154 Becnel Rexanne - Niepokorna, Romanse DaCapo

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
REXANNE BECNEL
Przełożył
Andrzej Molek
Rycerz z Rosecliffe
Skały w górę urosną, a drzewa zastygną,
W południe zapadnie zmierzch, ciemny jak żuka grzbiet,
A upalna zima falę chłodu powstrzyma.
Wszystko to się stanie, zanim Walia padnie.
anonimowy dziecięcy wierszyk
Prolog
Północna Walia, pomiędzy Carreg Du a Afon Bryn,
maj, Roku Pańskiego 1139
Rhonwen zobaczyła nagle królika i znieruchomiała. Dlaczego
on nie ucieka? Ostrożnie rozejrzała się po spokojnej polance,
ale nie dostrzegła żadnego drapieżnika: ani zwierzęcia, ani
człowieka. Wróciła wzrokiem do królika i powoli postawiła na
ziemi wiklinowy koszyk. Zwierzątko poruszyło się gwałtownie
i spróbowało odskoczyć w pokryte już zielenią zarośla, lecz po
chwili wyczerpane zastygło w bezruchu.
Królik był schwytany w sidła.
Rhonwen znów rozejrzała się niespokojnie.
Wykradanie zdobyczy z zastawionej przez kogoś pułapki
zawsze było postępkiem nagannym, a w okresie głodu nawet
przestępstwem. Nie robiła tego jednak po raz pierwszy i nie
sądziła, by po raz ostatni. Nastały takie czasy, że zaspokojenie
głodu było ważniejsze niż honor.
- Chodź, chodź, mały braciszku. Zobaczymy, co cię trzyma
za łapę - mruknęła, zbliżając się powoli do królika. Potem
w myślach dodała: będzie z ciebie znakomita potrawka.
Ostry skurcz żołądka potwierdził prawdziwość tej myśli.
Minęła długa, ciężka zima i Rhonwen niemal zapomniała, jak
czuje się człowiek syty, zwłaszcza po tak znakomitym jedzeniu
jak potrawka z królika.
. 9
REXANNE BECNEL
Zręcznymi dłońmi uwolniła zwierzę i wepchnęła je do koszyka.
Teraz należało tylko szybko umknąć, zanim zjawi się człowiek,
który zastawił sidła.
Niebo przykrywała warstwa szarych chmur, ale dziewczynka
wiedziała, że słońce chyli się już ku zachodowi. Tego dnia
oddaliła się od domu bardziej niż zazwyczaj i zrobiło się
już późno. Potykając się o ostre kamienie, zbiegła stromą
ścieżką w dół stoku, po czym ruszyła szybko w stronę Carreg
Du, licząc na to, że przy odrobinie szczęścia przed zmrokiem
dotrze do domu.
Szczęście nie dopisało jej jednak. Była już blisko rzeki, gdy
usłyszała świst kamienia przelatującego obok jej ucha i zaraz
potem głos:
- Oddaj mi królika, bo następny kamień wyląduje na twojej
głowie!
Dziecięcy głos. Pełen złości, ale dziecięcy. Nie zatrzymała się.
Następny kamień trafił ją w ramię. Skulona, biegła dalej w stronę
wierzbowych zarośli, a potem skręciła w stronę rzeki. Tuż nad
brzegiem poślizgnęła się na mokrym żwirze. Zanim zdołała
odzyskć równowagę, kamień trafił ją wprost w policzek.
- Au! Och! - jęknęła i upadła w płytkie rozlewisko pełne
lodowatej wody. Koszyk wyleciał jej z ręki, a uwolniony królik
rzucił się do ucieczki. W tym samym momencie na brzeg rzeki
wybiegł z zarośli chłopiec, przeklinając i pokrzykując głośno.
- To był mój królik! - Rzucił ostatni trzymany w ręku kamień
za znikającym obiadem. - On był mój i teraz uciekł... Przez ciebie.
Rhonwen uniosła głowę i spojrzała na brudną wykrzywioną
złością twarz chłopca. Serce biło jej mocno z wysiłku, a również
ze wstydu i lęku, którego miejsce szybko zastąpiła irytacja.
Została co prawda przyłapana na gorącym uczynku, ale królik
uciekł, bolał ją policzek, a po kąpieli w lodowatej wodzie
czuła przenikliwy chłód. Przyjrzała się uważnie chłopcu i skrzy¬
wiła się.
- Przestań krzyczeć! - zawołała, podnosząc się. Wzrostem
czternastoletniej dziewczynki górowała nad chłopcem. - Ty
10
NIEPOKORNA
jesteś Rhys, syn Owaina, prawda? Poznaję twoją wiecznie
brudną twarz i odrażający zapach. - Ruszyła w stronę rzeki. -
Zejdź mi z drogi.
Chłopiec, niższy od niej i szczuplejszy, był zaledwie dzieckiem,
podczas gdy ona niemal kobietą. Nie wydawał się jednak onie­
śmielony.
- A ty jesteś tą wiedźmą Rhonwen - odburknął. - Złodziejka
z Carreg Du. - Schwycił jej koszyk, zanim zdążyła po niego
sięgnąć. - Zabrałaś mi królika, więc wezmę twój koszyk jako
zapłatę.
- Jest mój! Oddaj mi!
Ruszyła w stronę chłopca, ale on odskoczył na bok.
- Oddaj mi mój obiad, to oddam koszyk.
- Ty brudny mały łobuzie! - zawołała. - Dostaniesz nauczkę
za to, że rzucałeś we mnie kamieniami.
Spróbowała go schwytać, ale sprytny malec zwinnie umykał
wzdłuż brzegu rzeki. Biegła tuż za nim, nie mogąc go dosięgnąć.
Wreszcie udało jej się złapać go za brzeg koszuli, lecz został
jej w ręce oddarty strzęp brudnego materiału. Dysząc ciężko,
patrzyła na chłopca, który zatrzymał się o krok od niej.
- Chyba nie myłeś się od tego czasu, jak cię wykopałam pięć
lat temu. Nic dziwnego, że mieszkasz w lesie. Nikt by z tobą
nie wytrzymał pod jednym dachem.
- Mieszkam w pięknym domu. W bardzo ładnym, zacisznym
miejscu -zaprotestował. Wywijając koszykiem, dorzucił: - Me¬
riel ucieszy się z koszyka, wolałaby jednak mieć królika...
Chłopiec przerwał nagle i spojrzał niespokojnie w stronę rzeki.
Rhonwen skorzytała z okazji i rzuciła się na niego. Kiedy upadli
na ziemię, sięgnęła po koszyk, ale chłopiec okazał się silniejszy,
niż sądziła. Przycisnął ją do ziemi i złapał za włosy. Próbowała
go kopnąć, lecz mokra suknia krępowała jej ruchy.
- Nie ruszaj się! Nie ruszaj się! - syknął, a kiedy nadal
próbowała się uwolnić, powiedział cicho: Przestań, Rhonwen!
Tam są Anglicy. Angielscy wojowie!
Angielscy wojowie... Te dwa słowa zmieniły wszystko. Natych-
11
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • legator.pev.pl