony przez Rade Nauk Politycznych; chcieli poznac skutki niekt�rych swych decyzji. Poczatkowo sprzeciwilismy sie powolujac sie na Berkowsky'ego, ale sama idea dziala jak narkotyk. Ugielismy sie i sonda zostala zbudowana oczywiscie potajemnie. Pierwszej pr�by dokonalismy jakis rok temu. Zeby sie zabezpieczyc przed czynnikiem Berkowsky'ego, spr�bowalismy pewnego wybiegu ot�z nic nie wzielismy z przyszlosci. Ta sonda jest tak zbudowana, ze nic nie zabiera, zadnego przedmiotu - po prostu fotografuje z duzej wysokosci. Do nas przychodzi film. My go powiekszamy i staramy sie odtworzyc warunki w formie tr�jwymiarowego obrazu.Poczatkowo wyniki byly bardzo dobre. Ustaly wojny, miasta zaczely sie rozwijac, wygladaly coraz lepiej. Powiekszenia scen ulicznych pokazuja ludzi zadowolonych, przynajmniej pozornie. No, moze poruszali sie troche wolniej.Wobec tego wyskoczylismy o piecdziesiat lat naprz�d. Jeszcze lepiej: miasta jakby sie zmniejszaly. Ludzie nie byli tak uzaleznieni od maszyn. Wiecej trawy park�w. Og�lne warunki te same - pok�j, szczescie, sporo wolnego czasu. Bez zbednej nerwowosci, pospiechu.Dalej wiec sondowalismy przyszlosc. Oczywiscie stosujac metode ogladu nie wprost nie moglismy byc niczego na sto procent pewni, ale wszystko wygladalo bardzo dobrze. Przekazalismy nasze informacje Radzie, kt�ra planowala dalej. I wtedy to sie stalo.- Ale co dokladnie? - Hasten nachylil sie zaciekawiony.- Postanowilismy jeszcze raz zapuscic sie w okres, kt�ry juz wczesniej fotografowalismy - jakies sto lat w prz�d. Wyslalismy sonde, kt�ra wr�cila z pelna tasma. Po wywolaniu zaczelismy ja ogladac. - W'ood przerwal.No i?- I to juz nie bylo to samo. Bylo to cos zupelnie innego. Wszystko sie zmienilo. Wojna - wszedzie wojna i zniszczenie. Wood wzdrygnal sie. - Ogarnelo nas przerazenie; ponownie wyslalismy sonde, zeby sie upewnic.- No i co tym razem?Wood zacisnal piesci.Zn�w zmiana, i to na gorsze! - Ruiny, ogromne ruiny. I grzebiacy w nich ludzie. Wszedzie zniszczenie i smierc. Pogorzelisko. Koniec wojny, ostatnia faza.- Rozumiem - powiedzial Hasten kiwajac glowa.- Ale to jeszcze nie jest najgorsze! Przekazalismy te wiadomosc Radzie. Zaprzestala wszelkiej dzialalnosci i odbyla dwutygodniowa konferencje; w jej wyniku cofnela wszelkie zarzadzenia i odwolala plany oparte na naszych raportach. Uplynal miesiac, zanim znowu sie z nami skontaktowali. Czlonkowie Rady zazadali, zebysmy raz jeszcze zapuscili sonde w ten sam okres. Odm�wilismy, ale oni nalegali. Nic gorszego juz byc nie moze - argumentowali.No wiec zn�w wyslalismy sonde i zn�w obejrzelismy film. Mozesz mi wierzyc, Hasten, sa rzeczy gorsze niz wojna. Nie uwierzylbys w to, co widzielismy. Calkowity brak zycia ludzkiego; ani jednej ludzkiej istoty.- Wszystko zniszczone?- Nie. Zadnego zniszczenia, miasta wielkie i okazale, drogi, budynki, jeziora, pola. Ale nigdzie nie ma ludzkiego zycia; miasta puste, funkcjonuja mechanicznie - maszyny, przewody nietkniete. Tyle ze bez ludzi.- Ale co sie stalo?- Zaczelismy badac przyszlosc skokami, po piecdziesiat lat. I nic. W kazdym przedziale czasu to samo. Miasta, drogi, budynki, owszem, ale zadnego zycia. Ludzie wymarli. Zaraza, promieniowanie czy co? - nie mamy pojecia. Ale cos musialo zabic tych ludzi. Tylko skad sie to cos wzielo? Nie wiemy. Poczatkowo tego nie bylo. W kazdym razie nasze pierwsze sondy nic nie ujawnily.To my jestesmy odpowiedzialni za ten czynnik smierci. Mysmy go sprowadzili naszym ingerowaniem w przyszlosc. Nie bylo go, kiedy zaczynalismy; to nasza wina, Hasten. - Wood patrzyl na niego z twarza podobna do bialej maski. - To mysmy ten element wprowadzili i teraz musimy dojsc, co to jest, zeby go zlikwidowac.- Jak zamierzacie to zrobic?- Zbudowalismy wehikul czasu, zdolny przeniesc w przyszlosc jednego obserwatora. Wyslemy czlowieka, zeby zbadal sprawe. Fotografie to malo; musimy wiedziec wiecej! Kiedy sie to pojawilo? W jaki spos�b? Jakie byly pierwsze objawy? Co to w og�le jest? A jak juz bedziemy wiedzieli, to moze zdolamy ten czynnik wyeliminowac, wytropic go i usunac. Ktos musi sie udac w przyszlosc i ustalic, o co chodzi. To jedyna metoda.Wood wstal i Hasten tez sie podni�sl.- Tym kims jestes ty - powiedzial Wood. - Jako osoba najbardziej kompetentna. Wehikul czasu stoi na zewnatrz, na placu, starannie strzezony. Wood dal sygnal. Do biurka podeszlo dw�ch zolnierzy.- Sir?- P�jdziecie z nami polecil. My idziemy na plac, a wy pilnujcie, zeby nikt za nami nie poszedl. I zwr�cil sie do Hastena. - Got�w?Hasten zawahal sie.- Zaczekaj chwile. Musze sie zapoznac z wasza praca. Zobaczyc, co zostalo zrobione. Zbadac sam pojazd. Ja nie moge... Dwaj zolnierze zblizyli sie do nich, wymownie patrzac na Wooda.Wood polozyl Hastenowi reke na ramieniu.- Przykro mi - powiedzial - ale nie mamy ani chwili do stracenia; chodz, idziemy.Dokola niego klebila sie ciemnosc, to naplywajac ku niemu, to sie cofajac. Siedzial na stolku przed klawiatura i ocieral pot z czola. Byl w drodze - na dobre czy na zle. Wood wylozyl mu pokr�tce zasady dzialania pojazdu. Instruktaz trwal doslownie pare chwil, a potem ustawiono mu stery i metalowe drzwi sie za nim zatrzasnely.Hasten rozejrzal sie dokola. W kuli bylo zimno; powietrze rzadkie i chlodne. Czas jakis obserwowal ruchy zegar�w, ale zimno zaczelo mu sie dawac we znaki. Poszedl do szafki ze sprzetem. Kurtka, cieplejsza kurtka i bron laserowa. Wzial ja do reki i przygladal jej sie przez chwile. I narzedzia. Wszelkiego rodzaju narzedzia i sprzet. Odkladal wlasnie bron, kiedy gluche dudnienie pod jego stopami nagle ustalo. Przez jedna straszliwa sekunde Hasten jakby unosil sie, dryfujac bez celu, po czym to wrazenie ustapilo.Przez okno zajrzalo slonce kladac sie jasna plama na podlodze. Zgasil swiatlo i podszedl do okna. Wood nastawil stery na sto lat naprz�d. Hasten przem�gl sie i wyjrzal.Laka, kwiaty i trawa, jak okiem siegnac. Blekitne niebo i zeglujace po nim obloki. W dali, w cieniu drzewa, stadko pasacych sie zwierzat. Hasten podszedl do drzwi, otworzyl je, wysiadl. Uderzylo go cieplo sloneczne i od ra...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]