143 Hawskley Elizabeth - Komedianci, Romanse DaCapo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ELIZABETH HAWKSLEY
Przełożyła
Bożena Kucharuk
Wydawnictwo Da Capo
Warszawa
Tytuł oryginału
TEMPTING FORTUNE
Copyright © 1999 by Elizabeth Hawksley
Koncepcja serii
Marzena Wasilewska-Ginalska
Redakcja
Krystyna Borowiecka
Projekt okładki
Sławomir Skryśkiewicz
Skład i łamanie
„KOLONEL"
For the Polish translation
Copyright © 1999 by Wydawnictwo Da Capo
Nieśmiertelnej pamięci
Samuela Phelpsa (1804-1878)
i Fredericka Fentona (1817-1898)
For the Polish edition
Copyright © 1999 by Wydawnictwo Da Capo
Wszystkim moim nauczycielom, a szczególnie
profesorom Andrew Sandersowi i Michaeiowi
Slaterowi, dzięki którym studia magisterskie
Z literatury epoki wiktoriańskiej w Birbeck
College były tak ciekawe i inspirujące; koleżan
kom i kolegom z roku, zwłaszcza tym, którzy
podzielają moje zainteresowanie dziewiętnas
towiecznym teatrem.
Wydanie I
ISBN 83-7157-440-1
Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnicza
im. W. L. Anczyca S.A., Kraków. Zam. 971/99
Styczeń 1826 roku był niezwykle zimny. Przez cały dzień
zacinał cienki, ostry deszcz, który wieczorem przeszedł w deszcz
ze śniegiem. Na śliskich kocich łbach przed kościołem Świętego
Jakuba w Clerkenwell potykały się konie, a ich woźnice
przeklinali. Stojąca w portyku kościoła młoda kobieta zadrżała,
szczelniej otuliła się cienką wełnianą peleryną i próbowała
uciszyć kwilące niemowlę, które trzymała w ramionach. Młoda
matka, rozpaczliwie chuda, miała twarz kobiety, która przeżyła
zbyt wiele i była u kresu sił. Jej szare oczy wyrażały absolutny
brak nadziei.
Dziecko, najwyżej ośmiomiesięczne, wydawało się być w zna
cznie lepszym stanie. Policzki dziewczynki były nawet nieco
zaokrąglone, a chociaż małe rączki zsiniały z zimna, to charaktery
styczne dziecięce fałdki w nadgarstkach świadczyły o tym, że
dziecko odżywiało się lepiej niż matka. Dziewczynka przestała
popiskiwać, najwyraźniej oszołomiona blaskiem lamp gazowych
i aureolą dookoła nich, wytwarzaną przez wirujący śnieg
z deszczem. Matka patrzyła przed siebie szklanym wzrokiem.
7
ELIZABETH HAWKSLEY
KOMEDIANCI
Nagle zabrzmiała muzyka organów; drzwi kościoła otworzyły
się. Zgromadzeni na wieczornym nabożeństwie, w większości
dobrze sytuowani, szanowani mieszkańcy miasta, zaczęli wy
chodzić na zewnątrz. Większość nie zwracała uwagi na zma
rzniętą kobietę z dzieckiem, kilka osób rzuciło jej pensa lub
dwa; niektórzy wydymali usta i odchodzili; ten i ów żachnął
się, zniecierpliwiony.
W pewnej chwili młoda kobieta cicho westchnęła i jakby
w zwolnionym tempie osunęła się na ziemię, tuż przed zażyw
nym mężczyzną i jego żoną. Dziecko poczuło chłód kamieni
i żałośnie zakwiliło.
Tęgi mężczyzna niecierpliwie szturchnął leżącą kobietę
swoją laską.
- Chce wzbudzić naszą litość - powiedział do żony.
W tym samym momencie został gwałtownie odepchnięty
przez pannę Henriettę Webster, krzepką kobietę około pięć
dziesiątki.
- A co to za zamieszanie?! Niech się pan odsunie, jeśli nie
może pan pomóc. Biedaczka zemdlała.
Zona zażywnego jegomościa podniosła dziecko i uciszyła je
stanowczym głosem.
Pastor Shepherd, zaniepokojony poruszeniem, wybiegł z koś
cioła i przyklęknął obok panny Webster, która rozwiązała
wstążki kapelusza kobiety i podsunęła jej pod nos flakonik
z solami trzeźwiącymi. Chwycił nadgarstek młodej matki,
usiłując wyczuć puls. Po chwili wymownie spojrzał na zażyw
nego mężczyznę.
- Nie żyje. - Pastor puścił rękę zmarłej, wstał i zniecierp
liwionym gestem otrzepał spodnie na wysokości kolan. - I nie
widzę u niej obrączki.
Panna Webster spojrzała na pastora.
- Na pewno nie tylko ona jest temu winna. Jestem pewna,
że kryje się za tym jakaś smutna historia. - Łagodnym gestem
złożyła dłonie zmarłej na piersiach.
- Jakie piękne dziecko- odezwała się żona zażywnego
mężczyzny. - Widać, że miało dobrą opiekę.
Pastor chrząknął. Czekał go pochówek kolejnego biedaka.
W minionym miesiącu przed kościołem zmarło dwóch żeb
raków; ich pogrzeby musiały odbyć się na koszt parafii.
Dziecko będzie musiało trafić do Fundacji Thomasa Corama,
zdecydował i ruszył na poszukiwanie swego pomocnika.
Panna Webster jeszcze przez chwilę patrzyła na twarz
zmarłej, po czym pochyliła się i nakryła ją wełnianą peleryną.
Wstając zauważyła wiklinowy koszyk stojący przy kolumnie.
W środku znajdowała się szmaciana lalka z oczami z guzików
i włosami z wełny. Podała ją dziewczynce, która wyciągnęła
rączki i uśmiechnęła się do panny Webster, ukazując dwa ząbki.
Oczy panny Webster natychmiast napełniły się łzami.
- Proszę pozwolić mi ją potrzymać - zwróciła się do żony
zażywnego mężczyzny. Już od bardzo dawna nie tuliła dziecka.
Kobieta podała jej niemowlę, po czym pociągnęła swego
męża za ramię i szepnęła mu coś do ucha. Mężczyzna z wes
tchnieniem sięgnął do kieszeni, wyjął z niej kilka gwinei i podał
pannie Webster.
- Moja żona nie chciałaby, żeby ta kobieta była pochowana
jak żebraczka - powiedział sucho.
W ciągu godziny załatwiono wszelkie formalności. Zabrano
ciało, a gospodyni pastora przygotowywała już nocleg dziecku,
kiedy panna Webster, sama zaskoczona swoją reakcją, powie
działa:
8
9
[ Pobierz całość w formacie PDF ]