147, Prywatne, Przegląd prasy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zacznijmy od elementarza. Ludzie, którzy nie chcą w danym momencie wydawać posiadanych przez się pieniędzy zanoszą je do banku na – załóżmy – 3%. Z drugiej strony do banku przychodzą ludzie akurat potrzebujący pieniędzy. Bank pożycza im je na – powiedzmy – 7%. Z tych 4% różnicy pokrywa koszta swojego działania, zysk – oraz straty spowodowane tym, że część dłużników długu nie spłaca. Zanim przejdziemy do pytania: „Dlaczego teraz jest tak trudno o kredyt?” zauważmy, że jeśli bank nie znajdzie klienta, któremu mógłby pożyczyć pieniądze, to traci. By tego uniknąć bank może obniżyć procent na 2% - 6% - i to powinien regulować rynek, a nie Rada Polityki Pieniężnej, która ma na to niebagatelny wpływ (a bardzo już duży na rozpiętość między tymi 3% a 7%…) Trzeba też jeszcze zauważyć, że jeśli z kredytem jest źle, to niekoniecznie znaczy, że jest kryzys, a gospodarka się nie rozwija. To może znaczyć, że rodzice zamiast zanieść pieniądze do banku, by stamtąd pożyczył je ich syn, wolą pożyczyć mu je sami… Jednak na większe przedsięwzięcia potrzebne są oszczędności tysięcy osób – więc nawet obiecującemu synowi trudno byłoby zgromadzić tyle pieniędzy. Teoretycznie, gdyby w Rurytanii istniały Wielkie Rodziny, jak to do dziś jest w krajach Wschodu, taki kapitał rodzina mogłaby uzbierać – i przez banki przechodziłyby wtedy dwadzieścia razy mniejsze sumy pieniędzy. Nie powinno więc dziwić, że banki już od stu lat wspierają instytucje „postępowe” – to znaczy zmierzające do rozbicia rodziny (przymusowa edukacja, równouprawnienie kobiet, przymusowe emerytury itp.). Bankierów, zwłaszcza żydowskich, oskarżano z tego powodu o diaboliczne machinacje i chęć zniszczenia chrześcijańskiego społeczeństwa dla jakichś celów ideologicznych; tymczasem jest to po prostu dalekosiężna kalkulacja, wytwarzanie sobie klientów. Wracamy do podstawowego pytania: co bankierzy robią z pieniędzmi, skoro tak trudno o kredyt? Odpowiedź brzmi: pożyczają je państwu – lub państwowym firmom. Szuflady Polaków pełne są przedwojennych obligacyj wystawianych przez II Rzeczpospolitą. Mimo to z tajemniczych (pozornie) powodów wśród bankierów utrzymuje się przekonanie, że pożyczenie pieniędzy państwu, to interes „pewny”… to ja pytam: skoro tak – to dlaczego obligacje są wystawiane na procent wyższy, niż stosowany zazwyczaj? Prawda jest taka, że rządy przekupują bankierów nie tylko tym, że gotowe są płacić za pożyczkę więcej, niż przeciętny Kowalski. Banki są w symbiozie z socjalistycznym państwem, które np. wydaje nakaz, by wszelkie obroty firm szły przez banki – a banki za to świadczą państwom przysługę pożyczając im nasze pieniądze, choć przecież wiadomo, że np. III RP - która jest obecnie zadłużona na prawie 600 mld zł (nie licząc z’obowiązań emerytalnych) - nigdy tych pieniędzy nie odda. Co więcej: postępuje jak śp. Lech Grobelny w swojej BKO: pożycza dwa miliardy, spłaca z nich pożyczony miliard; za rok pożycza 3 mld – spłaca z nich pożyczone 2 mld, za rok pożycza 4 mld… Każdy bank, który dzisiejszemu d***kratycznemu państwu pożycza pieniądze, gra w rosyjską ruletkę: wszyscy zarabiają… z wyjątkiem ostatniego, który straci wszystko, gdy II RP, jak Republika Argentyńska, któregoś dnia wywróci kieszenie na lewą stronę. I to jest nieuniknione. Tyle, że nikt nie wie, kiedy to nastąpi. Czyli przedsiębiorca nie może dostać miliona kredytu na 7%, bo bank pożyczył ten milion na 7,5% państwu, które z’użyło z tego 300.000 na spłatę długów, 200.000 na opłacenie swoich urzędników, 300.000 na opłacenie ludzi by, wziąwszy zasiłek dla bezrobotnych, nie chcieli już pracować w jego firmie i wreszcie 200.000 by w ramach „rozwijania przedsiębiorczości” dać subwencję kandydatowi na nowego przedsiębiorcę, by ten robił mu konkurencję (dopóki nie wyczerpie się subwencja…). Ale, oczywiście, ma wolność wyboru: może dać łapówkę – i wtedy dadzą tę subwencję jemu! JKM
17 lutego 2010 Trwa spektakl pt” Komisja hazardowa”, z którego nic nie wyniknie, bo wyniknąć nie może. Z prostego powodu: rezultaty Komisji spowodują tzw. odpowiedzialność polityczną, a nie karną(???) Czyli żadną! Dlatego jej uczestnicy pozwalają sobie na wiele wygłupów, które są na tyle widowiskowe , na ile nie są dla nich szkodliwe. Państwo- po zakończeniu przesłuchań w Komisji Hazardowej- i tak pozostanie najgroźniejszą organizacją przestępczą. I nie zmieni tego nawet prezydent, gdyby pojawił się przed jej obliczem.. No właśnie, a co z prezydentem? Bo, że demokratyczny Sejm i jego demokratyczne Komisje pozostają częścią przemysłu rozrywkowego- to widać na co dzień, i chyba coraz mniej „ obywateli” pasjonuje się tego typu rozrywką.. Demokracja cierpi na kompleks widowiskowości.. Im bardziej widowiskowa – tym lepsza.. Ma to odrobinę wspólnego z kompleksem Edypa, bo jak powiedziała pani psycholog pewnej kobiecie na wywiadówce jej syna: - Pani syn ma kompleks Edypa. - Kompleks nie kompleks, ważne żeby mamusię kochał... Chodzi o to, żeby demokrację kochać, i żeby każdy miał w stosunku do niej kompleks, nie wynikły ze stosunku do niej. I nie każdy z nas jest owocem demokracji.. A teraz przyjrzyjmy się związkom pana obecnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego z hazardem.. Sopocka kancelaria, nazywająca się w roku 1997, Kancelarią Prawniczą dr Głuchowski, dr Jedliński, dr Rodziewicz, adwokat Zwara, (obecnie nosi nieco inną nazwę!)- została wynajęta przez firmę Maxi Fun Group Poland, zajmującą się hazardem. Właścicielem i prezesem spółki był Anthonius Jacobus Kuys- jeden z kilku holenderskich biznesmenów, którzy w latach dziewięćdziesiątych ściągnęli do Polski dziesiątki tysięcy automatów do gier wycofanych z użytku w Europie Zachodniej. Firma Maxi Fun Group Poland wynajmowała je właścicielom barów, i stacji benzynowych. Obowiązująca wówczas ustawa o grach losowych i zakładach wzajemnych rozróżniała dwa typy automatów do gier: zręcznościowe i losowe. Od tego, czy gra nosiła znamiona hazardu zależały liczne obostrzenia prawne i płacone podatki. To z kolei zależało od interpretacji Ministerstwa Finansów oraz urzędów skarbowych. Liczyła się więc sprawność prawników z sopockiej Kancelarii Prawniczej dr Głuchowski, dr Jedliński, dr Rodziewicz, adwokat Zwara. Jak to w demokratycznym państwie prawa demokratycznego rozmytego w interpretacjach i zaplatanego w widzi mi się urzędników urzędów skarbowych i wyższych urzędników Ministerstwa Finansów. Bo nie może być tak, że każdy kto chce kupuje sobie automaty zręcznościowo- losowe i używa je jak uważa i używają je jak uważają ci, co z automatów korzystają.. A właściciel maszyny nie płaci podatku od używalności maszyny, lecz podatek ogólny nazwany roboczo zryczałtowanym podatkiem dochodowym, zwanym kiedyś pogłównym. Nie ma wtedy żadnych interpretacji; zarówno lepszych ani gorszych, żadnych niedomówień, żadnych wątpliwości. Podatek płacony jest w formie zryczałtowanej przez człowieka żyjącego jako wolny człowiek w wolnym kraju, a urzędnicy nie wiszą nad nim jak przysłowiowy Miecz Damoklesa i nie grzebią mu w jego życiu i stertach papierów, które są antyalibi wymierzonym przeciwko wolnemu kiedyś człowiekowi, obecnie zwanego „obywatelem”, a więc człowiekiem przywiązanym do państwa i przez niego zniewolonym. I dusi się z niego pieniądze, przeznaczając je na tysiące rzeczy, które nie mają żadnego sensu dla państwa, jako dobra wspólnego, a jedynie karmią biurokrację, której wartość w normalnym państwie jest zerowa, a w demokratycznym państwie prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej- ma wartość najwyższą. Biurokracja ponad wszystkim: ponad człowiekiem , ponad zdrowym rozsądkiem i ponad państwem- jako dobru wspólnym Pasożyt ważniejszy od człowieka, którego jedynym pragnieniem, jest żyć i pracować we własnym kraju, zarobić dla siebie i dla swojej rodziny. I żeby państwo nie mieszało się do jego spraw, w tym do automatów przeznaczonych do gier zręcznościowych, losowych i jakichkolwiek innych.. Oczywiście jest to marzenie- jak to wymyślił Stanisław Mackiewicz” marzenie ściętej głowy”. Chyba on- bo pamięć mnie już czasami zawodzi wobec takiej ilości informacji i zdarzeń. I nie byłyby wtedy potrzebne nikomu kancelarie prawne, bo nie byłoby czego wyjaśniać… Prawo byłoby proste i zrozumiałe dla każdego Zapłaciłeś ustalony niski podatek, lub nie! I to wszystko. Ludzie odzyskaliby wolność, a państwo sens istnienia. Bo po co mamy państwo? Jeśli po to, żeby utrudniało nam życie i przeszkadzało się bogacić i żyć, to takie państwo ludziom nie jest potrzebne. Potrzebne jest państwo , które stałoby na straży naszego bezpiecznego życia, naszej wolności i naszej własności. A jaka to wolność, jak każdy nie może sobie wstawić szafy hazardowej gdziekolwiek chce i w sposób jaki mu pasuje? I zapłacić niski podatek.. I nie słuchalibyśmy bajek pana Sobiesiaka z córką, który dzięki zakazom i utrudnieniom stworzonym dla innych, został wielkim „ biznesmenem”” w branży hazardowej. Pan Sobiesiak miałby po prostu zwykły bar, a w nim kilka szaf losowo wstawionych , tak jak losowe byłyby maszyny.. Byłoby wiele maszyn, ale niezależnych od pana Sobiesiaka, autonomicznych i pracujących jedynie na swojego właściciela, a nie na pana Sobiesiaka i jego córkę.. Ceny by padły, a zysk zostałby rozłożony na tysiące drobnych właścicieli. I po sprawie. I ani premier, ani minister sportu, ani szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej nie musiałby zajmować się maszynami do gry. Nie byliby nagrywani, nie musieliby kłamać, że się spotykali z panem Sobiesiakiem, lub nie- i życie toczyłoby się normalnie, może nudno, ale spokojnie. W atmosferze poczucia sprawiedliwości i spokoju robionych interesów.. I wyciągi narciarskie pan Sobiesiak by miał- albo nie.. W zależności od tego, czy z baru i kilku maszyn zdołałby na nie zarobić. Gdyby policja była rzeczywiście sprawna i stała na straży poszanowania wolności i nietykalności zielonogórskich kobiet, to już dawno złapałaby gwałciciela z Zielonej Góry. A tak gwałciciel i molestownik seksualny bawi się z nią w przysłowiową kotka i myszkę.. Jeśli chodziło o znalezienie tablicy z napisem” Praca czyni wolnym”, znad bramy Auschwitz to tysiące policjantów zaangażowano w poszukiwania skradzionej tablicy, i znaleziono ją jedynie dlatego, że doniósł w tej sprawie donosiciel.. Nie wiem czy w końcu dostał te pieniądze czy też nie, bo chodziło mu o to, żeby się nie ujawniać, a przepisy zabraniają dawania nagrody ludziom działającym w konspiracji.. W każdym razie sprawa na razie utknęła w martwym punkcie, bo władze Królestwa Szwecji, traktują kradzież tablicy jako „ drobne wykroczenie”, w przeciwieństwie do międzynarodowej społeczności żydowskiej, która domaga się.. i tak dalej.. W końcu przecież napis dotyczy tzw. Auschwitz I, gdzie więźniowie ganiani byli do nadludzkiej pracy, a nie Auschwitz II- gdzie Niemcy przywozili Żydów do eksterminacji. I tablica ta ich nie dotyczy. Pan Bertil Olafsson, szef sekcji ds. zwalczania przestępczości międzynarodowej, powiedział:” Przestępstwo to jest traktowane co kradzież prze zagranicznego turystę znaku drogowego ostrzegającego przed łosiami”(!!!) To po co ten krzyk? I wielkie larum na cały świat? Ale dlaczego w kontekście afery hazardowej wspominam o Kancelarii Prawniczej z Sopotu? Bo Kancelaria ta w latach kiedy reprezentowała interesy biznesu hazardowego, była ważna dla pana obecnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.. Pisał dla niej opinie prawne? Co prawda, nie wiem co tam mógł pisać, skoro pan prezydent jest specjalistą od socjalistycznego Prawa Pracy, ale pisał.. Powinna tę sprawę zbadać Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. No i jeszcze przyjrzeć się sprawie, w której pan Andrzej Zwara, adwokat związany z Kancelarią, dla której pan Kaczyński pisał opinie prawne w sprawie Prawa Pracy jest – uwaga!- patronem aplikacji adwokackiej córki pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego- Marty! A pan mecenas Marek Głuchowski, dzięki poparciu Prawa i Sprawiedliwości i pana Kaczyńskiego został szefem rady nadzorczej państwowego banku PKO BP. Był z niego niezły doradca nieformalny pana prezydenta.. I widać wyraźnie… im bardziej się krzyżują- tym bardziej są dla nas niebezpieczni. .Nieprawdaż? WJR
Europa nie była gotowa na euro Kryzys w Grecji pokazuje, że nie należało jeszcze wprowadzać w UE wspólnej waluty - uważa publicysta "New York Timesa" i laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii Paul Krugman. Nie należało jeszcze wprowadzać w UE wspólnej waluty - uważa noblista Paul Krugman /AFP. Krugman polemizuje z tezami, że główną przyczyną greckiego kryzysu był brak dyscypliny fiskalnej tamtejszego rządu. "Tym, co naprawdę kryje się za tym bałaganem, nie jest marnotrawstwo polityków, tylko arogancja elit politycznych, które pchnęły Europę do przyjęcia jednej waluty, zanim kontynent był gotowy do takiego eksperymentu" - pisze publicysta "NYT".Przypomina on, że inne kraje europejskie, jak Hiszpania, które w odróżnieniu od Grecji miały stosunkowo niewielki dług i nadwyżkę budżetową, też wpadły w poważne kłopoty wskutek kryzysu 2008 r. wywołanego "mieszkaniową bańką mydlaną"; chodzi o sztuczną zwyżkę cen domów w wyniku bankowych spekulacji ryzykownymi instrumentami finansowymi. Hiszpania, tak jak inne kraje w podobnej sytuacji - zwraca uwagę Krugman - mogłaby szybko przezwyciężyć kryzys dewaluując swoją narodową walutę (peso) - gdyby ją jeszcze miała. Jednak używając euro, "może odzyskać konkurencyjność tylko poprzez powolny proces deflacji". Także lekarstwem na kryzys grecki byłaby dewaluacja jej narodowej waluty, ale Grecja również używa euro. "Wszystko to nie powinno być niespodzianką. Na długo, zanim wprowadzono euro, ekonomiści ostrzegali, że Europa nie jest gotowa na jedną, wspólną walutę. Ostrzeżenia te zostały zignorowane i przyszedł kryzys" - pisze Krugman. (KE o ewentualnym wyjściu Grecji ze strefy euro Komisja Europejska wykluczyła w piątek jako "nierealistyczny scenariusz" ewentualne wyjście pogrążonej w kłopotach finansowych Grecji ze strefy euro. Kraje członkowskie dementują, jakoby przygotowywały plan ratunkowy dla Grecji, kładąc nacisk, że musi ona sama uporać się z deficytem budżetowym i długiem publicznym. - Komisja Europejska nie wchodzi w dyskusje o scenariuszach, które są nierealistyczne - ucięła pytania o wyjście Grecji ze strefy euro rzeczniczka KE ds. gospodarczych i finansowych Amelia Torres.
W nieformalnych rozmowach przedstawiciele KE przyznają jednak, że kłopoty Grecji są największym wyzwaniem stojącym przed strefą euro od jej powstania w 1999 r. A ubiegłoroczny grecki deficyt w wysokości 12,7 proc. PKB i coraz trudniejszy do sfinansowania, na skutek złych ratingów, dług publiczny narażają na szwank stabilność wspólnej waluty 16 krajów. Według informacji dziennika "Le Monde", Francja, Niemcy i inne państwa strefy euro prowadzą wraz z Komisją Europejską dyskretne rozmowy o tym, jak pomóc Grecji. Bezpośrednia pomoc finansowa jest sprzeczna z unijnymi Traktatami. Mechanizm wsparcia we współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, jaki zastosowano w ub.r. wobec Węgier i Rumunii, także nie może być użyty na terenie unii gospodarczej i walutowej. A to dlatego, że MFW przy okazji pomocy narzuca pewną politykę monetarną, która w strefie euro jest domeną autonomicznego Europejskiego Banku Centralnego. EBC, którego zadaniem jest pilnowanie stabilności wspólnej waluty, nie może pożyczać pieniędzy krajom członkowskim. Rządy w Paryżu i Berlinie kategorycznie zdementowały doniesienia dziennika "Le Monde", jednak obserwatorzy nie dają wiary dementi, zwracając raczej uwagę na słowa przewodniczącego KE Jose Barroso, który pytany o Grecję powiedział w czwartek: - Z mojego punktu widzenia jest jasne, że polityki gospodarcze nie są tylko przedmiotem troski na poziomie krajów, ale na poziomie europejskim. Zdaniem obserwatorów, w grę wchodzą ewentualnie skoordynowane pożyczki bilateralne ze strony innych państw członkowskich albo też przyspieszenie wypłaty przewidzianych dla Grecji funduszy strukturalnych. W zamian wszystkie kraje strefy euro, w tym największa unijna gospodarka - Niemcy - naciskają przede wszystkim na wdrożenie drastycznych reform finansów publicznych i cięcia wydatków w Grecji. Zobowiązał się już do tego socjalistyczny rząd w Atenach, który obiecuje, że w tym roku obniży deficyt do 8,7 proc. PKB, zaś do 2012 r. zejdzie poniżej dopuszczonego w kryteriach z Maastricht poziomu 3 proc. Nieufność rynków finansowych do Grecji obrazuje różnica w oprocentowaniu obligacji greckich i niemieckich - choć jedne i drugie są emitowane w euro, Grecja musi oferować inwestorom o 3,7 punktów procentowych więcej. Stąd powracający pomysł emisji wspólnych obligacji całej strefy euro (tzw. euroobligacje), których orędownikiem jest lider europejskich liberałów Guy Verhofstadt i który podchwycili także europejscy socjaliści wspierający rząd w Atenach. W najbliższą środę Komisja Europejska oceni, jak Grecja wywiązuje się z obietnicy wdrażania reform i wyda dalsze zalecenia na przyszłość. Tego samego dnia wyda także ocenę polskich wysiłków ograniczenia deficytu do 3 proc. PKB do roku 2012 - zgodnie z terminem wyznaczonym w ramach wszczętej w lipcu zeszłego roku procedury nadmiernego deficytu). Przyznaje on jednak, że powrót krajów strefy euro do walut narodowych jest praktycznie niemożliwy. Jedyne zatem wyjście to sprawić teraz, żeby euro zaczęło działać; aby do tego doprowadzić, Europa winna pójść dużo dalej w kierunku unii politycznej - pisze Krugman, sugerując, by kraje europejskie zaczęły funkcjonować bardziej jak stany USA. "To jednak nie zdarzy się szybko. W najbliższych latach będziemy więc raczej obserwowali bolesny proces powolnego brnięcia naprzód: sięgania po pakiety ratunkowe połączone z żądaniami wstrzemięźliwości fiskalnej, czemu towarzyszyć będzie bardzo wysokie bezrobocie, utrwalane przez deflację" - stwierdza autor. noblista Paul Krugman
Grecka Tragedia Ratowanie słabej gospodarki Grecji podstawowo zmienia charakter Unii Europejskiej. Ratunek jest jednocześnie krokiem w kierunku ograniczania suwerenności Grecji i innych zadłużonych państw członkowskich. UE nie jest przygotowana na rosnący kryzys w czasie powolnego postępu w odbudowie gospodarki światowej ze skutków „szwindla na trylion dolarów” w USA. Amerykanie lubią tworzyć przezwiska za pomocą inicjałów. Tak, na przykład inicjały państw w Unii Europejskiej finansowo najbardziej zagrożonych są zbliżone do angielskiego słowa „świnie” czyli „pigs.” Chodzi o Portugalię, Irlandię, Italię i Hiszpanię (Spain), których inicjały składają się na słowo zbliżone do świni po angielsku, czyli „PIIGS”. W państwach tych w 2008 powodem kryzysu było nad...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]